Grupa Wagnera nie zniknie wraz ze śmiercią liderów Jewgienija Prigożyna i Dmitrija Utkina, a Kreml nie zrezygnuje z używania półprywatnych firm wojskowych do zabezpieczania swoich interesów w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Z pewnością nastąpi jednak pewne przetasowanie na rynku rosyjskich organizacji najemniczych. Wiele wskazuje na to, że tamtejsze ministerstwo obrony chce, by Grupa Wagnera została zastąpiona lub wchłonięta przez kontrolowaną przez resort firmę o nazwie Reduta.
Reduta, choć nieporównanie mniej znana niż Grupa Wagnera, ma bogatą historię działań bojowych, zarówno w Ukrainie, jak i w innych rejonach świata. „Z grubsza mówiąc, to my zaczęliśmy wojnę”, wspominał były pracownik firmy o pseudonimie „Morela” w rozmowie z rosyjskim portalem Meduza. Twierdził, że w nocy z 22 na 23 lutego 2022 roku jego pododdział przeprawił się przez Doniec w pobliżu Stanicy Ługańskiej, by rozpoznać ukraińskie pozycje. A wieczorem 23 lutego wycofał się i przekazał zdobyte informacje siłom rosyjskim, umożliwiając im rozpoczęcie natarcia.
Słowiański korpus
Dziś trudno stwierdzić, czy to prawda, czy część legendy tworzonej przez Redutę, której historia sięga pierwszych lat XXI wieku. Wówczas to rozmaite stowarzyszenia weteranów, skupione pod marką Antyterror, zaczęły oferować usługi najemnicze na Bliskim Wschodzie, w Afryce czy w Azji Południowo-Wschodniej. Członkowie Antyterroru brali udział w wojnach w Iraku i w Afganistanie, ochraniali pola naftowe w Syrii, a podobno nawet odbijali zakładników z rąk somalijskich piratów. Jednak wydarzeniem przełomowym, momentem, w którym rozpoczęła się historia prywatnych firm wojskowych, które są dziś znane, był zakończony niepowodzeniem kontrakt Slavonic Corps w Syrii w 2013 roku.
Firma została zarejestrowana w 2012 roku w Hongkongu przez dwóch byłych oficerów wojsk powietrznodesantowych Wadima Gusiewa i Jewgienija Sidorowa, jako spółka córka Moran Security Group, jednej z wielu firm powiązanych z projektem Antyterror. Rok później Slavonic Corps werbował ludzi i podpisywał kontrakty na walkę w Syrii – jednak ekspedycja była tak słabo przygotowana, że w starciu z rebeliantami najemnicy ponieśli poważne straty i wkrótce wycofali się z kraju. A kiedy wrócili do Rosji, czekała już na nich Federalna Służba Bezpieczeństwa z nakazami aresztowania. Sidorow i Gusiew zostali oskarżeni i skazani z paragrafu o najemnictwie, formalnie w Rosji zakazanym, jednak pozostałych najemników po przesłuchaniach zwolniono. To wtedy, jak się okazało, pomysł prywatnych firm wojskowych spodobał się na Kremlu na tyle, że postanowiono projekt kontynuować. Tyle że już pod kuratelą wywiadu wojskowego. Warto wspomnieć, że wśród uczestników nieszczęsnej wyprawy do Syrii był m.in. emerytowany pułkownik specnazu Dmitrij Utkin, o pseudonimie „Wagner”…
Na pieńku z Szojgu
Czas pokazał, że organizacja założona przez Utkina zdobyła zdecydowanie największą sławę ze wszystkich, które wtedy powstały, ale podobnych organizacji było wiele, wśród nich Reduta. Firma działała głównie w Syrii, gdzie ochraniała infrastrukturę Stroytransgazu, spółki należącej do oligarchy Giennadija Timczenki, który uważany jest za obecnego właściciela Reduty. W tamtych czasach przynależność do prywatnych firm wojskowych nie była jeszcze w takim stopniu jak dziś utożsamiana z deklaracją polityczną. Najemnicy, zwłaszcza ci niżej w hierarchii, płynnie przechodzili od jednej firmy do drugiej, w zależności od tego, która miała w danym momencie korzystniejsze warunki kontraktów. Ludzie, którzy w ramach Grupy Wagnera walczyli w Donbasie, lecieli później z Redutą do Syrii, by ponownie wrócić do firmy Prigożyna i Utkina i wyjechać z nimi do Afryki.
Członkowie Grupy Wagnera na czołgu na ulicy w Rostowie nad Donem w Rosji, 24 czerwca 2023 r., przed opuszczeniem terenu siedziby Południowego Okręgu Wojskowego. Fot. Associated Press/East News
Przed inwazją na Ukrainę, gdy konflikt między Prigożynem a ministerstwem obrony, na którego czele stoi Siergiej Szojgu, zaostrzał się, zapadła decyzja, aby Grupę Wagnera spacyfikować. Jeszcze w 2021 roku rozpoczęto zakrojoną na dużą skalę rekrutację do Reduty. Pod naciskiem władz firma przywracała do pracy ludzi zwolnionych wcześniej za rozmaite nieprawidłowości, próbowano także werbować aktywnych wagnerowców, co wywoływało wściekłość Prigożyna.
Reduta Kremla
Kiedy w lutym 2022 roku rozpoczęła się pełnoskalowa inwazja, Grupa Wagnera z początku nie brała w niej udziału. Za to Reduta, licząca wówczas przynajmniej kilka tysięcy ludzi, uderzała w szpicy wojsk rosyjskich. „Całe Donieck i Ługańsk były w pododdziałach Reduty”, twierdził wspomniany wcześniej „Morela”. Inne grupy wkraczały od północy, z Białorusi, w kierunku Kijowa z zadaniem zajęcia budynków Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.
Prawdopodobnie szykowano wówczas Redutę, by zajęła miejsce Grupy Wagnera, największej i najbardziej rozpoznawalnej rosyjskiej prywatnej firmy wojskowej. Cała zasługa za przeprowadzenie krótkiej i zwycięskiej operacji – jak zapewne wówczas sądzono na Kremlu – miała przypaść ministerstwu obrony i właśnie kontrolowanej przez nie Reducie. Grupa Wagnera zaś, odstawiona na boczny tor, miała w ogóle nie uczestniczyć w tym triumfie.
Zmianę planów wymusiła bezwzględna rzeczywistość: Ukraińcy stawili niespodziewanie silny opór, a Reduta przerzucona w marcu pod Charków poniosła w walkach tak znaczne straty, że późną wiosną została wycofana do Rosji, by odtworzyć zdolność bojową. Kreml był wówczas zmuszony zwrócić się do Prigożyna i Utkina o pomoc, a Grupa Wagnera zaczęła brać coraz bardziej istotny udział w walkach, aż do kulminacyjnej bitwy o Bachmut, podczas której rozrosła się do kilkudziesięciotysięcznej armii.
Rosyjskie ministerstwo obrony wciąż jednak dążyło do przytemperowania coraz potężniejszego i bardziej bezczelnego Prigożyna. Najpierw próbowano podporządkować sobie Grupę Wagnera przez zmuszenie jej członków do podpisania kontraktów z ministerstwem. Zakończyło się to puczem, marszem na Moskwę i w końcu przeniesieniem wagnerowców na Białoruś. Plany więc chwilowo odłożono, ale bynajmniej z nich nie zrezygnowano.
W sierpniu ministerstwo ponownie podjęło próby werbowania wagnerowców do Reduty i innych, jak to ujął jeden z dowódców Grupy Wagnera, „pośledniejszych firm”. Równocześnie pojawiły się plotki, że podczas szczytu Rosja–Afryka ministerstwo obrony prowadziło rozmowy z przedstawicielami afrykańskich rządów o zastąpieniu na tym kontynencie Grupy Wagnera Redutą. I gdy te pogłoski dotarły do Prigożyna, który przebywał akurat w Mali, postanowił on pospiesznie wrócić do Rosji, by zapobiec tym planom. Nie zdążył. Jego samolot rozbił się w ojczyźnie w niewyjaśnionych, choć raczej niebudzących wątpliwości okolicznościach.
Psy wojny na smyczy?
Co będzie dalej z Grupą Wagnera i Redutą? Na razie, wydaje się, że nikt nie planuje w radykalny sposób rozprawiać się z wagnerowcami – zresztą byłoby to trudne, ryzykowne i z punktu widzenia Moskwy – całkowicie niepotrzebne. Postawiono więc raczej na ponowne podporządkowanie organizacji Kremlowi, pod nowym przywództwem i pod ściślejszą kontrolą. Nowy dowódca Grupy Wagnera, Anton „Lotos” Jelizarow, choć wrogi Putinowi, wydaje się rozumieć, że nie warto zaostrzać konfliktu, a złożenie hołdu pozwoli mu zachować i życie, i stanowisko. Grupa Wagnera będzie prawdopodobnie nadal działać pod własną nazwą – w końcu to marka rozpoznawalna i respektowana, zwłaszcza w Afryce. Jednocześnie mniej formalnie zostanie podporządkowana dowództwu Reduty – a w każdym razie Reduta ma stanowić przeciwwagę dla wpływów Jelizarowa.
To najbliższa przyszłość, a co się stanie w dłuższej perspektywie, nie sposób dziś przewidzieć. Być może ministerstwo obrony zdoła ostatecznie podporządkować sobie Grupę Wagnera, a może Jelizarow, gdy nabierze sił, ponownie wypowie posłuszeństwo Kremlowi. Czy Reduta po przejęciu imperium Prigożyna, o ile w ogóle jej się to uda, pozostanie posłuszna władzom? Czy też kolejny watażka, który wyrośnie zbyt wysoko, zacznie marzyć o niezależności? Stawianie jednoznacznych prognoz byłoby ryzykowne – wydarzenia ostatnich miesięcy, od zdobycia Bachmutu przez pucz po gościnę udzieloną wagnerowcom przez Łukaszenkę i śmierć Prigożyna, pokazały dobitnie, że świat rosyjskich najemników jest nieprzewidywalny.
Ale nie licząc skutków dla wewnętrznej polityki Rosji czy wojny frakcji, metoda załatwiania interesów rękami najemników będzie miała także bardziej dalekosiężne konsekwencje. Wojna w Ukrainie wytworzyła klasę przedsiębiorców wojennych, watażków, dysponujących prywatnymi wojskami, pieniędzmi i politycznymi ambicjami, ludzi żyjących z wojny i dla wojny, nieprzewidywalnych i groźnych. Do czego był gotów posunąć się Prigożyn, zobaczył świat podczas czerwcowych wydarzeń, gdy „kucharz Putina” zajął Rostów nad Donem i szedł na Moskwę. Do czego zdolni będą ludzie, którzy przyjdą po nim, dopiero się przekonamy.
autor zdjęć: Associated Press/East News
komentarze