Wieszczony przez ekspertów zmierzch czołgów się nie ziścił, co potwierdzają rozpoczęte w USA i Europie prace nad wozami nowej generacji. Znaczący wpływ na to miała wojna w Ukrainie, gdzie czołgi są używane w działaniach ofensywnych i obronnych. Zmieniło to na Zachodzie podejście do tego rodzaju uzbrojenia, choć jeszcze kilka lat temu wielu ekspertów uważało je za przestarzałe.
W NATO wyhamował, zapoczątkowany po zakończeniu zimnej wojny, proces pozbywania się czołgów. Niestety, zanim to się stało, siły pancerne w armiach największych państw Europy Zachodniej – Niemiec, Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii – stopniały do trzech–siedmiu batalionów. W niektórych z nich liczba czołgów zredukowana została poniżej 200 sztuk. Inne zaś kraje, jak choćby Belgia i Holandia, całkowicie zrezygnowały z tych maszyn. Obecnie w NATO trwa proces odbudowy wojsk pancernych, zarówno w wymiarze jakościowym, jak i ilościowym. Już uruchomiono modernizacje czołgów: włoskich Ariete, niemieckich Leopard 2, francuskich Leclerc i brytyjskich Challenger 2. Jednocześnie kolejne państwa wschodniej flanki NATO zamawiają zachodnie maszyny, które zastąpią posowieckie, głównie z rodziny T-72. Co ciekawe, na zakup czołgów decydują się kraje, które dotąd ich nie miały, jak na przykład Litwa.
Zainteresowanie czołgami wzrosło, tymczasem w Europie Zachodniej ich produkcję seryjną utrzymano tylko w Niemczech. To oznacza, że na dostawy nowych Leopardów jest długi czas oczekiwania, a sprzęt kolejnej generacji będzie dostępny za kilkanaście lat. Co prawda koncern Rheinmetall zaprezentował warianty nowego czołgu Panther, ale na razie to jest tylko demonstrator technologii. Jedynym natowskim opracowanym w XXI wieku tego typu wozem, który wchodzi do produkcji, jest turecki Altay, powstały we współpracy z Koreą Południową. Coś się jednak zmienia, bo w maju 2024 roku pojawiła się zapowiedź wznowienia w Stanach Zjednoczonych produkcji Abramsów. Dotąd Amerykanie oferowali klientom zagranicznym czołgi z nadwyżek przeznaczonych dla rodzimych wojsk lądowych (US Army), z których ostatnie wyprodukowano w latach dziewięćdziesiątych.
Dwa oblicza Abramsa
Prawdopodobnie programem pilotażowym wznowienia produkcji Abramsów będzie realizacja zamówienia dla Polski. 5 kwietnia 2022 roku została podpisana umowa o wartości około 4,75 mld dolarów na dostawy 250 czołgów M1A2 SEPv3 dla Wojska Polskiego. Wraz z nimi zamówiono 26 wozów zabezpieczenia technicznego M88A2 Hercules, 17 mostów towarzyszących M1074, pakiety szkoleniowy i logistyczny oraz zapas amunicji.
Dostawy M1A2 SEPv3 miały rozpocząć się na początku 2025 roku, ale prawdopodobnie zostaną przyspieszone. Tymczasem do Polski 26 czerwca trafiła czwarta i ostatnia dostawa Abramsów w wersji M1A1. Amerykanie w ekspresowym tempie wywiązali się z umowy zawartej 4 stycznia 2023 roku, w której ramach zamówiono 116 czołgów i sprzęt towarzyszący, w tym 12 wozów zabezpieczenia technicznego M88A2 Hercules, osiem mostów towarzyszących M1074, sześć wozów dowodzenia M577 i 26 warsztatów NG SECM na podwoziu samochodu HMMWV oraz pakiety szkoleniowy i logistyczny. Pierwszych 14 M1A1 przekazano Wojsku Polskiemu już 28 czerwca 2023 roku. Szybkie dostawy były możliwe, gdyż sprzęt pochodził z magazynów US Army.
Decyzja o zamówieniu starszej wersji czołgów Abrams, które mogły być szybko dostarczone, miała związek z wojną rosyjsko-ukraińską. W latach 2022–2023 Polska przekazała Ukrainie większość posiadanych T-72 i kilkadziesiąt z około 230 PT-91 oraz 14 Leopardów 2A4. Tym samym powstała duża luka w naszym parku czołgowym, którą w obliczu napiętej sytuacji w regionie trzeba było szybko zapełnić.
Abramsy obu wersji przeznaczone są do przezbrojenia batalionów czołgów w brygadach 18 Dywizji Zmechanizowanej, która odpowiada na kierunku wschodnim za obronę tzw. bramy brzeskiej. Pierwsze dwa wyposażone w M1A1 wchodzą w skład 1 Brygady Pancernej z Wesołej. Z kolei M1A2 SEPv3 jako pierwsza otrzyma 19 Brygada Zmechanizowana z Lublina.
Wprowadzenie do uzbrojenia Wojska Polskiego amerykańskich czołgów stanowi jakościową zmianę w stosunku do T-72 bazujących na technologii sowieckiej z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Obie wersje Abramsów są uzbrojone w armatę gładkolufową M256 kalibru 120 mm z lufą o długości 44 kalibrów. Przy czym w M1A2 SEPv3 została ona dostosowana do strzelania m.in. amunicją programowalną. System kierowania ogniem amerykańskich czołgów umożliwia działanie w trybie hunter-killer (łowca-zabójca). Producent Abramsów zapewnia, że są one w stanie zniszczyć pociskami podkalibrowymi posiadane przez Rosję czołgi z odległości ponad 2 km. Podczas wojen z Irakiem amerykańskim czołgistom udawało się trafiać w podobne wozy odległe o ponad 2500 m.
Koreańska Pantera
Abramsy to nie wszystko, bo do Wojska Polskiego trafiają południowokoreańskie czołgi K2 Black Panther. 27 lipca 2022 roku Agencja Uzbrojenia podpisała umowę ramową z Hyundai Rotem na dostawę aż 1000 maszyn. Pierwsza partia 180 egzemplarzy K2 w wersji podobnej jak dostarczana dla wojsk lądowych Korei Południowej została zamówiona miesiąc później. Pierwsze K2 dotarły do Polski już 6 grudnia 2022 roku, a do końca tego roku ma ich być 84.
Pierwszym użytkownikiem południowokoreańskich czołgów została 20 Brygada Zmechanizowana z 16 Dywizji Zmechanizowanej, której jednostki są rozmieszczone w pobliżu obwodu królewieckiego, graniczącej z Polską i Litwą rosyjskiej eksklawy. K2 wprowadzane są do wojsk rozmieszczonych na Warmii i Mazurach ze względu na ukształtowanie terenu i infrastrukturę komunikacyjną. Czołgi te ważą 55 t, czyli o ponad 10 mniej od Abramsów, więc lepiej sobie radzą na terenie wśród jezior, rzek i kanałów oraz na wąskich drogach, a co ważne, po odpowiednim przygotowaniu mogą pokonywać przeszkody wodne o głębokości do 4 m po dnie.
Podobnie jak gros współczesnych zachodnich czołgów K2 jest uzbrojony w gładkolufową armatę kalibru 120 mm. CN08 została przystosowana do użycia m.in. precyzyjnej amunicji KSTAM-II o zasięgu do 8 km. Jako że w K2 zamontowano automat ładujący, załoga pojazdu liczy trzech żołnierzy, a nie czterech jak w Abramsach czy Leopardach. Dzięki temu rozwiązaniu zwiększyła się szybkostrzelność. Podobnie jak w M1 system kierowania ogniem umożliwia działanie w trybie hunter-killer. Koreański czołg jest chroniony pancerzem warstwowym stalowo-ceramicznym oraz elementami reaktywnymi. Może być wyposażony w systemy samoobrony, w tym opracowany w Korei Południowej system ochrony aktywnej.
Pozostałe 820 czołgów K2, z których większość ma powstać w Polsce, będzie w wersji K2PL. Dlatego 9 lipca 2024 roku doszło do podpisania umowy pomiędzy Polską Grupą Zbrojeniową a Hyundai Rotem Company o utworzeniu konsorcjum.
Borsuk w gotowości
Współdziałające z czołgami jednostki piechoty zmechanizowanej mają otrzymać gąsienicowe bojowe wozy piechoty, które zastąpią przestarzałe BWP-1. Pierwszym z nich będzie opracowany przez polski przemysł zbrojeniowy Borsuk, w którym zamontowano także rodzimej konstrukcji bezzałogową wieżę ZSSW-30 uzbrojoną w 30-milimetrową armatę automatyczną Mk 44S Bushmaster, karabin maszynowy kalibru 7,62 mm i podwójną wyrzutnię przeciwpancernych pocisków kierowanych. W wozie mieści się sześcioosobowy desant. Jednym z podstawowych wymagań, jakie musiał spełnić Borsuk, jest zdolność do pływania.
28 lutego 2023 roku została podpisana umowa ramowa na 1000 Borsuków oraz 400 pojazdów specjalistycznych bazujących na uniwersalnej modułowej platformie gąsienicowej. Poza wersją bojową zostanie opracowanych dziesięć wersji specjalistycznych, w tym wozy dowodzenia Oset, ewakuacji medycznej Gotem i zabezpieczenia technicznego Gekon, rozpoznania skażeń Ares i rozpoznawcze Żuk oraz gąsienicowy wariant samobieżnego moździerza kalibru 120 mm Rak. Kolejne cztery wersje, w tym wóz minowania narzutowego, będą przeznaczone dla jednostek inżynieryjnych.
Niedawno z powodzeniem zakończyły się testy Borsuka, więc mogły rozpocząć się negocjacje pierwszej umowy wykonawczej. PGZ zadeklarowała, że początkowe dostawy borsuków będą wynosiły po 50–60 sztuk, ale z czasem produkcja może wzrosnąć do 100, a nawet 150 wozów rocznie. Obecnie głównym wykonawcą programu „Borsuk” jest Huta Stalowa Wola, ale skala potrzeb sprawia, że w przyszłości zostaną w niego zaangażowane szerzej inne podmioty PGZ-etu.
Rodzime projekty
Borsuk ma mieć jeszcze większego kuzyna. PGZ i Huta Stalowa Wola 14 sierpnia 2023 roku podpisały umowę ramową z Agencją Uzbrojenia na opracowanie i produkcję ciężkiego BWP-a. W tym przypadku nie będzie obowiązywała zdolność do pływania. W grę wchodzi zamówienie na około 700 sztuk, prawdopodobnie z wersjami specjalistycznymi. Aby przyspieszyć prace, zaplanowano wykorzystanie już istniejących rozwiązań z Kraba i bezzałogowego systemu wieżowego. Niemniej jednak stworzenie ciężkiego BWP-a zajmie lata, a termin przygotowania w tym roku prototypów okazał się niewykonalny.
Podobny problem dotyczy opracowania nowej generacji kołowego transportera opancerzonego, który zastąpi Rosomaka. Otóż zgodnie z umową ramową z 14 sierpnia 2023 roku pierwsze dostawy powinny mieć miejsce już w 2028 roku. PGZ zasygnalizowała, że takie terminy są niewykonalne. Grupa oszacowała, że na opracowanie KTO od podstaw potrzebny będzie podobny czas jak na stworzenie Borsuka, czyli nawet 12 lat. Jeśli zatem dostawy nowych pojazdów pancernych mają być szybkie, nie da się uniknąć zakupu know-how za granicą. Takie rozwiązanie sprawdziło się w przypadku Kraba, a wcześniej Rosomaka.
autor zdjęć: Michał Niwicz, Michał Wajnchold, mł chor. Daniel Wójcik
komentarze