moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Kto uwalnia miny na Morzu Czarnym?

Choć wojna rosyjsko-ukraińska toczy się głównie na lądzie i w powietrzu, wywiera przemożny wpływ na czarnomorskie szlaki żeglugowe. Zagrożenie minami, które dryfują po Morzu Czarnym, nie spada od miesięcy. Rosja i Ukraina oskarżają się wzajemnie o spowodowanie niebezpieczeństwa. Tymczasem logika podpowiada, że eskalowanie napięcia może się opłacić Kremlowi. Przynajmniej w świetle pokrętnej taktyki, którą stosuje od początku pełnoskalowej inwazji.

Z komunikatu wynikało, że mina dryfuje w odległości 25 mil od Konstancy, gdzie mieści się najważniejszy rumuński port. Trzeba było działać szybko. Mimo nie najlepszej pogody na morze wyszedł niszczyciel min „Lt. Dimitrie Nicolescu”. Marynarze nie mieli jednak szczęścia. Zanim zdołali przystąpić do rozbrajania znaleziska, fala zniosła minę na burtę okrętu. Doszło do eksplozji. Na szczęście, jak zapewnia dowództwo rumuńskiej marynarki, żaden z członków załogi nie ucierpiał.

Incydent był jednym z ubocznych skutków wojny rosyjsko-ukraińskiej. I kolejnym dowodem na to, że już dawno wyszła ona poza granice Ukrainy.

 

Bosfor chwilowo zamknięty

W kwietniu rosyjskie ministerstwo obrony alarmowało, że sztorm zerwał mniej więcej dziesięć z 370 min kotwicznych, które Ukraińcy rozmieścili nieopodal swoich portów. Miały one podryfować w nieznanym kierunku. Informacja zawierała wyraźną sugestię, że działania ukraińskiej marynarki, a raczej tego, co z niej zostało po aneksji Krymu, są jak igranie z ogniem. Od dawna było wiadomo, że stanowią zagrożenie dla międzynarodowej żeglugi, a teraz owo zagrożenie właśnie zaczęło się materializować. Ukraińcy przyznają, że miny, owszem, stawiali, bo chcieli zmniejszyć ryzyko rosyjskiego desantu w okolicach Odessy. Tyle że po podobną broń sięgali Rosjanie. A wszystko po to, by zamknąć ukraińskim statkom ze zbożem drogę przez Morze Czarne. W rozmowie z „The Guardian” rzecznik odeskiej administracji obwodowej Serhij Bratczuk szacował, że rosyjskich min może być od 400 do 600. Zastrzec przy tym trzeba, że informacja pochodzi z lipca. Od tego czasu wiele zapewne się zmieniło, i to raczej nie na lepsze. Sytuację dodatkowo gmatwa to, że Rosjanie mogli użyć min z oznaczeniami ukraińskimi. Odkąd wkroczyli na Krym, mają ich całkiem sporo.

Tak czy inaczej, zabłąkane miny wkrótce zaczęły się pojawiać nie tylko u wybrzeży Ukrainy, lecz także na wodach międzynarodowych i akwenach należących do państw NATO. Lista oficjalnie odnotowanych przypadków rośnie z każdym miesiącem. Do pierwszego poważnego incydentu doszło w marcu, czyli jeszcze przed publikacją rosyjskiego komunikatu. Wówczas to Turcy na wieść o dryfującej minie zmuszeni byli na kilka godzin zamknąć dla statków cieśninę Bosfor, w poszukiwania zaś zaangażować dwa okręty, śmigłowiec morski i wojskowy samolot. Z kolei na przełomie wiosny i lata czterokrotnie na nogi stawiani byli bułgarscy nurkowie. Zneutralizowali dwie miny, dwa kolejne sygnały okazały się fałszywym alarmem. W lipcu nieopodal Odessy eksplozja zabiła kąpiącego się w morzu mężczyznę, wreszcie we wrześniu doszło do wspomnianego już incydentu z udziałem rumuńskiego okrętu. Jak wynika z informacji NATO Shipping Centre, czyli instytucji zajmującej się monitorowaniem sytuacji na newralgicznych akwenach, po raz ostatni miny dryfujące po Morzu Czarnym zostały zneutralizowane przez sojusznicze siły w drugiej połowie października.

Rosyjskie zagrożenie

Efekty wojny są na Morzu Czarnym widoczne gołym okiem. Wystarczy zajrzeć na skyradar.pl – popularny portal, który monitoruje ruch na światowych akwenach. Morze Śródziemne czy Bałtyk przypominają kolorowy patchwork utkany z ikonek wyobrażających statki. Na Morzu Czarnym tymczasem – pustki. Posyłanie w ten rejon statków zrobiło się nie tylko ryzykowne, lecz także niezwykle kosztowne. Ubezpieczyciele podnoszą wysokość składek, wymagając jednocześnie dodatkowych polis na wypadek ewentualnych strat spowodowanych działaniami wojennymi. A takie przypadki już się zdarzały. Rosyjskie pociski kilkakrotnie dosięgały cywilnych statków pod obcymi banderami. Do tego dochodzi właśnie zagrożenie minowe.

Statki w rejonie kotwiczenia południowego wejścia do Bosforu w Stambule, 12 października 2022 r. 

Tymczasem Morze Czarne od lat jest ważną arterią komunikacyjną, jeśli chodzi o transport ropy i produktów z upraw rolnych. I choć 17 października ukraiński resort rolnictwa podał, że eksport zboża od początku miesiąca był tylko nieznacznie mniejszy w porównaniu z analogicznym okresem sprzed rosyjskiej inwazji, to informacja ta niewiele w gruncie rzeczy zmienia. Groźba wypowiedzenia umowy zbożowej, którą Rosja sformułowała kilka dni później, pokazuje, jak kruche są wszelkie ustalenia i jak poważny jest problem. Cisza na Morzu Czarnym bez wątpienia będzie miała długofalowy wpływ na całą światową gospodarkę. Logika podpowiada, że takie rozchwianie rynków leży głównie w interesie Rosji. Kreml chce przeorać geopolityczny ład, nie licząc się przy tym z kosztami. Bo przecież utrudnienia na Morzu Czarnym odbiją się również na rosyjskiej gospodarce. W takim kontekście można nawet zaryzykować teorię, że to sami Rosjanie „uwalniają” miny, by te dryfowały przez szlaki żeglugowe i ku wybrzeżom czarnomorskich sąsiadów, którzy przecież Moskwie wcale przychylni nie są...

Czarnomorscy członkowie NATO monitorują więc swoje akweny. Angażują okręty, nurków, a nawet – czym pochwaliła się ostatnio Turcja – drony. Mało tego: Brytyjczycy już pewien czas temu zapowiedzieli, że przekażą Ukraińcom autonomiczne pojazdy podwodne, które pomogą w poszukiwaniu i klasyfikacji min. Ale by móc skutecznie przeciwdziałać problemowi, trzeba najpierw zakończyć wojnę. A i tak oczyszczenie akwenów dotkniętych jej skutkami to praca na długie miesiące, jeśli nie lata. Według oceny ekspertów, na których powołuje się „The Guardian”, najpewniej będzie to największa operacja rozminowywania od czasów zakończenia wojny pomiędzy Iranem a Irakiem w latach osiemdziesiątych.

Łukasz Zalesiński , dziennikarz portalu polska-zbrojna.pl

autor zdjęć: Yasin AKGUL / AFP/ East News

dodaj komentarz

komentarze


Cel: wyszkolić podoficera
Cześć bohaterom naszej wolności
Pożegnaliśmy bohatera naszych czasów
Organy ścigania na tropie współpracowników rosyjskich służb
Rosyjska maszyna Su-24 przechwycona przez polskie F-16
Polska ubiega się o miliardy z SAFE na zakupy dla wojska
Szkolenie wojskowe dla funkcjonariuszy SOK
ORP „Necko” idzie do natowskiego zespołu
Polskie uzbrojenie na wojnie i w gospodarce
Więcej żołnierzy z pieniędzmi za dyżur bojowy
Żołnierze medalistami na igrzyskach studentów
Rząd o bezpieczeństwie Polski
Polskie szkolenie dla pilotów FA-50
Pieta Michniowska
Zmodernizowany Leopard 2PL
Każdy z nas był w sieci zaatakowany
„Z dumą nosiłem polską flagę w kosmosie”
Ten beton... żyje!
W drodze po młodszego nurka
Tłumy na zawodach w Krakowie
Planowano zamach na Zełenskiego
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Niegościnni” marynarze na obiektach sportowych w Ustce
Wojskowe Zgrupowania Zadaniowe w gotowości w Brzegu i Nisku
Sprawdził się na misjach i na granicy. Dron latający Orbiter
Kanadyjski żołnierz ranny podczas ćwiczeń
Cisza przed wojną
Rekompensaty na ostatniej prostej
Pilot F-16 doceniony przez widzów
Rekrutacja w Dęblinie na finiszu
Ogień z Grotów wyborowych w Nowej Dębie
„Military Doctor 2025”, czyli wiedza, która ratuje życie
Armia Rezerwowa generała Sosnkowskiego
Terytorialsi z 4 Warmińsko-Mazurskiej BOT w akcji
Na rowerach szlakiem Bitwy Warszawskiej 1920 roku
Opady ustąpiły, ale żołnierska misja trwa
Rosjanie zaatakowali polską fabrykę w Ukrainie
Na ratunek pancerniakom
7TP – czołg kompromisu
Najbardziej żołnierski żołnierz
Zmiana warty na wschodniej granicy
Inwestycje w mobilność wojska
W drodze do amunicyjnego bezpieczeństwa
BWR-1 – weteran po liftingu
Dzieci wojny
PGZ buduje suwerenność amunicyjną
Terytorialsi usuwają skutki nawałnic
Terytorialsi zawitają do Płocka
Na rosyjskim pasku
Nocny patrol myśliwców
Żołnierze walczą ze skutkami ulew
Kolarskie święto w stolicy
Pucharowe zmagania Polaków
Nowelizacja ustawy o obronie z podpisem prezydenta
Nie żyje żołnierz PKW Irak
Pojazdy wojsk pancernych – serwis specjalny
Żołnierze PKW Irak są bezpieczni
Czas próby
Orlik na Alfę
Czołgi saperskie dla Wojska Polskiego
Nie żyje „Sławka”, prezes Związku Powstańców Warszawskich
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Ostatnia niedziela…
Brytyjczycy żegnają Malbork
Donald Trump ostrzega Władimira Putina
Amerykańskie wsparcie dla polskiej modernizacji
Prezydent Trump spotkał się z szefem NATO
Czas na wspólne działania
Żołnierze na szkoleniu płetwonurkowym
Kontrakt na K2 gotowy do podpisu

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO