moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Lekcja prosto z frontu

Wojska obrony terytorialnej muszą być integralnym elementem nowoczesnej armii. Założenia przyjęte przed laty przez Polskę, państwa bałtyckie i nordyckie okazały się słuszne. Potwierdzają to doświadczenia z wojny w Ukrainie. – Rosjanie nie wierzyli, że społeczeństwo stawi im opór i będzie gotowe do obrony ojczyzny – mówi Piotr Żochowski z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Kilka tygodni po wybuchu wojny w Ukrainie media obiegła informacja o tym, że pracownik ukraińskiej poczty z przenośnego przeciwlotniczego zestawu rakietowego zestrzelił wart miliony dolarów rosyjski samolot. Bohaterem okazał się emerytowany oficer, kpt. rez. Serhij Czyżykow. Po wybuchu wojny na ochotnika zgłosił się do obrony terytorialnej (OT), a następnie, wyposażony w ręczny, naprowadzany na podczerwień system pocisków ziemia–powietrze Igła-1, zestrzelił nad Czernihowem szturmowy Su-34.

Innym razem ukraińscy żołnierze ze 127 Brygady Obrony Terytorialnej z Charkowa zniszczyli najnowszy czołg T-90M. Duma rosyjskich wojsk pancernych została trafiona z granatnika przeciwpancernego Carl Gustaf. Media donosiły również, że ukraińscy terytorialsi schwytali rosyjskiego majora, pilota myśliwca, po tym jak jego samolot został zestrzelony i rozbił się w Czernihowie. Przykładów skuteczności obrony terytorialnej w Ukrainie jest znacznie więcej. W mediach oraz na portalach społecznościowych nie brakuje informacji o sukcesach wojskowych, w tym terytorialsów, w obronie ukraińskiej stolicy i obwodu kijowskiego, Charkowa, Czernihowa czy Sum.

Oddolna inicjatywa

Siły obrony terytorialnej (SOT) w Ukrainie jako odrębny rodzaj sił zbrojnych powstały niespełna dwa miesiące przed wybuchem wojny z Rosją, a taką konieczność zapisano rok wcześniej w Strategii Bezpieczeństwa Wojennego Ukrainy. Utworzenie wojsk obrony terytorialnej zapisano także w ustawie z 2021 roku „O podstawach narodowego sprzeciwu”, która zakłada, że SOT zyskują samodzielność, szerokie kompetencje i odrębny budżet. Przyjęto ponadto, że obok sił głównych doraźnie – w razie zagrożenia – można także tworzyć pododdziały dywersyjne, czyli partyzantkę.

Nagłe przyspieszenie prac związanych z usankcjonowaniem obrony terytorialnej było związane z sytuacją bezpieczeństwa w Europie. – Koncentracja sił rosyjskich wzdłuż granicy ukraińskiej i widmo agresji militarnej sprawiły, że prace organizacyjne związane z budowaniem nowego rodzaju sił zbrojnych znacznie przyspieszyły – mówi Piotr Żochowski z Ośrodka Studiów Wschodnich. Nie oznacza to jednak, że w tamtejszej armii nie było wcześniej pododdziałów OT. Dr Dariusz Materniak, redaktor naczelny portalu polsko-ukraińskiego polukr.net i założyciel Fundacji Centrum Badań Polska-Ukraina, wyjaśnia, że takie pododdziały do 2022 roku funkcjonowały na podstawie rozporządzeń prezydenta i rządu. Ich powstanie związane było z wydarzeniami na kijowskim Majdanie, a potem z aneksją Krymu i wojną w Donbasie. – Na początku formowały się jednostki samoobrony, tzw. sotnie samoobrony Majdanu, które następnie przekształcono w bataliony ochotnicze. Wiele z nich walczyło potem w Donbasie w 2014 i 2015 roku – mówi Materniak.

O tym, że początków ukraińskiej OT należy szukać w 2014 roku, przekonują sami żołnierze tego państwa. – Wszystko dla nas zaczęło się osiem lat temu. Wtedy powstawały pierwsze jednostki obrony terytorialnej. Zasilali je ludzie, którzy mieli doświadczenie z walki w Donbasie. Niestety, ta inicjatywa później umarła, a jednostki OT po kilku latach wcielono do wojsk lądowych. Po 2014 roku wiele osób zgłaszało się do wojska lub pododdziałów ochotniczych, by się nauczyć walczyć i strzelać. Czuli taką potrzebę, więc szkolenia wojskowe odbywały się w wielu miejscowościach – wyjaśnia por. Andrij Kowalow, rzecznik kijowskiej 112 Brygady OT. On sam do armii wstąpił 24 lutego 2022 roku, czyli w dniu napaści Rosji na Ukrainę. Wcześniej pracował jako dziennikarz i analityk polityczny. Por. Kowalow w czerwcu na zaproszenie Centrum Operacyjnego MON przyjechał z wizytą studyjną do Polski. Razem z nim w Warszawie gościli kpt. Jurij Myronenko oraz szer. Serhij Didenko.

– Wejście w życie ustawy pozwoliło nam wcielać do pododdziałów OT ludzi, którzy nie mieli doświadczenia wojskowego – dodaje kpt. Jurij Myronenko, oficer odpowiedzialny w 112 Brygadzie za CIMIC, czyli współpracę wojska z władzami lokalnym i społeczeństwem. Myronenko z armią jest związany od trzech lat, wcześniej pracował dla organizacji pożytku publicznego i był dyrektorem największej w Ukrainie firmy chemicznej.

Oficerowie zwracają jednak uwagę na to, że pod pojęciem „obrona terytorialna w Ukrainie” kryje się nie tylko wojsko. Ukraińską OT trzeba wyraźnie podzielić na SOT, jako rodzaj sił zbrojnych, oraz terytorialne pododdziały samoobrony, które są organizowane przez władze administracyjne i samorządowe. – Najpierw zbiera się grupa, która z czasem wybiera swojego dowódcę i rejestruje działalność. Za ich wyszkolenie i wyposażenie odpowiadają władze samorządowe. Ludzie z takich ochotniczych pododdziałów samoobrony współpracują z wojskowymi brygadami OT – wyjaśnia kpt. Myronenko. O podziale na terytorialsów i samoobronę przypomina także Piotr Żochowski. – To jest właśnie fenomenem ukraińskim. Pododdziały ochotniczej obrony terytorialnej, które nie podlegają władzom wojskowym, są bardzo liczne, a zrzeszeni w nich ludzie niezwykle zdeterminowani i zmotywowani, by bronić swojego terytorium przed rosyjską agresją – mówi. Dodaje też, że te ochotnicze pododdziały ostatnio są szczególnie aktywne na południu Ukrainy. – Doświadczenia ukraińskie pokazują sensowność tworzenia obrony terytorialnej. Młodzi, zmotywowani ludzie, charakteryzujący się wysokim poziomem patriotyzmu, dają okupantowi popalić. Rosjanie nie byli przygotowani na to, że Ukraińcy uzyskają takie zdolności mobilizacyjne, a osoby o wysokim morale będą gotowe do walki zbrojnej. Nie wierzyli, że społeczeństwo stawi im opór i będzie gotowe do obrony ojczyzny – podkreśla analityk z OSW.

To jednak się stało. Ukraińcy podkreślają, że wojna połączyła społeczeństwo, a wszyscy mają jeden cel: bronić kraju przed atakiem Rosji. – W gabinetach łatwo mówić o powołaniach, szkoleniu, wyposażeniu czy wymaganiach wobec żołnierzy. Sytuacja zmienia się całkowicie, gdy toczy się wojna – mówi kpt. Myronenko. Oficer wspomina, że gdy pierwsze bomby spadły na Kijów, żołnierze natychmiast stawili się w swoich jednostkach. – W dowództwie 112 Brygady było sto osób. Po pierwszych starciach zrozumieliśmy, że Rosjan jest tak dużo, że sami nie damy rady – opowiada ukraiński oficer. – Wtedy na pomoc przyszli ochotnicy. To było pospolite ruszenie. Kilkanaście godzin później było nas już 1200. Po krótkim przeszkoleniu daliśmy ludziom broń i wysłaliśmy ich do walki. Kijów, Sumy, Czernihów – to właśnie w tych miejscowościach terytorialsi stanęli przeciwko rosyjskim czołgom i regularnemu wojsku.

Szer. Serhij Didenko (cztery miesiące temu dziennikarz i wydawca) jest przekonany o skuteczności ukraińskiej OT. – Bardzo szybko Rosjanie zorientowali się, że mamy przewagę. Ukraińcy walczyli w dobrze znanym sobie terenie, byli pewni siebie i zmotywowani. Urządziliśmy safari i polowaliśmy na „orków”. Wspierali nas myśliwi. Rosjanie ze strachu przestali wchodzić do centrów miast – relacjonuje Didenko.

W pierwszej kolejności zgłaszali się aktywiści, patrioci, osoby gotowe walczyć za swój kraj. – Wojna nas zmobilizowała i zjednoczyła. Rozwijaliśmy obronę terytorialną w czasie wojennym, ze wszystkimi tego plusami i minusami – mówi por. Andrij Kowalow. Prezydent Wołodymyr Zełenski zdecydował, że OT nie będzie działać wyłącznie terytorialnie, w swoich okręgach. Żołnierze formacji są kierowani na pierwszą linię frontu. Piotr Żochowski dodaje, że obecnie – na wypadek kolejnej dużej ofensywy rosyjskiej – znaczne rezerwy terytorialsów są utrzymywane w gotowości w zachodniej Ukrainie. Dodatkowo w kraju funkcjonuje Gwardia Narodowa, która podlega Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Siły te są również dobrze wyszkolone i uzbrojone.

Inspiracja z Polski

Skupmy się na siłach obrony terytorialnej, które pozostają w bezpośrednim podporządkowaniu ministra obrony narodowej. Na czele SOT-u stoi gen. Ihor Tanciura, który podlega głównodowodzącemu siłami zbrojnymi Ukrainy. Tworząc nowy rodzaj sił zbrojnych, Ukraińcy sformowali 25 brygad, po jednej dla każdego z 24 obwodów, na które podzielony jest kraj, oraz dodatkową 112 BOT w Kijowie. Zakładano, że w pierwszej kolejności będą przyjmowani do służby rezerwiści oraz osoby z doświadczeniem wojskowym, choć oczywiście od tych reguł mogą zdarzać się wyjątki. Pododdziały OT miały być przygotowane do działania na terenie poszczególnych miejscowości i terytorialnie podległych okręgów. Dodatkowo do zadań terytorialsów należałoby szkolenie rezerwistów i wsparcie ludności cywilnej w czasie kryzysu lub wojny. Długość szkolenia nowo przyjętego żołnierza miała być uzależniona od posiadanego doświadczenia, ale dla osób bez przeszkolenia wojskowego projektowano kilkutygodniowy kurs, a później – już w czasie służby – kilkudniowe szkolenia rotacyjne raz w miesiącu.

Ukraińcy przyznają, że duży wpływ na tworzenie nowego rodzaju sił zbrojnych miały rozwiązania dotyczące obrony terytorialnej na Litwie, Łotwie i w Estonii. – Litwini z tamtejszej OT bardzo nam pomagali w sprawach organizacyjnych i legislacyjnych – mówi por. Kowalow. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że struktura ukraińskiego SOT-u w znacznym stopniu przypomina przyjęte w Polsce rozwiązania dotyczące wojsk obrony terytorialnej. Gen. bryg. Maciej Klisz, zastępca dowódcy naszych wojsk obrony terytorialnej, przyznaje, że informacje na temat polskiego WOT-u były od 2019 roku przekazywane do Ukrainy. – Bardzo dużo pytań spływało do nas jeszcze trzy i dwa lata temu. Współpraca w tym zakresie i wymiana dokumentów były prowadzone przez wojskowych dyplomatów obu krajów – mówi generał. – Kształt komponentu OT na Ukrainie jest bardzo zbliżony do polskiego. Mamy podobną strukturę brygad, batalionów, kompanii. Widzimy też, że Ukraińcy, podobnie jak my, mają w swoich pododdziałach żołnierzy zawodowych i niezawodowych, podobnie jak my kierowali się podziałem administracyjnym kraju i tak samo jak my wykorzystują demografię – dodaje oficer.

Dowództwo WOT-u przyznaje, że w ostatnich latach formacje ochotnicze w wielu krajach się rozrastają. – Konieczności posiadania takich formacji nikt nie podważa już w Norwegii, Szwecji, Danii, Finlandii, Niemczech, Czechach, na Litwie, Łotwie czy w Estonii. Chyba nikt nie ma też wątpliwości, że przyjęte przed kilkoma laty rozwiązania dotyczące budowania polskiego WOT-u były słuszne. Od 24 lutego 2022 roku potrzeby tworzenia tego typu formacji dowodzi broniąca się Ukraina – podkreśla gen. Klisz. Dodaje też, że ukraińska OT skupia się na walce w terenach miejskich, budowie posterunków obserwacyjnych, niszczeniu logistyki i systemów dowodzenia okupanta oraz na pomocy ludności cywilnej. – Oni w praktyce realizują nasze hasła: obrona i ochrona oraz zawsze gotowi, zawsze blisko – podsumowuje.

Zastępca dowódcy WOT-u podkreśla, że najważniejsi dowódcy w Sojuszu Północnoatlantyckim są zgodni co do tego, że za obronę kraju nie odpowiada wyłącznie wojsko, ale całe społeczeństwo. – Dlatego naszym zadaniem jest łączyć to, co wojskowe z tym, co cywilne. Zwiększać możliwości obronne państwa, angażując różnego rodzaju instytucje, które w czasie konfliktu zbrojnego odegrają kluczową rolę – mówi gen. Klisz. Stąd też dowództwo WOT-u, bazując na doświadczeniach ukraińskich, przyspieszyło realizację pewnych porozumień np. ze Służbą Więzienną, Polskimi Kolejami Państwowymi, Lasami Państwowymi i Pocztą Polską. Terytorialsi są już po pierwszych szkoleniach z kolejarzami i leśnikami. – Nasze społeczeństwo ma zasoby, ale trzeba umieć je wykorzystać. Do niektórych umów przygotowywaliśmy się już od dłuższego czasu, ale nie ukrywam, że 24 lutego stał się katalizatorem dla wielu spraw. Bardzo szybko zawarliśmy np. umowę z PKP. Dlaczego? Ukraina pokazała, że kolej ma kluczowe znaczenie dla mobilności wojska – podkreśla Klisz.

Czego jeszcze polscy terytorialsi nauczyli się na przykładzie wojny w Ukrainie? Oficerowie z dowództwa WOT-u podkreślają, że słuszna na pewno była zasada doskonalenia zawodowego personelu, zwłaszcza młodszych dowódców. Chodzi tu o dowódców sekcji, plutonów i kompanii, którzy muszą rozumieć, czym jest „mission command”, czyli dowodzenie przez cele. – Potwierdzeniem tego jest funkcjonowanie szkoły podoficerskiej Sonda, utworzenie Centrum Szkolenia WOT i utrzymanie mobilnych zespołów szkoleniowych, co zapewnia nam utrzymanie standardów szkoleniowych w całej formacji – mówi zastępca dowódcy WOT-u. W przyszłości terytorialsi zamierzają jednak bardziej skupić się na zarządzeniu talentami, by odpowiednio wykorzystywać potencjał własnych żołnierzy i ich unikatowe kompetencje.

– Ukraina utwierdziła nas w przekonaniu, jak ważna jest znajomość swojego środowiska i regionu, że przyjęte przez nas podziały terytorialne, czyli tzw. stałe rejony odpowiedzialności dla batalionów, są słuszne. Widzimy, jak ważne na polu walki są dobra łączność, odpowiednie wyposażenie i zdolność do prowadzenia działań w nocy. Ale nade wszystko, że kluczowa w operacji obronnej jest integracja z wojskami operacyjnymi – podkreśla generał. W przypadku polskiego WOT-u to się już dzieje. Terytorialsi uczestniczą we wszystkich dużych ćwiczeniach wojsk operacyjnych.

Trudne sąsiedztwo

Nie tylko Polska, lecz także kraje bałtyckie, których rozwiązania zainspirowały Ukraińców, postawiły na rozbudowę wojsk obrony terytorialnej. Litwa, Łotwa i Estonia są niewielkimi państwami, zarówno jeśli chodzi o terytorium, jak też liczbę mieszkańców. Przekłada się to na ich ograniczony potencjał obronny, zwłaszcza w porównaniu z zasobami i możliwościami przeciwnika, którym mogłaby być przede wszystkim Rosja. Z tego względu ochotnicze formacje obronne powołano w krajach bałtyckich właściwie tuż po odzyskaniu przez nie niepodległości na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. W ciągu następnych trzech dekad zmieniał się zarówno zakres ich obowiązków, jak i struktura organizacyjna, podporządkowanie i modele szkolenia.

Elity państw bałtyckich uważnie obserwowały przebieg rosyjskiej agresji w Ukrainie od 2014 roku. Nie umknęło ich uwadze narastanie napięcia w stosunkach rosyjsko-ukraińskich ani koncentrowanie od wiosny 2021 roku sił rosyjskich wzdłuż granic z Ukrainą. Reakcją było podejmowanie przez rządy inicjatyw mających wzmocnić własne bezpieczeństwo. Część poczynionych kroków miała związek z obroną kolektywną w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Pozostałe miały na celu przygotowanie się na wypadek ewentualnej agresji. Służy temu m.in. zwiększanie wydatków na wojsko, widoczne zwłaszcza w Estonii. W latach 2020–2021 budżet obronny tego kraju wynosił 2,3% PKB, przyjmuje się, że w roku 2022 wzrośnie on nawet do 2,5% PKB. Wydatki Tallina na wojsko mają w okresie 2023–2026 wynieść w sumie nawet 3,8 mld euro (przy budżecie za rok 2021 wynoszącym 645,5 mln euro). Część z tych pieniędzy ma pójść na rozbudowę wojsk terytorialnych – Estońskiej Ligi Obrony (Eesti Kaitseliit). Plany obejmują m.in. zwiększenie liczebności żołnierzy, utworzenie nowych kompanii, zakup sprzętu i amunicji, a także rozbudowę infrastruktury wojskowej na potrzeby Ligi oraz prowadzenie możliwie szerokich programów szkoleń z obsługi sprzętu wojskowego. Ogółem Estonia do 2026 roku ma wydać na obronę terytorialną ponad ćwierć miliarda euro. Nie mniej ambitne są plany Łotwy. We wrześniu 2020 roku Ryga przyjęła nową strategię obronną. W porównaniu z poprzednią kładzie ona większy nacisk na rozwój obrony powszechnej. Chodzi głównie o takie ukształtowanie systemu, w którym obrona państwa nie pozostaje jedynie w gestii sił zbrojnych, lecz jest obowiązkiem całego społeczeństwa. Z tego względu obrona powszechna obejmuje filar wojskowy, a obok niego cywilny, z wykorzystaniem wszelkich zasobów państwa dla zapewnienia mu bezpieczeństwa. Zakłada się ponadto promowanie w społeczeństwie „kultury gotowości” na wypadek możliwych kryzysów i przygotowywanie mieszkańców do prowadzenia oporu wobec ewentualnego agresora, gdyby doszło do ataku. Łotewska strategia przewiduje również systematyczne wzmacnianie rodzimych sił zbrojnych poprzez możliwie powszechny udział w ochotniczej Gwardii Narodowej (Zemessardze), będącej odpowiednikiem polskiego WOT-u. Łotewska Gwardia w 2021 roku liczyła około 8,3 tys. osób, rządowe plany zakładają jednak jej zwiększenie do 10 tys. w 2024 roku i 12 tys. po kolejnych trzech latach. Wzrosnąć mają również nakłady finansowe na wojsko (sięgające w 2022 roku 2,2% PKB), w tym na Gwardię.

Zwierzchnik łotewskiej Gwardii Narodowej gen. bryg. Egils Leščinskis w kwietniu 2022 roku mówił, że po lutowej agresji Rosji na Ukrainę ruszyła fala ochotników do służby w OT.

Z kolei na Litwie działają Ochotnicze Siły Obrony Narodowej (Krašto Apsaugos Savanorių Pajėgos – KASP). Ich główne zadanie to przygotowanie ochotników do zadania obrony kraju w razie zagrożenia, ale także wspieranie państwowych instytucji w sytuacjach kryzysowych. Co ciekawe, żołnierze z litewskiej OT mogą brać udział w zagranicznych misjach, np. w międzynarodowej operacji kierowanej przez Organizację Narodów Zjednoczonych w Mali. W marcu tego roku w litewskim parlamencie zadecydowano o zwiększeniu wydatków na obronę do poziomu 2,52% PKB, padły zapowiedzi o dalszym podniesieniu tego progu nawet do 3% PKB, z tego część przypadnie terytorialsom. W debacie publicznej pojawiają się też pomysły inspirowane tym, co robią Łotysze, by sięgnąć po rozwiązania obrony powszechnej.

Trudne sąsiedztwo i imperialne zapędy Rosji to główne powody, dla których ochotnicze formacje obronne żywo rozwijają się nie tylko w Polsce czy krajach bałtyckich, lecz także chociażby w Gruzji. Na bolesnym przykładzie Ukrainy możemy się przekonać o tym, że o gotowość do ewentualnego konfliktu warto zadbać zawczasu, w myśl maksymy „chcesz pokoju, szykuj się do wojny”.

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: DWOT, Eesti Kaitseliit

dodaj komentarz

komentarze

~ja
1657544220
Już czas najwyższy by tego typu ciężarówki dla wojska zastąpić przynajmniej częściowo pojazdami opancerzonymi podobnymi do pojazdu TITUS. Czas by zapewnić minimalną ochronę żołnierzom, a jazda na pace ciężarówki tego nie zapewni.
88-C8-8F-93

„Złote Kolce” dla sportowców-żołnierzy
 
Rozliczenie podkomisji Macierewicza
Bielizna do zadań specjalnych
Zwycięzca w klęsce, czyli wojna Czang Kaj-szeka
Czas „W”? Pora wytropić przeciwnika
Niepokonany generał Stanisław Maczek
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
SGWP musi być ostoją wartości
Żeby drużyna była zgrana
Centrum Robotów Mobilnych WAT już otwarte
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Miliony sztuk amunicji szkolnej dla wojska
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Snipery dla polskich FA-50
Gryf dla ochrony
Olympus in Paris
Rosyjskie wpływy w Polsce? Jutro raport
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Tłumy biegły po nóż komandosa
Komisja bada nielegalne wpływy ze Wschodu
Witos i spadochroniarze
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Jastrzębie czeka modernizacja
Jak zachęcić młodych do służby w wojsku?
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
„Feniks” wciąż pomaga
Cześć ich pamięci!
Rozkaz: rozpoznać przeprawę!
Święto marynarzy po nowemu
Ogień nad Bałtykiem
Kolejny Kormoran na kursie
Ramstein Flag nad Grecją
Mark Rutte w Estonii
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Wojskowi rekruterzy chcą być (jeszcze) skuteczniejsi
„Northern Challenge”, czyli wyzwania i pułapki
Polskie „JAG” już działa
Grób Nieznanego Żołnierza ma 99 lat
Ostre słowa, mocne ciosy
Żeglarz i kajakarze z „armii mistrzów” na podium
Wojskowy most połączył Głuchołazy
W hołdzie Witosowi
Sojusz także nuklearny
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
Ministrowie obrony na szczycie
Rajd pamięci i braterstwa
Adm. Bauer: NATO jest na właściwej ścieżce
Hubalczycy nie złożyli broni
Breda w polskich rękach
Szkoła w mundurze
Złoty Medal Wojska Polskiego dla „Drago”
Po pierwsze: bezpieczeństwo granic
Bilans Powstania Warszawskiego
Latający bohaterowie „Feniksa”
Olimp w Paryżu
Polskie armatohaubice na poligonie w Estonii
Zagrożenie może być wszędzie
Opowieść, która się nie starzeje
Karta dla rodzin wojskowych
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
Czworonożny żandarm w Paryżu
Pierwszy dzwonek w Żelaźnie
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Generał z niepospolitym polotem myśli
Mikrus o wielkiej mocy
Żołnierska pamięć nie ustaje
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO