W ostatnich dekadach system ochrony granic przeszedł prawdziwą rewolucję. I nie chodzi tu wyłącznie o technologiczny postęp czy informatyzację, ważniejsza w tym kontekście wydaje się geopolityka. Od czasu wejścia Polski do strefy Schengen szczególnego wzmocnienia wymaga granica wschodnia. Kluczowe role w całym systemie wciąż odgrywają Straż Graniczna i Wojsko Polskie.
Migranci próbują forsować graniczne zasieki, a białoruscy mundurowi mnożą prowokacje – to oślepiają polskich żołnierzy i pograniczników laserem, to znów grożą im bronią. Na próby kolejnych szturmów Polacy odpowiadają armatkami wodnymi i gazem łzawiącym. Tak w ostatnich tygodniach wyglądała rzeczywistość na polsko- białoruskiej granicy. – Padliśmy ofiarą ataku hybrydowego, do którego w cyniczny sposób zostali zaprzęgnięci nielegalni migranci – powtarzali prezydent, premier i ministrowie. Polskę szybko wsparły rządy zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych, Unia Europejska i NATO. Potępiły reżim Aleksandra Łukaszenki, zadeklarowały pomoc.
Sam kryzys narastał powoli. Pierwsze symptomy pojawiły się wiosną, kiedy białoruskie służby zaczęły przepychać sprowadzonych z Bliskiego Wschodu migrantów przez granicę z Litwą. Proceder z każdym tygodniem przybierał na sile, wkrótce też objął granicę białorusko-łotewską. W sierpniu Łukaszenka wziął na celownik Polskę. System ochrony granic został poddany najpoważniejszemu od dekad testowi.
Wahadło przechyla się na wschód
Łączna długość polskich granic wynosi nieco ponad 3,5 tys. km. – Ich nienaruszalność stanowi podstawę bytu państwa – podkreśla ppłk dr inż. Wojciech Sójka z Wydziału Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie. – Kiedy odnosimy się do działań, które mają ową nienaruszalność zapewnić, musimy rozróżnić dwa terminy: ochronę i obronę – dodaje. Pierwszy dotyczy czasu pokoju i kryzysu, drugi czasu wojny. Ciężar ochrony granic spoczywa przede wszystkim na Straży Granicznej, choć nie tylko. Za obronę odpowiada głównie wojsko, ale i ono zgodnie z założeniem powinno otrzymać wsparcie od instytucji podległych ministrowi spraw wewnętrznych i administracji. Ale po kolei.
System ochrony granic w ostatnich dekadach przeszedł prawdziwą rewolucję. I nie chodzi tu wyłącznie o technologiczny postęp, informatyzację czy nowe narzędzia, z których mogą korzystać służby. Ważniejsza w tym kontekście wydaje się geopolityka. W początkach lat dziewięćdziesiątych rozpadł się Układ Warszawski, Polska zaś zaczęła się zbliżać do państw Zachodu. Nowy kurs w polityce został przypieczętowany wstąpieniem do Sojuszu Północnoatlantyckiego w 1999 roku oraz do Unii Europejskiej pięć lat później. Uwaga służb odpowiedzialnych za ochronę granic siłą rzeczy przesunęła się z zachodu i południa na wschód. Po 2007 roku, kiedy Polska wstąpiła do unijnej strefy Schengen, wewnętrzne granice pomiędzy większością państw wspólnoty zostały otwarte i tym bardziej trzeba było wzmocnić stronę wschodnią. Teraz leżało to już w interesie nie tylko Polski, ale także UE i NATO.
Obecnie w Straży Granicznej służy blisko 15 tys. funkcjonariuszy. Formacja zatrudnia też kilka tysięcy pracowników cywilnych. Uwaga większości z nich na co dzień jest skupiona na granicach z Rosją, Białorusią oraz Ukrainą. Strażnicy obsługują przejścia drogowe, kolejowe i rzeczne, prowadzą patrole w strefie nadgranicznej, a także całodobową obserwację z wież wyposażonych w nowoczesne systemy monitoringu. Do dyspozycji mają broń krótką i długą oraz przeszło tysiąc samochodów patrolowych i terenowych, motocykle, quady, a ponadto skutery śnieżne i łodzie patrolowe. Straż Graniczna ma również kilkanaście własnych samolotów i śmigłowców. Główne zadania formacji to wykrywanie przestępstw granicznych, zapobieganie im oraz ściganie sprawców.
Do najczęściej spotykanych przestępstw należą próby nielegalnego przedostania się na terytorium Polski, a co się z tym wiąże – Unii Europejskiej. Ze statystyk wynika, że tylko w ubiegłym roku strażnicy przyłapali na takim procederze 2238 osób. Z kolei 2002 osoby usiłowały skorzystać z przejść granicznych, posługując się sfałszowanymi dokumentami. Pozostali wybrali szlaki przez zieloną granicę. Liczby te trudno nawet porównać ze statystykami tegorocznymi. Do połowy listopada tylko na granicy polsko-białoruskiej służby odnotowały 34 tys. prób nielegalnego wejścia do Polski.
Innym poważnym problemem jest przemyt towarów. Niektóre próby bywają naprawdę spektakularne. Kilka tygodni temu media informowały, że w okolicach Dorohuska Straż Graniczna przechwyciła paczki z papierosami bez polskiej akcyzy, które przez granicę z Ukrainą zostały przerzucone za pomocą drona. Kontrabanda warta była 53 tys. zł. W zwalczaniu tego rodzaju przestępstw Straż Graniczna współpracuje ze Służbą Celno-Skarbową podległą ministrowi finansów.
Morze pod ochroną
To, że oczy pograniczników zwrócone są obecnie głównie na wschód, nie oznacza, że pozostałe granice nie są zabezpieczone. Straż Graniczna ma nad nimi pieczę, choć w mniejszym zakresie. Działa też w tzw. czwartym obszarze, czyli wewnątrz kraju. Może np. prowadzić kontrole pojazdów, obsługuje ruch na lotniczych przejściach granicznych, prowadzi ośrodki dla uchodźców. Do jej obowiązków należy również kontrolowanie granicy na Bałtyku i obszarów nadmorskich. Zajmuje się tym Morski Oddział Straży Granicznej. – Oddział składa się z dwóch podstawowych komponentów. Pierwszy operuje na lądzie, sprawując pieczę nad przejściami granicznymi w portach, np. w Gdańsku, Gdyni, Świnoujściu czy Kołobrzegu, a także na międzynarodowych lotniskach Szczecin-Goleniów i Gdańsk-Rębiechowo – tłumaczy kmdr ppor. SG Andrzej Juźwiak, rzecznik MOSG-u. – Nasi funkcjonariusze odpowiadają również za liczący około 850 m odcinek lądowej granicy z Federacją Rosyjską na Mierzei Wiślanej. Kontrolują też legalność pobytu cudzoziemców i ich zatrudnienia w firmach na terenie, który nam podlega – dodaje.
Drugi morski komponent prowadzi stały monitoring polskich obszarów morskich, w tym morskich wód wewnętrznych, głównie Zalewu Wiślanego, a także granicy państwa na Bałtyku. Przebiega ona w odległości 12 Mm od brzegu. W obszarze zainteresowań MOSG-u pozostaje też polska wyłączna strefa ekonomiczna. To obszar, który nie wchodzi w skład terytorium Rzeczypospolitej, ale tylko ona ma prawo prowadzić tam połów ryb i eksploatować tamtejsze złoża. W sumie na Bałtyku pogranicznicy strzegą obszaru o powierzchni 32 tys. km2, współpracując przy tym z marynarką wojenną, głównie przez wymianę informacji. Za jej prowadzenie odpowiadają przede wszystkim dyżurne służby operacyjne Morskiego Oddziału Straży Granicznej i Centrum Operacji Morskich–Dowództwa Komponentu Morskiego.
– Do naszych zadań należy m.in. zwalczanie przemytu. Mamy przypadki szmuglowania papierosów czy bursztynu. Przerzut ludzi, nielegalna migracja drogą morską zdarzają się u nas zdecydowanie rzadziej niż na lądzie. Od czasu do czasu mamy do czynienia z tzw. blind passengers. To osoby, które weszły na pokład statku w państwie trzecim i po drodze się ujawniły – informuje kmdr ppor. SG Juźwiak. MOSG jest wyposażony m.in. w jednostki pływające, do dyspozycji ma śmigłowce i samoloty. Korzysta też ze zautomatyzowanego systemu radarowego nadzoru.
Przestrzeń dla wojsk
Rejsowy samolot, który przekroczył granicę Polski, nagle zmienił trasę. Pilot przestał odpowiadać na wezwania. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej zaalarmowała dyżurnego dowódcę obrony powietrznej. Ten poderwał parę F-16, których zadaniem stało się przechwycenie podejrzanej maszyny – to scenariusz jednego z epizodów ćwiczeń „Renegade/Sarex”. Armia we współpracy ze służbami mundurowymi oraz instytucjami cywilnymi trenuje w ten sposób co roku. To ważne, ponieważ za ochronę granicy w przestrzeni powietrznej odpowiada właśnie ona, a ściślej mówiąc – minister obrony narodowej, w imieniu którego obowiązki te realizuje dowódca operacyjny RSZ przy pomocy organu dowodzenia obroną powietrzną, czyli Centrum Operacji Powietrznych – Dowództwa Komponentu Powietrznego.
Dyżury w ramach systemu obrony powietrznej trwają całą dobę. Całością zawiaduje dyżurny dowódca obrony powietrznej, który podlega bezpośrednio dowódcy operacyjnemu. Do dyspozycji ma m.in. sprzęt i żołnierzy z wojsk radiotechnicznych oraz lotniczych. Ci pierwsi nieprzerwanie monitorują przestrzeń powietrzną, drudzy czekają w gotowości na wypadek zagrożenia i konieczności poderwania dyżurnej pary samolotów. W gotowości są utrzymywane także dodatkowe siły z wojsk obrony przeciwlotniczej, wojsk radiotechnicznych oraz lotnictwo taktyczne i śmigłowce wchodzące w skład wojsk lotniczych.
Służba dyżurna pozostaje też w kontakcie z wieloma innymi instytucjami, w tym Polską Agencją Żeglugi Powietrznej, Służbą Kontrwywiadu Wojskowego czy wspomnianą Strażą Graniczną. Kiedy nad Polską pojawi się cywilny samolot, co do którego zachodzi podejrzenie, że został uprowadzony i może stać się narzędziem ataku terrorystycznego, służba operacyjna uruchamia precyzyjnie rozpisane procedury. Gromadząc informacje na temat zachowania maszyny, może jej nadawać kolejne stopnie statusu „Renegade”: „Suspected Renegade” (podejrzany), „Probable Renegade” (prawdopodobny), wreszcie „Confirmed Renegade” (potwierdzony). Jednocześnie dowódca operacyjny decyduje, jak zachować się wobec samolotu. W pierwszej sytuacji można go wezwać do lądowania na wskazanym lotnisku, opuszczenia przestrzeni powietrznej Polski lub powrotu na zaplanowany wcześniej kurs. W drugiej – poderwać w powietrze maszyny bojowe, które go przechwycą i na przykład zmuszą do lądowania. W skrajnym przypadku dowódca operacyjny może zdecydować o zestrzeleniu, ale tylko wówczas, gdy na pokładzie znajdują się wyłącznie osoby zamierzające użyć tego statku powietrznego jako środka ataku o charakterze terrorystycznym. W przeciwnym razie odrzutowce eskortują go aż do granic Polski. Jeśli przestrzeń powietrzną narusza samolot wojskowy, początkowe procedury są podobne, gdy jednak nie zastosuje się do nich, musi się liczyć ze strzałami ostrzegawczymi oddanymi przez statek przechwytujący, a w razie dalszego niestosowania się do wezwania – ze zniszczeniem.
Tymczasem cywilizacyjny postęp sprawia, że kwestie ochrony granic oraz bezpieczeństwa kraju stają się coraz bardziej pojemne. Dziś państwo może być destabilizowane także poprzez uderzenia w cyberprzestrzeni – kradzież wrażliwych danych czy niszczenie sieci teleinformatycznych. W obronę przed cyberatakami jest zaangażowanych wiele instytucji. Wśród nich należy wymienić trzy zespoły reagowania na incydenty bezpieczeństwa komputerowego (CSIRT), prowadzone w ramach Ministerstwa Obrony Narodowej, instytutu badawczego Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa, a także Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wszystkie one ściśle ze sobą współpracują.
System w systemie
Polski system ochrony granic stanowi część systemów NATO i Unii Europejskiej. Wydzielone przez armię siły, które pełnią dyżury bojowe – w tym dyżurna para lotnictwa taktycznego – wykonują zadania w ramach sojuszniczego systemu obrony powietrznej, czyli NATO Integrated Air and Missile Defense System. Straż Graniczna respektuje zapisy kodeksu granicznego Schengen. Korzysta też z SIS (systemu informatycznego Schengen), który zawiera dane pozwalające stwierdzić, czy osoba przekraczająca zewnętrzną granicę nie jest poszukiwana, objęta niejawnym nadzorem bądź zakazem wjazdu na terytorium UE. Pogranicznicy mają ponadto dostęp do wspólnotowego wizowego systemu informacyjnego oraz Eurodac, który umożliwia automatyczne rozpoznawanie odcisków palców. Tymczasem UE przygotowuje już kolejne narzędzia. W 2022 roku ma zostać wdrożony system ETIAS, pozwalający z wyprzedzeniem sprawdzić podróżnych państw spoza UE, którzy próbują dostać się na teren wspólnoty, i w razie potrzeby odmówić im wjazdu.
Wspólne procedury i bazy danych to nie wszystko. Polscy strażnicy graniczni szkolą się ze swoimi unijnymi kolegami, aktywnie uczestniczą w różnego rodzaju forach, a także misjach. Współpracują przy tym z Frontexem, czyli Europejską Agencją Straży Granicznej i Przybrzeżnej. A wszystko po to, by sprostać nowym i coraz większym wyzwaniom współczesności.
Kryzys na granicy z Białorusią to dla Polski sytuacja zupełnie nowa. I choć oczywiście nie jest to wojna, Straż Graniczną bezpośrednio wspiera armia. Jak tłumaczą przedstawiciele Dowództwa Operacyjnego RSZ, na zastosowanie takiego rozwiązania pozwala ustawa o SG z października 1990 roku. Wojsko może zostać zaangażowane do ochrony granicy państwowej, jeśli dochodzi na przykład do bezpośredniego zagrożenia zamachem na jej nienaruszalność bądź sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego dla obywateli. Decyzję o użyciu armii podejmuje prezydent na wniosek premiera. W sprawach niecierpiących zwłoki może to zrobić minister obrony narodowej.
– Rzeczywistość wokół nas nieustannie się zmienia. Pewnie w przyszłości częściej niż dziś przyjdzie nam się mierzyć z zagrożeniami transsektorowymi i asymetrycznymi. Agresor będzie sięgał po narzędzia z pogranicza demografii, ekonomii, polityki, religii i dezinformacji. Zatem jako obywatele i żołnierze, funkcjonariusze służb mundurowych oraz wyspecjalizowanych agencji wspólnie powinniśmy wzmacniać zintegrowany system bezpieczeństwa naszego państwa – podsumowuje ppłk Sójka.
autor zdjęć: DWOT, S. Dorochowicz
komentarze