W afgańskiej wiosce Nyazullah żołnierze szukali domowego laboratorium chemicznego. Przy okazji schwytali przywódcę lokalnej grupy talibów. Tak na drawskim poligonie upłynął kolejny dzień testu bojowego wojsk wyjeżdżających na misję do Afganistanu.
W jednej z miejscowości może być ukryte laboratorium do produkcji improwizowanych ładunków wybuchowych – donosiły wojskowe służby wywiadowcze. Akcja żołnierzy rozpoczęła się bladym świtem. Do wskazanej wioski pojechało kilka plutonów zgrupowania bojowego razem z plutonem Afgańskich Sił Bezpieczeństwa ANA. Polscy żołnierze pierścieniem otoczyli miejscowość, odcinając wszystkie drogi ucieczki. Do przeszukania kalat, czyli afgańskich zabudowań, przystąpili afgańscy policjanci.
– Wspólne działania naszych i lokalnych sił zakładają, że to afgańscy funkcjonariusze „czyszczą” teren i wchodzą do budynków, nasi żołnierze włączają się w razie potrzeby – wyjaśnia kpt. Janusz Błaszczak z 12 Brygady Zmechanizowanej, która przygotowuje XII zmianę Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie. Operacja „Żbik-12” to ostatni przed wyjazdem taktyczno-bojowy test żołnierzy.
Przeszukanie wioski nie zakończyło się co prawda odnalezieniem laboratorium, ale żołnierzom udało się schwytać jednego z lokalnych terrorystów. Rozpoznano go dzięki biometrycznej bazie danych. – Pojmana osoba okazała się przywódcą lokalnej grupy talibów – opowiada kpt Błaszczak.
Choć akcja trwała cztery godziny, to na żołnierzy czekało kolejne wyzwanie. Wracające patrole wpadły w zasadzkę. Kilka transporterów Rosomak zostało ostrzelanych, dowódca przez radio wezwał śmigłowce Mi-24, które musiały ewakuować rannych. – Trudno powiedzieć, czy był to odwet za akcję w wiosce. Każdy patrol, który wyjeżdża jest obserwowany przez rebeliantów i musi być gotowy na takie zagrożenia – mówi kpt. Błaszczak. – Żołnierze dobrze przeszli ten test.
autor zdjęć: Zespół prasowy ćwiczeń
komentarze