Przepłynęli prawie siedem tysięcy mil, odwiedzili 14 portów w dziesięciu państwach Europy, wzięli udział w kilku ćwiczeniach i operacjach przeciwminowych – dziś Polacy przekazali Estończykom dowodzenie SNMCMG1, czyli Stałym Zespołem Sił Obrony Przeciwminowej NATO Grupa 1.
– Dla nas wszystkich to była znakomita lekcja. Każdego dnia widziałem, jak sztab rośnie, jak pracuje szybciej, sprawniej, lepiej. Jestem z moich ludzi szalenie dumny i wiem, że nasza marynarka będzie z nich miała wielki pożytek – podkreśla kmdr por. Michał Dziugan, który przez trzy i pół miesiąca dowodził natowskim zespołem zwanym Tarczą Przeciwminową Sojuszu. Do pomocy miał dziewięciu oficerów i podoficerów z 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. Razem tworzyli Polski Kontyngent Wojskowy „Morze Północne”. W skład sztabu wchodziło jeszcze trzech oficerów z Norwegii, Bułgarii i Estonii, a także kilku nieetatowych specjalistów, którzy odpowiadali m.in. za nurków oraz bezpieczeństwo pożarowe na pokładach.
Sztab operował z pokładu niemieckiego okrętu FGS „Elbe”, do dyspozycji zaś miał niszczyciele min z kilku państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. – Na różnych etapach misji działały z nami okręty z Belgii – BNS „Primula”, Holandii – HNLMS „Vlaardingen”, Łotwy – LVNS „Talivaldis”, Niemiec – FGS „Homburg” i FGS „Bad Bevensen” oraz Norwegii – HNoMS „Olav Tryggvason”. W skład zespołu weszły także dwa niemieckie drony morskie typu Seehund – wylicza kmdr ppor. Grzegorz Lewandowski, rzecznik prasowy SNMCMG1. Jedno z głównych zadań zespołu polegało na zapewnieniu bezpieczeństwa na głównych szlakach żeglugowych oraz demonstrowaniu obecności NATO w północnej Europie.
Kmdr por. Dziugan na czele SNMCMG1 formalnie stanął 2 października ubiegłego roku. Zanim jednak do tego doszło, wraz ze swoimi współpracownikami na dwa tygodnie dołączył do amerykańskiego sztabu, który kierował zespołem przed nimi. Razem wzięli udział w ćwiczeniach „Joint Warrior/Dynamic Mariner ’21” u wybrzeży Szkocji. – Chodziło o to, by obowiązki można było przekazać płynnie. Mieliśmy być w pełni gotowi do działania od pierwszego dnia naszej misji – tłumaczy kmdr por. Dziugan. Formalności zostały dopełnione w Belfaście, skąd zespół, już pod polskim dowództwem, wyruszył na Morze Północne. Tam, u wybrzeży Holandii i Belgii, okręty wzięły udział w operacji „Beneficial Cooperation”. Polegała ona na poszukiwaniu i usuwaniu niebezpiecznych pozostałości z czasów II wojny światowej. W kolejnych miesiącach podobną operację zespół przeprowadził w Polsce, przy okazji ćwiczeń „Solidarna Belona”, z udziałem polskiej marynarki wojennej. Manewry prowadzone były przede wszystkim na Zatoce Pomorskiej, ale też na Kanale Piastowskim i Zalewie Szczecińskim, przez które przebiega szlak łączący Bałtyk z portem w Szczecinie.
Jednostki SNMCMG1 zaliczyły także tzw. passexy, czyli krótkie treningi z okrętami marynarek wojennych Polski, Łotwy i Estonii, a także ćwiczenia przeciwminowe u wybrzeży z Niemiec. – Każdy okręt musiał przeszukać ten sam rejon. W ten sposób mogliśmy przetestować możliwości poszczególnych jednostek i wyszkolenie załóg – zaznacza kmdr por. Dziugan. Nowością była współpraca ze stacjonującą na Litwie eFP, czyli Batalionową Grupą Bojową NATO. Według scenariusza podczas postoju w Kłajpedzie na FGS „Elbe” odkryty został improwizowany ładunek wybuchowy. Marynarze przeszukali i zabezpieczyli pokład, po czym wezwali na pomoc saperów. Specjaliści z eFP przenieśli tzw. ajdika (IED – improvised explosive device) na ląd, a następnie zniszczyli go. Współpraca z przedstawicielami eFP została zorganizowana po raz pierwszy w historii zespołu.
Oczywiście na przejściach między poszczególnymi portami marynarze z SNMCMG1 ćwiczyli także we własnym gronie, w obrębie zespołu czy też załóg poszczególnych okrętów. – Przełom roku to zwykle czas niezbyt obfity w międzynarodowe ćwiczenia. Myślę jednak, że z misji wycisnęliśmy tak wiele, jak to tylko było możliwe – uważa kmdr por. Dziugan. – Cieszy mnie to o tyle, że działaliśmy w trudnych warunkach, a do każdego planu musieliśmy zawsze tworzyć kilka wariantów – dodaje. Wpływ na to miała pandemia, ale również pogoda. Ta dała się marynarzom we znaki już w pierwszych dniach misji. – Gdy planowaliśmy trasę z Belfastu do Londynu, założyliśmy przejście przez kanał La Manche. Ale warunki były tam tak niekorzystne, że musieliśmy wybrać inne rozwiązanie. Wielką Brytanię okrążyliśmy od północy, gdzie z kolei zmagaliśmy się z silnymi prądami – wspomina kmdr por. Dziugan.
Misję udało się jednak szczęśliwie doprowadzić do końca. – To wyjątkowe doświadczenie– przyznaje oficer, który w zespole pełnił funkcję zastępcy szefa sztabu. – W zespole służą marynarze z wielu krajów, okręty są różnych typów. Oczywiście wszyscy działamy według procedur NATO, ale pewne rozwiązania różnią się od siebie choćby detalami. Podpatrujemy innych, oni podpatrują nas. Wzajemnie się od siebie uczymy, a jednocześnie do siebie zbliżamy. Ma to fundamentalne znaczenie, ponieważ Sojusz w obliczu wszelkich zagrożeń występuje wspólnie. Do tego właściwie każdego dnia musieliśmy się mierzyć z praktycznymi zadaniami. Planowaliśmy ćwiczenia, operacje bojowe. Wszystko to odbywa się według pewnych schematów, ale tak naprawdę każde zadanie jest inne, bo różne są zagrożenia, specyfika poszczególnych akwenów, sił, którymi możemy w danej chwili dysponować. Na pewno po tych kilku miesiącach wracamy do domów bogatsi w nowe doświadczenia i umiejętności – dodaje.
Dziś w Tallinie Polacy przekazali dowodzenie Estończykom. Na czele SNMCMG1 na kolejnych kilka miesięcy stanie kmdr por. Ott Laanemets. Sztab będzie stacjonował na łotewskim okręcie LVNS „Virsaitis”. W jego składzie znajdzie się także polski oficer.
Marynarka Wojenna RP zapisała bogatą kartę w historii natowskich zespołów przeciwminowych. Niszczyciele min pod biało-czerwoną banderą wchodziły do SNMCMG1 kilkanaście razy. Trzykrotnie na czele zespołu stawał polski oficer, dwa razy zaś rolę okrętu flagowego pełnił ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. Polski oficer przez kilka miesięcy dowodził też SNMCMG2, czyli zespołem przeciwminowym operującym na południowych akwenach Europy. Wówczas też sztab działał z pokładu „Czernickiego”.
autor zdjęć: Estonian Defense Forces
komentarze