Na Litwie odbyła się operacja obronna „Strong Griffin ‘23” z udziałem nie tylko żołnierzy litewskich sił zbrojnych, lecz także Amerykanów, Portugalczyków i Polaków. Podczas ćwiczeń pododdział z 15 Brygady Zmechanizowanej prowadził działania w terenie zurbanizowanym, a realizację tego zadania utrudniali wojskowym… cywile. Czy mimo tego zawiszakom udało się obronić miasto?
Manewry były nie tylko testem współdziałania sojuszników podczas prowadzenia działań obronnych, lecz także certyfikacją jednego z batalionów wchodzących w skład Brygady Piechoty Armii Litewskiej „Gryf”. Podczas tych zmagań Polskę reprezentowało 100 żołnierzy z 15 Brygady Zmechanizowanej wyposażonych w 40 pojazdów, m.in. Rosomaki w różnych wersjach, MRAP-y czy wozy logistyczne, które m.in. transportowały namioty, łóżka i racje żywnościowe dla ćwiczących wojskowych.
Zanim jednak polscy żołnierze przystąpili do realizacji zadań z sojusznikami, musieli dotrzeć na litewski poligon. Pokonanie niemal 400-kilometrowej trasy zajęło wojskowym kolumnom osiem godzin i było okazją do sprawdzenia procedur związanych nie tylko z przerzutem sił na dużą odległość, lecz także z przekroczeniem granicy państwowej. Bo aby żołnierze mogli operować poza granicami kraju, każdy z nich musiał mieć odpowiednie dokumenty oraz ubezpieczenie; do tego konieczna była współpraca z litewską żandarmerią, która zabezpieczała przejazd Polaków na swoim terytorium. – Po drodze musieliśmy też zatankować nasze pojazdy, konieczne było zatem znalezienie odpowiedniego miejsca, w którym możliwe byłoby skorzystanie z zasobów wojskowej cysterny – mówi por. Karol Miąsko, dowódca polskiego pododdziału. – To może wydawać się banalne, ale naprawdę, każdy element tego przejazdu, trasa, przystanki, wszystko to musiało zostać wcześniej zaplanowane. Wymagało to sporo wysiłku, ale dzięki temu uniknęliśmy niepotrzebnych niespodzianek – zaznacza.
Kiedy wojskowe kolumny dotarły na poligon, żołnierze przystąpili do odtwarzania gotowości bojowej. Po kilku dniach zgrywania zdolności wszystkich zaangażowanych w ćwiczenia pododdziałów sojusznicy rozpoczęli działania obronne. Scenariusz „Strong Griffin ‘23” zakładał bowiem, że państwo zostało zaatakowane. Główne siły podczas obrony kraju stanowili Litwini, ale na poligonie operowały również należące do armii amerykańskiej Abramsy, Bradleye czy pojazdy rozpoznawcze M113. W manewrach wzięli też udział saperzy z USA, którzy odpowiadali za przygotowanie m.in. okopów czy zapór przeciwpancernych, oraz operatorzy bezzałogowców z Portugalii, odpowiedzialni za prowadzenie rozpoznania. Polakom przypadła natomiast obrona jednego z miast. Ten etap ćwiczeń odbył się na terenie ośrodka zurbanizowanego. – To zadanie nie było dla nas dużym wyzwaniem, bo prowadzenie takich działań ćwiczymy na co dzień, ale nie oznacza to, że dzięki temu żołnierze nie zdobyli nowych doświadczeń – wyjaśnia por. Miąsko. Jak mówi, ćwiczący pododdział spędził na terenie ośrodka cały tydzień, w związku z tym konieczna była adaptacja do przebywania w tego typu warunkach, a samego prowadzenia działań obronnych nie ułatwiali… cywile. Kierownictwo „Strong Griffin ‘23” zadbało bowiem o to, aby działania wojsk były jak najbardziej realne, skierowali więc na poligon żołnierzy służby poborowej, których zadaniem było odgrywanie roli mieszkańców miasta bronionego przez wojsko, oczywiście niezbyt zadowolonych z panującej sytuacji. Dlatego żołnierze musieli reagować, gdy „cywile” zaczynali się gromadzić i organizować demonstracje, negocjowali z burmistrzem czy litewskim przedstawicielem do spraw współpracy cywilno-wojskowej, korzystali również ze wsparcia litewskich sił zbrojnych. – Muszę przyznać, że ten etap ćwiczeń był bardzo realistyczny, a sami „cywile” bardzo uciążliwi – śmieje się oficer.
Podczas każdego etapu manewrów żołnierze współpracowali z sojusznikami. Chodziło nie tylko o realizację samych zadań, lecz także ich planowanie. Oczywiście wszystko odbywało się w języku angielskim. Celem „Strong Griffin ‘23” było bowiem przede wszystkim budowanie interoperacyjności z żołnierzami innych armii. – Jestem bardzo zadowolony z przebiegu tych ćwiczeń. Moi podwładni bardzo dobrze sobie poradzili, a ja mogłem sprawdzić się w nowej roli, którą jest dowodzenie w środowisku międzynarodowym – przyznaje por. Miąsko. A dlaczego żołnierze pojechali ćwiczyć aż na Litwę, skoro na Mazurach stacjonuje Batalionowa Grupa Bojowa NATO? Płk Grzegorz Kaliciak, dowódca 15 Brygady Zmechanizowanej, zaznacza, że wojsko musi trenować w różnych warunkach, bo nigdy nie wiadomo, w jakich przyszłoby mu operować w razie konieczności prowadzenia realnych działań. – Polskie poligony, drogi, to wszystko znamy jak własną kieszeń. Czasem trzeba zmienić środowisko, aby się upewnić, że jesteśmy skuteczni nie tylko dzięki rutynie, lecz także umiejętnościom – zaznacza i dodaje, że dla żołnierzy udział w takich ćwiczeniach to też możliwość zdobycia nowych doświadczeń i umiejętności. – Pamiętajmy, że każdy pododdział jest jak łańcuch. Jest tak mocny i skuteczny, jak jego najsłabsze ogniwo – podkreśla.
Podczas manewrów żołnierze sojuszniczych armii przygotowali również pokaz siły, który odbył się na litewskim poligonie. Ich zmagania oglądała wówczas kadra dowódcza sił zbrojnych Litwy, a także zaproszeni goście. Z okazji przypadającego w czasie ćwiczeń Narodowego Święta Niepodległości polskich żołnierzy odwiedził też Konstanty Radziwiłł, ambasador Rzeczypospolitej Polskiej na Litwie.
Ćwiczenia „Strong Griffin’23” zakończyły się 18 listopada.
autor zdjęć: st. szer. Michał Czornij
komentarze