Jeśli MON wykorzysta każdy paragraf nowego prawa o zamówieniach publicznych, aby miliardowe zamówienia lokować w naszej rodzimej zbrojeniówce albo przynajmniej pozyskać technologię od zachodnich koncernów, to nikt, poza kilkoma „ekspertami”, za offsetem płakać nie będzie – pisze Krzysztof Wilewski, publicysta portalu polska-zbrojna.pl.
Kiedy Komisja Europejska pogroziła kilka miesięcy temu Polsce palcem, strasząc karami finansowymi za to, że nie wprowadziliśmy jeszcze przepisów dostosowujących nasze prawo do Dyrektywy Obronnej nr 81, żartowałem w rozmowie z kolegą, że powinniśmy wysyłać Komisji co miesiąc czek i dalej trzymać się swoich ustaw. Bo to czego domagali się od nas unijni urzędnicy można streścić tak: Otwórzcie swój rynek zbrojeniowy dla firm z całej Europy. Musi być wolny handel!
No i zrobiliśmy, co chcieli. Implementacja przepisów, bo tak się to mądrze nazywa, dokonała się w postaci nowej ustawy o zamówieniach publicznych. Weszła ona w życie w połowie lutego i już ruszyły pierwsze przetargi zbrojeniowe, które jej podlegają.
To, czy nowa ustawa sprawdzi się w praktyce, najlepiej ocenią wojskowi prawnicy, którzy zmierzą się z kancelariami wynajętymi przez zbrojeniowych tuzów. Myślę jednak, że sztab ludzi pracujących z ramienia armii nad nowymi przepisami odwalił kawał dobrej roboty. PZP to dobre narzędzie do walki o interesy rodzimej zbrojeniówki i naszej armii, lepsze niż osławiony offset.
Kupując dekadę temu za miliardy samoloty F-16 i Rosomaki, staraliśmy się zadbać o swoje interesy wyposażeni w nieznany nam wcześniej mechanizm – umowy kompensacyjne. W teorii brzmiało to pięknie. My kupujemy od was karabiny, a wy dacie nam technologię, wybudujecie fabrykę… Pięknie to brzmiało, klient nasz pan. Rzeczywistość okazała się jednak dużo bardziej skomplikowana.
Teraz, gdy czekają nas kolejne wielomiliardowe zlecenia, armia znów chce twardo domagać się od zagranicznych oferentów lokowania albo całości, albo znaczącej części produkcji sprzętu i uzbrojenia w naszym kraju. Ktoś powie, wyciągnijmy wnioski i dyktujmy porządny offset. Brawo! Świetny pomysł, z jednym „ale”. W przeciwieństwie do sytuacji sprzed dekady, jesteśmy już w Unii i podlegamy wspólnotowym przepisom. Te zaś, delikatnie rzecz ujmując, traktują offset wrogo.
Państwo, które domaga się umów offsetowych, musi się gęsto z tego tłumaczyć. Przepychanki z Komisją Europejską mogą się różnie skończyć. A czas leci. Po co więc ryzykować? Po co bawić się w biurokrację? Prościej jest skutecznie stosować prawo, które nam narzucono. Napisaliśmy ustawę o zamówieniach publicznych tak mądrze, że można za jej pomocą wycisnąć z zachodnich firm znacznie więcej niż dawałby offset. Trzeba tylko chcieć.
Jak wejście w życie nowych przepisów wpłynie na proces zakupu sprzętu i uzbrojenia dla wojska? Testem będzie przetarg na AJT. Więcej czytaj na portalu polska-zbrojna.pl.
Samoloty szkolne kupimy bez offsetu
Przetarg na dostawę Zintegrowanego Systemu Szkolenia Zaawansowanego AJT będzie jednym z pierwszych kontraktów dla polskiej armii, realizowanym na podstawie znowelizowanego prawa o zamówieniach publicznych. Do walki o niego mogą stanąć firmy z całego świata. I nie będzie już można od nich wymagać, by inwestowały w naszym kraju. |
komentarze