Doszedłem do wniosku, że dla podbudowania morale żołnierzy, w Afganistanie potrzeba takich gości. Nie kolejnych oficjeli czy komisji. Ale właśnie takich twarzy.
Gortat dzisiaj w Ghazni. Niestety przegraliśmy mecz z amerykańską reprezentacją. Początkowo szło nam bardzo dobrze, ale ostatecznie Amerykanie się pozbierali i dołożyli polskiej drużynie z Marcinem na czele. Gorzka porażka, ale taki jest sport.
Poza tym Marcin strzelał z Dany. Trzy pociski 152 mm. Później żołnierze obili go wyciorem i dali mu do wypicia jakiś specjał. Biedak pluł później z pasją. Nie udało mi się dowiedzieć, jaka mikstura znajdowała się w łusce 152 mm. Nie spodziewam się jednak spirytualiów...
Obejrzał Rosomaki i MRAPY, pomacał karabinki i z wielkim żalem oddał je właścicielom, później afgańscy policjanci, szkoleni przez naszych żandarmów, zademonstrowali swoje umiejętności w walce z tłumem oraz zdobycie pomieszczenia. Jeszcze było nocne strzelanie i ekskluzywne spotkanie z komandosami z Lublińca i GROM-u.
No cóż, to naprawdę dobry sposób na odstresowanie i przerywnik w codziennej służbie. Na twarzach naszych wojowników widać było niekłamaną przyjemność w trakcie spotkania z zawodowcem z NBA z polskim paszportem...
Jutro dalszy ciąg przygód Marcina Gortata w Afganistanie. Postaram się coś napisać wieczorem...
komentarze