Skuteczna polityka informacyjna państwa wykorzystująca nowoczesne narzędzia, takie jak między innymi media społecznościowe, jest dziś niezbędnym elementem osiągania sukcesów. Nie inaczej jest w przypadku wojen, także – a może przede wszystkim – wojny rosyjsko-ukraińskiej. Ostatnie miesiące pokazują jednak, że sukces, jaki w tej sferze osiągnęła Ukraina, stał się dla niej swoistą pułapką. Politycy i dowódcy próbują się z niej wydostać, by utrzymać wsparcie sojuszników.
Ukraińskie władze tuż przed wybuchem pełnoskalowego konfliktu (który rozpoczął się 24 lutego 2022 roku) oraz w ciągu jego pierwszych kilku dni stanęły przed tyleż ważnym, co trudnym zadaniem przekonania większości zachodnich sojuszników oraz opinii publicznej w tych krajach, że Ukraina ma szansę wytrwać w wojnie z Rosją i nie przegrać.
Wojenna polityka informacyjna
Początkowo szło to dość opornie. Jeszcze na początku lutego 2022 roku z przecieków do prasy można było wywnioskować, że zarówno w Waszyngtonie, jak i w Londynie oraz w wielu innych krajach politycy i wojskowi pozostają bardzo sceptyczni co do przyszłości Ukrainy. Stąd informacje o planach szkolenia ukraińskich partyzantów (w założeniu po przegranej już przez Kijów wojnie) czy dostawach przede wszystkim lekkiej broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej (NLAW, Javelin, Stinger, Piorun itp.). Natomiast Ukraińcy, głównie w osobie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, starali się przekonać Zachód, że są gotowi do wojny i mają szansę na skuteczną obronę, jeśli dojdzie do wybuchu konfliktu. Ewakuacja niemal wszystkich (nie licząc polskiej) ambasad z Kijowa około 20 lutego 2022 roku pokazała, że większość sojuszników ma mocno ograniczoną wiarę w ukraińskie możliwości.
Tymczasem na początku wojny z pomocą ukraińskiej narracji o dobrym przygotowaniu i szansach na sukces operacji obronnej przyszli sami Rosjanie. Fatalnie przygotowana i jeszcze gorzej prowadzona "operacja specjalna" doprowadziła w krótkim czasie do tego, że rosyjscy żołnierze zaczęli masowo porzucać sprzęt (często w pełni sprawny) i uciekać lub odmawiać walki. Ponosili też kolejne porażki zarówno pod Kijowem, Czernihowem, jak i na innych odcinkach. Świat obiegły zdjęcia i filmiki pokazujące ukraińską „armię” traktorów, którymi żołnierze, a czasem także cywile odholowywali porzucone rosyjskie czołgi, BWP czy zestawy przeciwlotnicze. Jednocześnie w ukraińskim przekazie medialnym często wykorzystywanymi motywami były systemy uzbrojenia dostarczone przez sojuszników. Symbolami pierwszych tygodni wojny stały się więc obrazki przedstawiające pociski przeciwpancerne NLAW niszczące rosyjskie pojazdy opancerzone oraz traktor, który ciągnie przez puste pole porzucony rosyjski czołg.
Rzeczywistość była jednak inna. Oczywiście wspomniane sytuacje miały miejsce, a dostawy lekkiego uzbrojenia przeciwpancernego i przeciwlotniczego stanowiły dużą pomoc dla ukraińskiej armii, jednak gros ciężaru walk spoczywało na jednostkach pancernych i zmechanizowanych wspieranych ogniem lotnictwa i artylerii. Ta niejako klasyczna wojna, trwająca równocześnie z tą pokazywaną w mediach, pozostała niemal niewidoczna dla przeciętnego widza.
Warto zauważyć, że ukraińska kampania medialna oparta w dużej mierze na przekazach w takich mediach społecznościowych, jak Facebook, Twitter czy Instragram, została bardzo dobrze przygotowana i zrealizowana. Dołożono wszelkich starań, aby przekazy, zwłaszcza te proste i symboliczne, odwoływały się do bohaterów czy sytuacji znanych z kultury masowej na Zachodzie. Stąd filmy czy grafiki, pojawiające się często jako internetowe memy, nawiązywały do „Gwiezdnych wojen” czy „Władcy Pierścieni”. Przedstawiały ukraińskich żołnierzy jako „Rebeliantów” walczących z rosyjskim „Imperium” lub z Tolkienowskim Mordorem. Takie przekazy, jasne i zrozumiałe dla większości odbiorców na Zachodzie, były i są nadal dodatkowym czynnikiem kształtującym pozytywny obraz Ukrainy, która się broni.
Zakładnicy własnego sukcesu
Zachód uwierzył, że rosyjska armia jest słaba, a ukraińskie zwycięstwo, rozumiane jako wyparcie okupantów z zajętych terytoriów, jest jedynie kwestią czasu. Co więcej, w przekazy te w dużej mierze uwierzyli także sami Ukraińcy. Tym bardziej że po pierwszych kilku tygodniach walk (zakończonych wycofaniem się rosyjskich sił spod stolicy, a także z Czernihowa, Charkowa, Mikołajowa i Zaporoża) strefa bezpośredniego zagrożenia konfliktem ograniczyła się faktycznie do terenów okupowanych przez Rosję (i do linii frontu), a więc do obwodów donieckiego, ługańskiego, części chersońskiego i zaporoskiego. Nawet mimo zagrożeń, jakie stanowiły naloty na obiekty infrastruktury energetycznej Ukrainy jesienią i zimą 2022/2023 roku, wojna dla sporej części ukraińskiego społeczeństwa pozostała odległym zjawiskiem.
W takiej sytuacji oczekiwania związane z zapowiadaną na 2023 rok ukraińską kontrofensywą były bardzo duże zarówno w zachodnich krajach, jak i na samej Ukrainie. Oczekiwano dość szybkiego przełamania rosyjskich linii, a nawet wejścia ukraińskich jednostek na anektowany w 2014 roku Półwysep Krymski, co zresztą zapowiadali przedstawiciele ukraińskich władz cywilnych i wojskowych. Stało się jednak inaczej – strona rosyjska okazała się być dobrze przygotowana do obrony zajętych wcześniej terenów. Dlatego też trwające przez całe lato 2023 roku ciężkie walki przyniosły Ukrainie niewielkie zdobycze terytorialne. Linia frontu pozostała właściwie bez zmian, a walki zaczęły przybierać charakter wojny pozycyjnej, przypominając coraz bardziej front z czasów I wojny światowej niż operacje manewrowe znane z II wojny oraz późniejszych konfliktów na Bliskim Wschodzie.
Problemem okazało się skuteczne „doręczenie” tej informacji zarówno ukraińskiemu społeczeństwu, jak i opinii publicznej na Zachodzie, która wobec trwającego prawie dwa lata konfliktu, a także pojawienia się nowych punktów zapalnych na świecie (Strefa Gazy, Jemen, groźba konfliktu Chin z Tajwanem) zaczęła w sposób naturalny tracić zainteresowanie wojną w Ukrainie. To ostatnie zjawisko, choć nieuchronne, jest także dość niebezpieczne. Ze względu na normalne w takiej sytuacji wycofanie się części mediów z relacjonowania wojny, powstaje szersze pole do działania rosyjskiej propagandy oraz prowadzenia akcji dezinformacyjnych.
Studzenie „propagandy sukcesu”
Ciężar poinformowania o zmianie sytuacji wziął na siebie głównie naczelny dowódca sił zbrojnych Ukrainy, generał Wałerij Załużny. „Wygląda na to, że Ukraina utknęła w długiej wojnie – takiej, w której Rosja ma przewagę” – powiedział w ubiegłym roku w wywiadzie dla „The Economist”. Przyznał, że mylił się, licząc, iż wykrwawianie się armii rosyjskiej skłoni Moskwę do wstrzymania walk. „To był mój błąd. Rosja straciła co najmniej 150 tys. żołnierzy. W każdym innym kraju taka liczba ofiar zatrzymałaby wojnę”, dodał.
Jego wypowiedzi dla zachodnich mediów były swego rodzaju szokiem. Choć niezbyt przyjemnym, to jednak koniecznym dla uświadomienia tego, że wojna nie skończy się ani łatwo, ani szybko.
Dużą rolę w wyjaśnieniu powstałej sytuacji odegrali również ukraińska dyplomacja oraz sam Wołodymyr Zełenski, który jesienią 2023 i na początku stycznia 2024 roku złożył serię zagranicznych wizyt oraz odbył wiele spotkań z politykami państw zachodnich, podczas których przekonywał o konieczności dalszego wspierania Ukrainy i powstrzymywania Rosji. Jeszcze rok wcześniej Zełenski upominał w mediach: „Zachód używa Ukrainy jako tarczy” (wywiad dla „The Economist”), a teraz dziękując za broń i apelując o nową, podkreślał: „Jesteśmy tarczą Europy!”.
Z tym przekazem rzecz jasna dużo łatwiej „przebić się” w krajach, które są potencjalnie bezpośrednio zagrożone przez Rosję oraz w krajach Unii i NATO. Jest to dużo trudniejsze zadanie w przypadku państw Bliskiego Wschodu, Afryki czy Ameryki Południowej, gdzie liczba sympatyków Federacji Rosyjskiej (zarówno na płaszczyźnie politycznej, jak i społecznej) jest dużo większa. Jednak ukraińska strategia polityczna i informacyjna ma charakter globalny i bierze pod uwagę działania nie tylko w Europie czy Ameryce Północnej, lecz także na pozostałych kontynentach. Przykładem tego jest zaangażowanie (zarówno polityczne, jak i wojskowe) Ukrainy i jej sił zbrojnych (głównie Sił Operacji Specjalnych) w środkowej Afryce, w działania mające na celu powstrzymanie ekspansji Rosji w tym regionie. I choć można je uznać w niektórych przypadkach za symboliczne, to jest ono ważne, ponieważ podkreśla wspólnotę interesów z zachodnimi krajami, którym również nie jest na rękę zwiększanie rosyjskich wpływów w Afryce (Francji czy Wielkiej Brytanii).
Ukraińska polityka informacyjna dotycząca wojny przeszła niemałą ewolucję – od rozbudowanego optymizmu i propagandy sukcesu do przekonania własnej i zagranicznej opinii publicznej o konieczności przygotowania się na długi konflikt. Jak na razie działania Ukrainy w tej sferze są skuteczne i mają przełożenie na wsparcie polityczne, wojskowe i gospodarcze dla Kijowa i to mimo upływu prawie dwóch lat od wybuchu pełnoskalowego konfliktu. To najlepiej świadczy o tym, jaką wagę ma polityka informacyjna, która staje się istotnym czynnikiem funkcjonowania państwa oraz realizacji jego strategii na międzynarodowej płaszczyźnie.
autor zdjęć: ANATOLII STEPANOV/AFP/East News
komentarze