Improwizowane urządzenia wybuchowe ukryte w dryfujących łodziach, na portowych pirsach, przy drogach, w budynkach – z takimi wyzwaniami zmagali się uczestnicy „Northern Challenge '25”. W ćwiczeniach zorganizowanych na Islandii wzięło udział blisko 400 specjalistów od EOD (Explosive Ordnance Disposal) z 18 państw.
Ćwiczenia Northern Challenge w Islandii, fot. GNM
Drugich takich ćwiczeń próżno szukać nie tylko w Europie, lecz zapewne i na całym świecie. Każdego roku na Islandię zjeżdżają setki saperów i nurków minerów, by przez kilkanaście dni rozbrajać improwizowane urządzenia wybuchowe. I to nie byle jakie. Urządzenia są budowane specjalnie z myślą o danej edycji „Northern Challenge”, konstruktorzy zaś czerpią z autentycznych doświadczeń specjalistów od EOD. Każdy ajdik zostaje wyposażony w brzęczyk lub główkę zapalczą. Kiedy specjaliści od rozbrajania popełnią błąd, dymi, błyska, wydaje przeszywający dźwięk. To namiastka eksplozji. Mało tego, do neutralizacji znalezisk żołnierze mogą używać ładunków wybuchowych. A to podczas ćwiczeń nie zawsze jest normą.
Tegoroczna edycja „Northern Challenge” przyciągnęła na Islandię blisko 400 specjalistów od EOD z 18 państw. Wśród nich dominowali przedstawiciele NATO, choć obok nich ćwiczyli także żołnierze z Irlandii, Austrii czy Nowej Zelandii. Na Islandię tradycyjnie już przyjechali także Polacy. – Na miejscu mieliśmy dwa zespoły złożone z nurków minerów z 12 i 13 Dywizjonu Trałowców 8 Flotylli Obrony Wybrzeża – informuje por. mar. Patryk Zając, który dowodził polskim zgrupowaniem. Uczestnicy ćwiczeń zostali zebrani w bazie Keflavik, skąd każdego dnia wyruszali, by zrealizować dwa–trzy zadania. Część zespołów operowała na morzu, część na lądzie, część wreszcie – w obydwu z tych miejsc. Tak było choćby w przypadku polskich marynarzy. Scenariusze epizodów jak zwykle okazały się zróżnicowane i złożone.
Ćwiczenia Northern Challenge w Islandii, fot. GNM
Jeden z nich zakładał na przykład, że do portu wpłynęła zdalnie sterowana łódź pełna materiałów wybuchowych. Dywersanci zamierzali uderzyć w jeden z cumujących statków bądź nadbrzeżną infrastrukturę. W pewnym momencie jednak operator utracił kontrolę nad jednostką. – Łódź wpadła w dryf, a członkowie zespołu EOD w krótkim czasie musieli do niej dotrzeć, przeprowadzić rozpoznanie, opanować ją, po czym zneutralizować zagrożenie. Wszystko to wymagało nie tylko szybkich decyzji, lecz także dużej ostrożności – podkreśla por. mar. Zając. W innym epizodzie ładunki zostały założone na portowym pirsie. Miały eksplodować, kiedy obok będzie przechodził statek. Kolejny zakładał współpracę saperów z pododdziałem, który miał za zadanie zlikwidować magazyn broni. Na drodze do budynku dywersanci zainstalowali bowiem ajdiki, które należało zlikwidować. Przykłady można by mnożyć. – Członkowie zespołów musieli udowodnić, że potrafią działać pod presją czasu, a jednocześnie myśleć nieszablonowo. Jednocześnie mieli pokazać, że w należyty sposób umieją zabezpieczyć teren, na którym działają, ale też zebrać dowody – wylicza polski oficer. – Ten ostatni aspekt był szczególnie ważny. Neutralizację improwizowanego urządzenia wybuchowego należało przeprowadzić tak, by w miarę możliwości uszkodzić mechanizm w jak najmniejszym stopniu, a potem zabrać jego pozostałości, opisać je i dostarczyć do laboratorium – dodaje. Wszystko to było ważne z dwóch powodów. Po pierwsze, szczątki takie stanowią zwykle ważny materiał w śledztwie, które doprowadzić ma do wykrycia dywersantów. Po drugie, ich analiza pozwala pogłębić wiedzę na temat jego budowy i zasad funkcjonowania ajdika. – Tak było też na ćwiczeniach. Im więcej wiedzy udało się zdobyć na temat danego urządzenia, tym łatwiejsze zadanie miał zespół, który mierzył się z tego typu konstrukcją w kolejnym dniu – zaznacza por. mar. Zając.
Ćwiczenia Northern Challenge w Islandii, fot. GNM
Tymczasem nowości wprowadzane przez organizatorów nie kończą się na budowie ajdików i sposobach ich podkładania. – W tym roku bardzo duży nacisk został położony na wykorzystanie dronów – podkreśla oficer. Operatorzy bezzałogowych statków powietrznych próbowali zakłócić pracę zespołów EOD, te zaś musiały odpowiednio na to zareagować. Na sygnał o zbliżającym się dronie żołnierze przerywali pracę i starali się ukryć w bezpiecznym miejscu. Niektóre z zadań polegały też na rozbrojeniu bezzałogowca spoczywającego na ziemi albo... dryfującego na morzu. I tak przez dwa tygodnie.
– Atutem „Northern Challenge” jest świetna organizacja, wysoki stopień realizmu i pomysłowość organizatorów. To świetna okazja do wymiany doświadczeń, ale też podnoszenia własnych umiejętności – uważa por. mar. Zając. – Podczas ćwiczeń działałem jako tak zwany rozjemca. Innymi słowy nadzorowałem pracę wskazanych zespołów. Miałem okazję obserwować, jak wielką ewolucję przeszły niektóre z nich, jak wiele się nauczyły, i to zaledwie w ciągu kilkunastu dni – dodaje. W swojej opinii nie jest odosobniony. – Trudno sobie wyobrazić szkolenie EOD na wyższym poziomie – zapewnia por. Chris Bianchi, specjalista od improwizowanych urządzeń wybuchowych w US Navy, cytowany przez stronę amerykańskiego Departamentu Wojny. – Ćwiczenia takie jak to wzmacniają naszą zdolność do odstraszania agresorów, zdecydowanego reagowania na zagrożenia i obrony wspólnych z sojusznikami interesów – zaznacza.
Organizatorem „Northern Challenge” jest islandzka Straż Przybrzeżna. Ćwiczenia są prowadzone od 2004 roku.
autor zdjęć: GNM

komentarze