Od czterech dni mazowieccy terytorialsi pomagają służbom w walce z podtopieniami w Płocku. Żołnierze ułożyli kilometrową zaporę z worków z piaskiem, wspierają także mieszkańców z zalanych gospodarstw. – Zator lodowy na Wiśle został rozbity, ale nadal obowiązuje stan alarmu przeciwpowodziowego dla miasta. Terytorialsi nie schodzą z posterunków – mówi płk Marek Pietrzak.
Do dramatycznej sytuacji doszło w Płocku na początku tego tygodnia. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał wówczas ostrzeżenia trzeciego stopnia o wzroście stanu wody powyżej poziomu alarmowego. Było to związane z zatorem lodowym na Wiśle na odcinku od Płocka do Nowego Dworu Mazowieckiego. Prezydent miasta ogłosił alarm przeciwpowodziowy. Na miejscu od razu pojawili się żołnierze wojsk obrony terytorialnej. Pracę rozpoczął zespół kryzysowy, który ocenił sytuację i zakres potrzebnego wsparcia.
Zgodnie z zapotrzebowaniem wojewody, władz miasta Płocka i Centrum Reagowania Kryzysowego minister obrony Mariusz Błaszczak skierował do akcji przeciwpowodziowej wojsko. – W ramach Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego działa 80 żołnierzy z 6 Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej – informuje ppłk Adriana Wołyńska, oficer prasowy Dowództwa Operacyjnego RSZ. To żołnierze z 64 batalionu lekkiej piechoty z Płocka i 65 batalionu OT z Pomiechówka.
Pułkownik Marek Pietrzak, rzecznik WOT, przyznaje, że żołnierze byli gotowi do działania jeszcze zanim uruchomiono wszystkie procedury. – Wystarczyły im dwie godziny, by oderwać się od codziennych zajęć, włożyć mundur i dojechać w rejon działań. Żołnierze z Płocka w trybie natychmiastowego stawiennictwa pojawili się na ul. Rybaki, gdzie od razu przystąpili do tworzenia zapór z worków z pisakiem – mówi rzecznik WOT. Mundurowi zostali też skierowani na ulice Gmury i Nadwiślańską.
Woda wdarła się na bulwary wiślane i zalała okoliczne drogi oraz niektóre domy. – Żołnierze pomagają służbom, głównie strażakom, nieprzerwanie od 9 lutego. Przez całą dobę działamy w trybie zmianowym. W dzień pracuje 40 żołnierzy i w nocy 40. – mówi por. Grzegorz Kozoświt, dowódca Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego w Płocku. – Najpierw napełnialiśmy worki z piaskiem, a potem układaliśmy je tak, by powstały zapory przeciwpowodziowe – opowiada. Oficer wyjaśnia, że strażakom i żołnierzom udało się uchronić przed podtopieniem m.in. ujęcie wody „Borowiczki” Wodociągów Płockich, a także pompy i urządzenia energetyczne. Dzięki sprawnej akcji służb woda nie wdarła się także do Centrum Konferencyjno-Piknikowego, które znajduje się nad rzeką.
W środę po południu zator lodowy na Wiśle samoczynnie ustąpił i poziom wody zaczął powoli opadać. – Sytuacja nadal pozostaje trudna, dlatego nie schodzimy z wałów – mówi por. Grzegorz Kozoświst. – Obecnie monitorujemy stan wałów przeciwpowodziowych i jeśli jest taka potrzeba, to uszczelniamy konstrukcję. Monitorujemy także stan podtopionych budynków oraz potrzeby mieszkańców z zalanych terenów – opowiada dowódca WZZ.
Mazowieccy terytorialsi do czasu odwołania alarmu powodziowego cały czas pozostaną w gotowości. Zagrożenie bowiem nie minęło. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, który wczoraj jeszcze prognozował zmniejszenie się poziomu wody w Wiśle, informuje o możliwości zatrzymania tendencji spadkowej.
autor zdjęć: DWOT
komentarze