„Air Defender ’23”, czyli obrońcy nieba w akcji. W czasie największych w historii NATO ćwiczeń sił powietrznych będzie współdziałało 10 tys. żołnierzy wyposażonych m.in. w myśliwce F-35, F-16, Eurofighter Typhoon, transportowce Herkules i CASA oraz tankowce, takie jak KC-135 i KC-46. Wśród uczestników manewrów są oczywiście Polacy. Jakie zadania stoją przed nimi?
– To jasny sygnał, że NATO jest gotowe do obrony każdego centymetra swojego terytorium – powiedziała o ćwiczeniach „Air Defender ’23” Oana Lungescu, rzeczniczka prasowa Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dodała, że manewry odbywają się w wyjątkowym momencie, kiedy świat mierzy się z największym od pokoleń kryzysem bezpieczeństwa. – To również demonstracja silnej więzi między Europą a Ameryką Północną – zaznaczyła.
Udział w „Air Defenderze ’23”, który rozpoczął się w poniedziałek, bierze 10 tys. żołnierzy z 25 państw. Wśród nich są sojusznicy m.in. z Belgii, Bułgarii, Czech, Danii, Grecji, Węgier, Rumunii, Słowenii, Turcji, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych. Po raz pierwszy w barwach NATO ćwiczy też Finlandia, nie zabrakło również wojskowych ze Szwecji, która stara się o wstąpienie w szeregi Sojuszu. Polskę reprezentują żołnierze z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego, 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego, a także 6 Brygady Powietrznodesantowej.
Podczas realizacji zadań sojusznicy będą korzystali łącznie z 250 statków powietrznych. Najwięcej z nich, bo niemal sto, na ćwiczenia wysłały Stany Zjednoczone. Wśród nich są myśliwce F-15, F-16, F-18 i oczywiście F-35, a także szturmowce A10, transportowce C17 i C130 oraz tzw. latające cysterny – KC-135 i KC-46, umożliwiające tankowanie innych maszyn w powietrzu. Z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii na manewry przyleciały myśliwce Eurofighter Typhoon, z Finlandii F/A 18, z Turcji i Grecji F-16, a NATO skierowało do udziału w przedsięwzięciu samolot wczesnego ostrzegania AWACS. Po raz pierwszy w tego typu ćwiczeniach bierze także udział transportowiec japońskich sił zbrojnych.
Podczas ćwiczeń „Air Defender ’23” maszyny stacjonują łącznie w 26 lokalizacjach, głównie na terenie Niemiec. A do realizacji jakich zadań zostaną zaangażowane? Jak informuje Bundeswehra, największy nacisk został położony na budowanie interoperacyjności między sojusznikami. Scenariusz manewrów natomiast opiera się na założeniach artykułu 5 Paktu Północnoatlantyckiego, dotyczącego konieczności obrony terytorium NATO przed atakiem przeciwnika. Dlatego w czasie manewrów żołnierze każdego dnia będą realizowali 200 misji oraz trzy połączone operacje lotnicze. Podczas COMAO (ang. Composite Air Operation – złożone operacje powietrzne), bo taką nazwę nosi ten drugi rodzaj zadań, do działania zostaną skierowane różnego rodzaju statki powietrzne, takie jak samoloty rozpoznawcze, myśliwce czy tankowce. Jednorazowo może to być nawet 80 maszyn. Co istotne, zaangażowani do działania piloci będą występować w różnych rolach, zarówno sojuszniczych, jak i wrogich sił. Dzięki temu w przestrzeni powietrznej będą rozgrywały się walki, uczestnicy przećwiczą także neutralizację rozmaitych celów, obronę terytoriów i tankowanie maszyn. Będą też wspierali działania wojsk lądowych.
Polscy żołnierze, którzy zostali skierowani do udziału w ćwiczeniach „Air Defender ’23”, mają już za sobą realizację pierwszych zadań. Myśliwce F-16 z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego współdziałały z amerykańskim tankowcem, dzięki czemu wojskowi przetestowali procedury obowiązujące podczas uzupełniania paliwa w powietrzu. Przed nimi kolejne zadania. Piloci ze swoimi Jastrzębiami zostaną zaangażowani do działania podczas realizacji misji COMAO, CAS (ang. Close Air Support, czyli wsparcia lotniczego) i DCA (ang. Defensive Counter Air, czyli działania defensywne przeciwko środkom powietrznym).
W czasie „Air Defendera ’23” ćwiczyły już także transportowce z 3 Skrzydła. – Żołnierze trenowali rozładunek Casy na lotnisku w Niemczech i zrzut różnego rodzaju ładunków z pokładu Herkulesa – wyjaśnia mjr Martyna Fedro-Samojedny, rzeczniczka prasowa 3 SLTr. Podczas realizacji tego ostatniego zadania współpracowali z wojskowymi z 6 Brygady Powietrznodesantowej, a konkretniej z kompanii zabezpieczenia-desantowania 6 Batalionu Logistycznego z Krakowa. Spadochroniarze specjalizują się m.in. w przygotowywaniu ładunków towarowych do zrzutu, czyli tzw. tary desantowej. – Zrzuty towarowe odbyły się we wtorek na lądowisku Celle-Scheuen niedaleko Hanoweru w Niemczech – mówi chor. Grzegorz Zajączkowski z kompanii zabezpieczenia-desantowania. – Przygotowane przez nas ładunki zostały umieszczone na pokładzie jednego polskiego i dwóch amerykańskich samolotów C-130 Hercules. Z polskiego C-130 zrzucono platformę desantową ważącą około 1500 kg, a z amerykańskich transportowców desantowano w sumie osiem mniejszych ładunków, z których każdy ważył ponad pół tony – wyjaśnia podoficer.
Zrzucona w Niemczech platforma desantowa PDS typu V (Platform Delivery System) miała 8 stóp długości. Przygotowanie takiego ładunku zajęło żołnierzom około czterech godzin. – Musimy być dokładni i działać zgodnie z instrukcjami. Ważny jest np. sposób przymocowania ładunku do platformy, odpowiednie rozłożenie ciężaru, by platforma zachowała właściwy środek ciężkości, a także montaż systemu spadochronowego – tłumaczą spadochroniarze. Dodają, że na PDS-ach desantowany może być sprzęt wojskowy i uzbrojenie. W przypadku platform desantowanie odbywa się metodą ekstrakcyjną. Oznacza to, że po otwarciu rampy samolotu uwalniany jest spadochron, który napełniwszy się powietrzem, wyciąga z pokładu PDS-a. Przygotowanie mniejszych, półtonowych zasobników CDS (Container Delivery System) zajmuje żołnierzom nieco mniej czasu. Tego rodzaju zasobniki najczęściej opuszczają pokład samolotu metodą grawitacyjną. Co to znaczy? Lecący nad zrzutowiskiem transportowiec otwiera rampę i zwiększa pochylenie o kilka stopni. Wówczas kontenery wyjeżdżają na zamontowanych wcześniej rolkach. CDS-y mają zwykle wymiary 1,22 x 1,22 m i mogą ważyć nie więcej niż tonę. Zasobniki służą np. do transportu wody, pożywienia, amunicji, umundurowania czy środków pomocy medycznej.
W czasie ćwiczeń „Air Defender ’23” zasobniki CDS i platformy PDS desantowane były z lecących z prędkością 220 km/h transportowców na wysokości około 200 m. Giganty opadały na ziemię zaledwie 20 s, a niesione były przez spadochrony G-12. Czasza takiego spadochronu ma 400 m2 powierzchni.
To jednak dopiero początek wyzwań, którym podczas manewrów będą musieli sprostać wojskowi. Potrwają one bowiem do 23 czerwca. Bundeswehra poinformowała, że występujące w tym czasie duże natężenie ruchu w przestrzeni powietrznej może mieć wpływ na ruch samolotów cywilnych. Jednocześnie kierownictwo ćwiczeń zapewnia, że przyłoży dużą wagę do tego, aby inne loty nie były odwoływane, a co najwyżej opóźnione. Organizator powietrznych manewrów zapewnia, że wszystkie scenariusze realizowane przez sojuszników są fikcyjne, o czym świadczy fakt, iż przygotowania do manewrów rozpoczęły się w 2018 roku, nie mają więc one związku z rosyjską agresją na Ukrainę.
autor zdjęć: NATO Air Command, Christian Timmig/ Bundeswehr, 31 Baza Lotnictwa Taktycznego
komentarze