Ponad 40 podchorążych piątego roku Akademii Marynarki Wojennej wzięło udział w zakończonym w piątek rejsie zimowym na pokładzie ORP „Wodnik”. Była to dla nich nie tylko okazja, by zmierzyć się z trudnymi warunkami panującymi na morzu, lecz także ostatni test wiedzy i umiejętności przed opuszczeniem uczelni.
Bałtyk zimą bywa mocno kapryśny. Przemierzający go marynarze często mierzą się z niską temperaturą, porywistym wiatrem i wysokimi falami. Ostatnie tygodnie nie były pod tym względem najgorsze, choć uczestnikom rejsu na pokładzie ORP „Wodnik” morze zwłaszcza na początku dało się trochę we znaki. – W drodze do Cieśnin Duńskich jego stan dochodził do czterech, pięciu stopni (w dziesięciostopniowej skali Douglasa – przyp. red.). Trochę nas więc wybujało – przyznaje kmdr por. Sławomir Świerczyński, wykładowca Akademii Marynarki Wojennej, który podczas rejsu miał pod opieką 28 podchorążych piątego roku z Wydziału Nawigacji i Uzbrojenia Okrętowego. Obok nich na Bałtyk wyruszyło też 15 studentów ostatniego roku z Wydziału Mechaniczno-Elektrycznego.
Dla przyszłych oficerów wyjście w morze było ostatnim sprawdzianem przed opuszczeniem uczelni. W ciągu pięcioletnich studiów na praktyki wychodzili kilkukrotnie. Jeszcze przed rozpoczęciem nauki każdy z nich musiał zaliczyć rejs kandydacki, który miał ich zaznajomić z samą specyfiką służby na morzu. Potem przyszła kolej na praktykę marynarską, dwumiesięczny rejs astronawigacyjny po Bałtyku, Morzu Północnym i Śródziemnym, wreszcie specjalistyczne praktyki na okrętach 3 i 8 Flotylli. Teraz podchorążowie musieli się wykazać zgromadzoną podczas studiów wiedzą. – Oficerowie wachtowi traktowali nas już inaczej niż podczas poprzednich praktyk. Więcej pytali niż podpowiadali. Wymagania były zdecydowanie większe – przyznaje bsm pchor. Emilia Tokarska z V roku nawigacji. Studenci z jej grupy pełnili czterogodzinne wachty na głównym stanowisku dowodzenia oraz w kabinie szkolnej. – Nasze zadania polegały na dublowaniu oficerów wachtowych. Przyglądaliśmy się ich pracy i realizowaliśmy zlecone przez nich czynności. Monitowaliśmy na przykład wskazania radarów, mapy elektroniczne. Kontrolowaliśmy rejon, w którym akurat znajdował się okręt, braliśmy udział w planowaniu manewrów antykolizyjnych, pozostawaliśmy też w gotowości do nawiązania łączności z innymi jednostkami, tak aby w razie potrzeby bezpiecznie je wyminąć – wylicza bsm pchor. Tokarska. W tym samym czasie przyszli mechanicy pełnili wachty w centrum sterowania okrętową siłownią. – Nasza grupa także dublowała oficerów wachtowych. Podchorążowie monitorowali pracę poszczególnych mechanizmów, by zapewnić jednostce napęd i niezakłócony dopływ energii elektrycznej – tłumaczy kpt. mar. Michał Grylewicz, opiekun praktyk Wydziału Mechaniczno-Elektrycznego. Jednocześnie podchorążowie z obydwu grup brali udział w wykładach.
ORP „Wodnik” łącznie spędził na morzu dwa tygodnie. – Po wyjściu z Gdyni skierowaliśmy się w stronę Cieśnin Duńskich, które łączą Bałtyk z Morzem Północnym – mówi kmdr por. Rafał Prętnik, dowódca „Wodnika”. To akweny stosunkowo ciasne, bogate w infrastrukturę, w dodatku z reguły panuje tam dość duży ruch. Nawigowanie na nich wymaga sporego skupienia i umiejętności. I dlatego właśnie Cieśniny często wybierane są jako miejsce praktyk. – My przeszliśmy Sundem na Kattegat, by potem wrócić na Bałtyk przez Mały i Wielki Bełt. Następnie skierowaliśmy się ku Świnoujściu – tłumaczy kmdr por. Prętnik. Przyszli nawigatorzy przećwiczyli wejście do jednej z dwóch baz polskiej marynarki. Po jej opuszczeniu okręt wyruszył na północny wschód, by dziś rano wrócić do Gdyni. – Praktyki wypadły bardzo dobrze, co potwierdził egzamin końcowy przeprowadzony przez wykładowców i oficerów z załogi – przyznaje oficer.
Teraz podchorążowie powoli mogą przygotowywać się do egzaminów wieńczących pięcioletnie studia. – Już za dwa tygodnie przystąpią do egzaminu oficerskiego, potem czekają ich obrony prac dyplomowych, no i praktyki stażowe na wyznaczonych jednostkach – przypomina kmdr por. Świerczyński. A potem rozpoczną regularną służbę w marynarce wojennej. – Na jaki okręt chciałabym trafić? Przyznam, że jeszcze nie zdecydowałam – mówi bsm pchor. Tokarska, która ma duże szanse, by zostać prymuską, a jako taka będzie miała tutaj prawo wyboru. – Na razie myślę, rozmawiam z kolegami, słowem: prowadzę biały wywiad… Najpierw jednak trzeba zdać egzaminy – podsumowuje.
autor zdjęć: st. chor. sztab. mar. Piotr Leoniak, dr Radosław Maślak
komentarze