moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Maszerowali, lecz nie ginęli

Dumne hasło Legii Cudzoziemskiej: „Legio Patria Nostra” nie było jedynie propagandowym sloganem. Od samego początku istnienia Legia stała się także „ojczyzną” dla Polaków, którzy z różnych powodów musieli opuścić kraj. Było ich momentami tak wielu, że wśród legionistów innych narodowości krążyło żartobliwe powiedzenie, iż „służą w polsko-francuskiej Legii Cudzoziemskiej”.


Oddział Legii Cudzoziemskiej w miejscowości Sidi Bel Abbès w Algierii, lata trzydzieste XX w.

Jednym z najsłynniejszych legionistów o polskich korzeniach był syn cesarza Napoleona Bonaparte i Marii Walewskiej, hrabia Aleksander Florian Józef Colonna-Walewski. Ten bohater powstania listopadowego i dyplomata zabiegający w Europie Zachodniej o sprawę polską, po klęsce w 1831 roku pozostał we Francji. Zanim jednak otrzymał francuskie obywatelstwo, musiał rok odsłużyć w cudzoziemskim regimencie walczącym z Berberami w Algierii. I tak miał więcej szczęścia od większości swych rodaków, gdyż służbę w Legii Cudzoziemskiej rozpoczynał od stopnia kapitana i często był wysyłany na misje dyplomatyczne na dwory algierskich władców. Omijało go więc nierzadko to, co było chlebem powszednim zwykłych legionistów – długie marsze w żarze afrykańskiego słońca i krwawe walki na pustyni. Gdyż drugie zawołanie po „Legio Patria Nostra” od samego początku Legii Cudzoziemskiej brzmiało: „Maszeruj albo zdychaj!” i również nie było w nim żadnej przesady…

Legię Cudzoziemską (La Légion Étrangère) powołał do życia swymi ordonansami z 9 i 10 marca 1831 roku król Ludwik Filip I. W ten sposób chciał wesprzeć swą Armię Afrykańską, która podbijała kolejne obszary Afryki Północnej (zwłaszcza Algierii), a zarazem pozbyć się ze swego królestwa licznych i uciążliwych uchodźców politycznych – w tym uciekających z Polski przed gniewem cara powstańców listopadowych. Nowa formacja miała składać się wyłącznie z najemnych obcokrajowców, przy dopuszczeniu Francuzów do kadry oficerskiej. Żołnierzy grupowano w odrębnych batalionach narodowych zorganizowanych na modłę francuskiej piechoty liniowej: osiem 112-osobowych kompanii. Ochotnicy podpisujący kontrakt na trzy–pięć lat musieli mieć skończone osiemnaście lat, a nie przekraczać czterdziestu, i co najmniej 155 cm wzrostu. Wszystko to zobowiązani byli potwierdzić metryką urodzenia, musieli także wykazać się dobrym zdrowiem i charakterem (potwierdzonym świadectwem moralności!). Ponadto artykuł 1 ordonansu królewskiego mówił: „Zezwala się sformować w granicach Królestwa Legię Cudzoziemską, ta jednak będzie mogła zostać użyta tylko poza kontynentalnym terytorium Królestwa”. Ten przepis, jak i wszystkie powyższe szybko zostały zweryfikowane. Najpierw odstąpiono od świadectwa moralności, następnie zezwolono na anonimowość rekrutów, mieszaninę narodowości, a gdy wymagała tego wojna – machano ręką i na warunki fizyczne; jednocześnie utrwaliło się wydawanie komend wyłącznie w języku francuskim. Tak więc artykuł 1 stał się tylko teorią, gdy na przykład rzucono Legię do krwawego tłumienia Komuny Paryskiej…

Zanim to jednak nastąpiło, Legia umacniała francuskie władztwo w północnoafrykańskim Maghrebie, walcząc od 1833 roku przede wszystkim z wojowniczym plemieniem algierskich Kabylów. To tutaj legioniści, motywowani do walki drakońskimi karami, w morderczym żarze pustynnego słońca ukuli słynne powiedzenie: Marche ou crève! – „Maszeruj albo zdychaj!”. W 1843 roku po zdobyciu kabylskiej twierdzy Sidi Bel Abbès powstały w niej pierwsze koszary Legii, a z czasem stała się ona „stolicą” (nazywaną oficjalnie bazą-matką) francuskiej Legii Cudzoziemskiej i była nią aż do 1962 roku, gdy Algieria odzyskała niepodległość. W latach czterdziestych XIX wieku wprowadzono też na umundurowanie białe kepi, które jednak zostało symbolem Legii dopiero po zakończeniu II wojny światowej.

Legionista Zygmunt Jatczak na okręcie w Adenie, kwiecień 1952.

Od Hiszpanii po Krym

Oprócz wojen w Afryce Północnej, Legia od 1835 roku zmuszona była wziąć udział w wojnie domowej w Hiszpanii. Wtedy Ludwik Filip sprzedał większość swych cudzoziemskich oddziałów za 80 tys. franków w złocie królowej-regentce Marii Krystynie, która sprawując regencję nad córką Izabelą, walczyła z pretendentem do tronu hiszpańskiego Don Carlosem, bratem jej zmarłego męża Ferdynanda VII. W tym konflikcie szerzej słyszy się o Polakach legionistach walczących po stronie krystynasów – przede wszystkim o pułku polskich lansjerów Legii podpułkownika Henryka Krajewskiego. Polscy lansjerzy odznaczyli się w dwóch krwawych bitwach. Mianowicie 26 kwietnia 1836 roku pod Tirapegui w Kraju Basków kontrnatarcie szwadronów Krajewskiego wsparte artylerią powstrzymało atak kilku tysięcy karlistowskich kawalerzystów. Do drugiego starcia z udziałem Polaków doszło w wąwozie koło Zubiri 1 sierpnia 1836 roku, gdy swą szarżą przełamali nieprzyjacielską obronę i wdarli się w głąb płaskowyżu. Mimo tych sukcesów oddziały Legii w Hiszpanii wykrwawiły się w kolejnych bitwach i potyczkach i do 1838 roku praktycznie przestały istnieć. 16 listopada 1835 roku król Francuzów pod naciskiem dowództwa w Algierii powołał nową Legię Cudzoziemską, w której z miejsca znaleźli się też polscy rekruci. Między innymi na przykładzie fizyliera Jana Staniewicza (zaciąg do Legii z 1844) i fizyliera Aleksandra Matusiewicza (zaciąg 1847) możemy stwierdzić, że polscy ochotnicy musieli ukrywać swe sympatie polityczne, gdyż obaj wymienieni żołnierze zostali skreśleni z ewidencji Legii i odesłani do Europy po tym, jak zadeklarowali chęć udziału w rewolucyjnych wydarzeniach Wiosny Ludów.

Legia, a co za tym idzie służący w niej Polacy, wzięła też udział w wojnie krymskiej (1853–1856), włoskiej wojnie wyzwoleńczej (1859) i w meksykańskiej awanturze cesarza Napoleona III (1861–1867). Z tą ostatnią związane jest święto Legii Cudzoziemskiej obchodzone 30 kwietnia. W tym dniu 1863 roku 3 kompania Legii – 62 żołnierzy i trzech oficerów – pod dowództwem jednorękiego kapitana Jeana Danjou stawiła w ruinach hacjendy Camerone (hiszp. Camarón) zażarty opór dwutysięcznej armii meksykańskiej. Bitwę przeżyli jedynie ranny podporucznik Maudet i trzech legionistów, ale Legia okryła się wielką sławą. Wśród poległych bohaterów znaleźli się sierżant Morzycki oraz legioniści Bogucki i Górski.

Legioniści w polskich szeregach

Po wybuchu powstania styczniowego wielu weteranów afrykańskich, krymskich czy meksykańskich kampanii Legii postanowiło wspomóc sprawę narodową i czynnie włączyło się do powstania. Okazało się wtedy, że ich doświadczenie w walce z algierskimi Kabylami i taktyka stosowana tam przez Legię znakomicie nadają się do działań partyzanckich, jakie wymusiła walka z przeważającymi siłami armii carskiej. Trzeba tutaj wymienić między innymi takich dowódców „partii partyzanckich”, jak Edmund Callier (w szeregach Legii brał udział w wojnie krymskiej), naczelnik mazowieckich sił zbrojnych; Aleksander Matuszewicz (kampanie w Algierii i wojna krymska), dowódca dywizjonu konnego, na czele którego 12 września 1863 roku pobił znacznie liczniejsze roty carskie pod Lutomierskiem; Jan Staniewicz (ps. Stanisław Pisarski, żołnierz Legii północnoafrykańskiej), wojskowy naczelnik powiatu szawelskiego; Paweł Gąsowski „Pawełek” – ten były oficer rosyjski tym się różni od wyżej wymienionych dowódców, że swą przygodę z Legią rozpoczął już po upadku powstania styczniowego. Wsławiwszy się jako dowódca mazowieckiej jazdy powstańczej, w listopadzie 1864 roku podpisał z Legią pięcioletni kontrakt w Lyonie. Wysłany został najpierw do Afryki, a w 1865 roku trafił do Meksyku, gdzie za swą służbę fizylier Gąsowski otrzymał okolicznościowy medal.

Pod koniec XIX wieku ekspansja kolonialna Francji zaprowadziła jej Legię Cudzoziemską na kontynent azjatycki. Z czasem Indochiny stały się najbardziej krwawym miejscem w historii tej formacji, ale w XIX stuleciu południowa Azja rozpalała wyobraźnię kolejnych kandydatów do egzotycznej przygody. Należał do nich Władysław Jagniątkowski, który jako jeden z nielicznych cudzoziemców dosłużył się w Légion Étrangère wysokiego stopnia oficerskiego. Przyszły kapitan Legii urodził się 7 grudnia 1859 roku w Michałowie nad Pilicą. Od najmłodszych lat przejawiał pasję do nauk ścisłych i technicznych. Skończył z wyróżnieniem Mikołajewską Szkołę Inżynieryjno-Wojskową w Petersburgu. Jednak w 1885 roku przerwał obiecującą karierę w armii rosyjskiej i po złożeniu dymisji wyjechał do Paryża. Tutaj trudne realia emigracyjne zweryfikowały jego marzenia o karierze w armii francuskiej lub naukowej i 1 lipca 1887 roku Jagniątkowski wstąpił w szeregi Legii Cudzoziemskiej. Jak napisał w swych pamiętnikach: „Odczuwałem już w sobie ducha legionisty, czułem, że jeżeli sposobność się nadarzy, to będę walczył jak lew i jeżeli kula mnie ominie, to wkrótce zostanę oficerem”.

O dziwo, marzenie Jagniątkowskiego spełniło się co do joty. Maroko, Tonkin, Annam (Wietnam Środkowy), Senegal, Dahomej, Madagaskar… to kolejne szczeble kariery legionisty, kaprala, sierżanta i wreszcie porucznika Jagniątkowskiego. Ale nie był on też zwykłym legionistą – dowództwo dostrzegło jego zdolności techniczne: między innymi za precyzyjne wykonanie planów topograficznych otrzymał Order Smoka Annamu, a za udział w tłumieniu powstania bokserów (1899–1901) najwyższe francuskie odznaczenie wojskowe – Legię Honorową oraz awans do stopnia kapitana. W 1890 roku Jagniątkowskiemu przyznano obywatelstwo francuskie, dzięki czemu został dowódcą fortów na Riwierze Francuskiej. Wtedy też odkrył w sobie talent literacki i w licznych książkach opisał swe doświadczenia legionowe z egzotycznych krajów.

W okopach Wielkiej Wojny

Wybuch I wojny światowej zastał kapitana Jagniątkowskiego w Krakowie, gdzie osiadł po przeniesieniu go w stan spoczynku w 1912 roku. Jednak na wieść o wojnie ekslegionista od razu wyjechał nad Sekwanę i powrócił do czynnej służby. W 1917 roku pomógł generałowi Józefowi Hallerowi w organizowaniu Błękitnej Armii, z którą wrócił w 1919 roku do Polski. Tutaj na czele 43 Pułku Strzelców Kresowych im. Bajończyków wyruszył na Wołyń i brał udział w walkach o utrwalenie wschodnich granic Rzeczypospolitej. Następnie został członkiem międzynarodowej komisji do spraw regulacji przebiegu granicy polsko-czechosłowackiej. W II Rzeczypospolitej jego zasługi zostały docenione – pełnił między innymi obowiązki szefa saperów Okręgu Generalnego Warszawa, wykładał w Szkole Podchorążych Inżynierów w Warszawie, a także współtworzył plany rozbudowy polskiej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Ponadto przez cały czas publikował książki i artykuły. Władysław Jagniątkowski zmarł 8 stycznia 1930 roku w Warszawie.

Film: Jarosław Malarowski/ PZH

Innym ekslegionistą, który zrobił karierę w niepodległej Polsce, był pułkownik Wacław Kostek-Biernacki – między innymi organizator i nadzorca niesławnego tzw. miejsca odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Biernacki, w młodości bojownik PPS, zagrożony aresztowaniem i zsyłką na Syberię, przez Galicję uciekł do Francji i zaciągnął się do Legii Cudzoziemskiej. W 1908 roku wziął udział w tłumieniu kolejnego powstania w Algierii, ale niedługo potem zdezerterował i w 1914 roku był już szefem żandarmerii w I Brygadzie Kadrowej Legionów.

Najsłynniejszym pododdziałem Legii Cudzoziemskiej z polskimi ochotnikami jest kompania bajończyków. Jej 250 żołnierzy zostało praktycznie wybitych do nogi w ciągu pierwszego roku wojny. Pozostała po nich legenda i sztandar do dziś przechowywany w Muzeum Wojska Polskiego. Oczywiście setki legionistów Polaków – jak wymienieni Jagniątkowski i Kostek-Biernacki – walczyły w szeregach innych oddziałów Legii na ogromnym obszarze frontu zachodniego, pełniąc służbę w Afryce Północnej oraz biorąc udział w kolejnych konfliktach po Wielkiej Wojnie, jak chociażby interwencja mocarstw zachodnich przeciw bolszewikom w wojnie domowej w Rosji.

Grupa legionistów na Saharze, 1935.

W niepodległej Polsce zaciągi Polaków do Legii Cudzoziemskiej nie ustawały, ale miały one już głównie charakter ekonomiczny lub były spowodowane ucieczką przed wymiarem sprawiedliwości. Raporty polskich służb konsularnych z okresu międzywojennego wskazywały, że w czasie światowego kryzysu gospodarczego oraz w latach trzydziestych w oddziałach francuskiej Legii Cudzoziemskiej na terytorium Afryki Północnej przebywało 800–3000 legionistów polskiego pochodzenia. Rozbieżność ta brała się stąd, że władze francuskie nie dopuszczały polskich służb dyplomatycznych do formacji legionowych i były to tylko dane szacunkowe.

Tym bardziej należy podkreślić fakt, że w pierwszej połowie lat trzydziestych jednej z działaczek polonijnych w Maroku, Ninie Fuchsowej, udało się zdobyć pozwolenie i zorganizować w jednym z garnizonów legionowych świetlicę polską, wokół której gromadzili się polscy legioniści. Konsulat RP z Marsylii za jej pośrednictwem dostarczał legionistom polską i polonijną prasę oraz książki.

Braterstwo broni z karpatczykami

Przebieg II wojny światowej spowodował, że szlaki Wojska Polskiego niejednokrotnie skrzyżowały się ze szlakami Legii Cudzoziemskiej. W maju 1940 roku żołnierze Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich walczyli ramię w ramię z legionistami 13 Półbrygady Legii Cudzoziemskiej w Narwiku. Jesienią 1939 roku powstała w Syrii francuska Armia Lewantu, na której czele stanął generał Maxime Weygand. Trzon tej armii stanowiła Legia Cudzoziemska, a nierozerwalnie związana jest z nią historia jednej z najlepszych jednostek Wojska Polskiego – Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Znamienne, że wielu legionistów polskiego pochodzenia po upadku Francji wstępowało do brygady, mimo że groziła im utrata przywilejów i praw zyskanych dotychczasową służbą. Tak jednego z nich zapamiętał podporucznik Adolf Maria Bocheński – należący do najodważniejszych obrońców twierdzy Tobruk: „Dowódca [3] plutonu miał jakiś dziwny kompleks na punkcie zdobywania włoskiej pozycji betonowej zwanej R7, czyli siódemki. Te marzenia również wpoił w swych żołnierzy. Jeden z nich, niejaki K. z Legii Cudzoziemskiej, porwał kiedyś wiązkę granatów ręcznych i pogonił sam jeden ku liniom włoskim krzycząc, że chce zdobyć R7. Pogoń wysłana za nim nie mogła go zawrócić, gdyż oświadczył, że wykona jedynie rozkaz wypowiedziany w języku francuskim. Ułożono więc jakieś zdanie francuskie i wysylabizowano je, dzięki czemu wrócił”. W Afryce, a następnie na froncie włoskim karpatczycy spotkali się także z weteranami spod Narwiku – słynną już 13 Półbrygadą Legii Cudzoziemskiej (która między innymi zatrzymała wojska Rommla pod Bir Hakeim na przełomie maja i czerwca 1942 roku).

Żołnierze Legii Cudzoziemskiej przed koszarami. W środku stoi Polak z Sosnowca – legionista Szostak, lata trzydzieste XX w.

Z AK do Legii

Koniec wojny w Europie nie oznaczał dla Legii powrotu do garnizonowego życia. Wręcz przeciwnie. Jej punkty werbunkowe od maja 1945 roku przeżywały prawdziwe oblężenie: białe kepi zakładali na głowy byli żołnierze Wehrmachtu, własowcy, upowcy, ustasze i czetnicy; nie brakowało też Polaków – akowców czy partyzantów z NSZ, zgłaszali się także zdemobilizowani żołnierze PSZ na Zachodzie, którzy nie chcieli wracać do zajętej przez Sowietów Polski lub wegetować w Anglii czy Kanadzie. Wszyscy byli „mile widziani”, gdyż Francja z marszu po niezbyt chlubnej wojnie w Europie ruszyła do odbudowy swego kolonialnego imperium.

Jednym z Polaków, którzy zaznali „piekła Indochin” w szeregach Legii Cudzoziemskiej, był Zygmunt Jatczak „Ryszard”, żołnierz Kedywu AK, a następnie elitarnych batalionów Powstania Warszawskiego – „Miotła” i „Czata 49”. Po wyzwoleniu z obozu jenieckiego i służbie w oddziałach wartowniczych na terenie Niemiec w czerwcu 1947 roku Jatczak zaciągnął się do Legii Cudzoziemskiej. Rok później był już w Indochinach. Jak podkreślał w swych wspomnieniach, Polaków w Legii spotkał niewielu: „Początkowo w Sidi Bel Abbes jeszcze paru było, był jeden, z którym się nawet przyjaźniłem w Saidzie i Sidi Bel Abbes, taki młody blondynek, był z NSZ, służył w Brygadzie Świętokrzyskiej ‘Bohuna’ [pułkownika Antoniego Szackiego]. Drugi Polak, którego spotkałem […] z korpusu Andersa się wywodził.

Ten trafił do Legii, bo policja włoska go ścigała. Razem ze swoją żoną, Włoszką, coś kombinowali, jakiś nielegalny handel, no i grunt mu się zaczął palić pod nogami, to uciekł do Legii. Tego mojego kolegę, blondyna to wysłali do 3 pułku w Tonkinie, na północy Indochin, tam były bardzo ciężkie walki, jestem przekonany, że na pewno tam zginął”. Legionista Jatczak miał szczęście, gdyż służył na południu, w rejonie Sajgonu, i ominęła go „golgota Legii” (nazywana też wietnamskim Camerone), czyli bitwa pod Đien Bien Phŭ, gdzie od 13 marca do 6 maja Legia straciła 1726 żołnierzy, 1700 było zaginionych, a do niewoli dostało się 11 tys. (niewielu było dane powrócić do kraju). Zygmunt Jatczak przypłynął do Francji w 1952 roku i nie przedłużył kontraktu z Legią; w 1959 wrócił do Polski.

Po katastrofie w Indochinach kolonialne złudzenia Republiki Francuskiej zaczęły się rozwiewać i w Afryce Północnej. Jak wyżej już napisano, w 1962 roku Legia Cudzoziemska musiała opuścić swe bazy w Algierii. Z wielu afrykańskich baz do dzisiaj pozostał własnością Légion Étrangère jedynie fort Monclar w Dżibuti, co nie znaczy, że Afryka przestała Legię „interesować” (wystarczy przywołać słynne akcje legionowych spadochroniarzy w Kolwezi czy w Zairze w 1986 i 1987 roku). Obecnie Legia Cudzoziemska stanowi trzon francuskich Sił Szybkiego Reagowania i na przykład widząc w relacjach telewizyjnych z różnych misji wojskowych, stabilizacyjnych czy pokojowych żołnierzy francuskich, w prawie stu procentach można mieć pewność, że to legioniści, i tak jak dawniej, niektórzy z nich to Polacy.

Źródła cytatów

R. Bielecki, „Polacy w Legii Cudzoziemskiej 1831–1879”, Warszawa – Łódź 1992.
J. Knopek, „Polonia w krajach Maghrebu”, „Dzieje Najnowsze”, 31/3/1999, s. 101–112.
P. Korczyński, „Przeżyłem wojnę… Ostatni żołnierze Walczącej Polski”, Kraków 2021.
R. Marcinek, „Legia Cudzoziemska wczoraj i dziś”, Kraków 1998.
P. Montagnon, „Historia Legii Cudzoziemskiej od 1831 roku do współczesności”, tłum. P. Wrzosek, Wrocław 2006.
„Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich”, praca zbiorowa, Kraków – Warszawa 2015.

Piotr Korczyński

autor zdjęć: NAC, zbiory Z. Jatczaka, Domena Publiczna

dodaj komentarz

komentarze


Medycyna „pancerna”
 
Polskie Pioruny bronią Estonii
Świąteczne spotkanie pod znakiem „Feniksa”
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Bohaterowie z Alzacji
Polskie Casy będą nowocześniejsze
Nowa ustawa o obronie cywilnej już gotowa
Olimp w Paryżu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Kluczowa rola Polaków
Kluczowy partner
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wstępna gotowość operacyjna elementów Wisły
Miliardowy kontrakt na broń strzelecką
Kosmiczny zakup Agencji Uzbrojenia
Wszystkie oczy na Bałtyk
Posłowie o modernizacji armii
Wybiła godzina zemsty
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Jeniecka pamięć – zapomniany palimpsest wojny
Ryngrafy za „Feniksa”
„Szczury Tobruku” atakują
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Opłatek z premierem i ministrem obrony narodowej
Trzecia umowa na ZSSW-30
Sukces za sukcesem sportowców CWZS-u
Polska i Kanada wkrótce podpiszą umowę o współpracy na lata 2025–2026
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Rosomaki i Piranie
Zmiana warty w PKW Liban
Jak Polacy szkolą Ukraińców
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Czworonożny żandarm w Paryżu
W hołdzie pamięci dla poległych na misjach
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Wiązką w przeciwnika
Fundusze na obronność będą dalej rosły
„Czajka” na stępce
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Szkoleniowa pomoc dla walczącej Ukrainy
Łączy nas miłość do Wojska Polskiego
Świąteczne spotkanie na Podlasiu
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
W Toruniu szkolą na międzynarodowym poziomie
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Olympus in Paris
Chirurg za konsolą
Estonia: centrum innowacji podwójnego zastosowania
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Determinacja i wola walki to podstawa
„Niedźwiadek” na czele AK
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Zimowe wyzwanie dla ratowników
Poznaliśmy laureatów konkursu na najlepsze drony
W drodze na szczyt
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Rekord w „Akcji Serce”
Prawo do poprawki, rezerwiści odzyskają pieniądze
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Kadeci na medal
Awanse dla medalistów
Opłatek z żołnierzami PKW Rumunia
21 grudnia upamiętniamy żołnierzy poległych na zagranicznych misjach
Rosomaki w rumuńskich Karpatach

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO