18 sierpnia 1945 roku desantowcy Armii Czerwonej starli się z japońskim garnizonem Szumszu – wyspy archipelagu kurylskiego graniczącej z Kamczatką. Straty obu stron były nadspodziewanie wysokie. Sowieci stracili 1576 żołnierzy, a Japończycy – 1018. Józef Stalin na tę wiadomość nie posiadał się z radości. Jego pretensje do Wysp Kurylskich zostały przypieczętowane krwią czerwonoarmistów.
Walki na wyspie Szumszu traktowane są jako ostatnie starcie II wojny światowej, choć Armia Czerwona prowadziła ofensywę na Wyspach Kurylskich aż do 1 września 1945 roku i ostrzeliwała barki z bezbronnymi cywilami uciekającymi na Hokkaido. Stalin zachowywał się tak, jakby nie zauważał, że 6 i 9 sierpnia na dwa japońskie miasta – Hiroszimę i Nagasaki – Amerykanie zrzucili bomby atomowe, 14 sierpnia cesarz Hirohito podjął decyzję o bezwarunkowej kapitulacji, a na 2 września ustalono uroczyste podpisanie aktu kapitulacji na amerykańskim pancerniku „Missouri”. Nasycony zdobyczami w Europie, teraz postanowił jak najwięcej wykroić dla siebie z azjatyckiego tortu. I podobnie jak na Starym Kontynencie, sytuacja układała się dla generalissimusa bardzo korzystnie. Nie mógł tego zmienić nawet fakt, że Stany Zjednoczone posiadały najbardziej niszczącą broń w historii świata.
Atomowy ring
24 lipca 1945 roku, w czasie przerwy w obradach konferencji poczdamskiej, prezydent Stanów Zjednoczonych, Harry Truman, w prywatnej rozmowie, bez udziału tłumacza, poinformował Stalina, że armia amerykańska dysponuje bombą o przerażającej sile niszczenia. Sowiecki przywódca zdawał się nie rozumieć, co Truman do niego mówi. Skinął jedynie głową, pykając z uśmiechem fajkę. W rzeczywistości „Wujek Joe”, jak Amerykanie nazywali Stalina, dobrze znał wagę tych słów. Już w połowie czerwca jego agent, Leonid Kwasikow, wysłał do Moskwy raport, w którym zebrał szczegółowe informacje od sowieckich szpiegów pracujących przy tajnym projekcie „Manhattan”. Wiedział, że na 10 lipca zaplanowane są ostateczne testy bomby atomowej. Ostatecznie doszło do nich 16 lipca, a w kolejnym miesiącu cały świat dowiedział się o jej niszczącej mocy nad Hiroszimą.
W Moskwie wiadomość o zniszczeniu Hiroszimy „Prawda” podała 8 sierpnia na… dole czwartej strony, drobnym drukiem i bez komentarza. 9 sierpnia amerykańska latająca superforteca zrzuciła drugą bombę na Nagasaki, ale na dworze cesarza Hirohito znacznie większe wrażenie zrobiła inna hiobowa wieść tego dnia. Japoński ambasador w Moskwie, Naotake Sato, zawiadomił, że Wiaczesław Mołotow odczytał mu akt wypowiedzenia wojny. To był dla cesarza i jego doradców prawdziwy cios. Wszystkie swe nadzieje pokładali wszak w sowieckich obietnicach mediacji w japońsko-amerykańskim konflikcie. Tymczasem okazało się, że była to jedynie gra na zwłokę, by sowieckie wojska na Dalekim Wschodzie mogły się odpowiednio przygotować do ofensywy na Mandżurię wciąż kontrolowaną przez Japończyków, Wyspy Kurylskie, a być może znacznie dalej. Stalinowi chodziło więc w istocie o to, by Japonia nie skapitulowała zbyt wcześnie.
Słowa, których zabrakło przed atomowym atakiem
Czyżby japońscy politycy i wojskowi byli aż tak naiwni, dając się mamić sygnałom z Kremla, że Związek Sowiecki zachowa do końca neutralność, a nawet będzie mediował na rzecz Japonii u Amerykanów? Prawdę mówiąc, nie mieli już żadnego wyjścia. Liczyli na to, że jeśli przez całą wojnę udało się tę neutralność utrzymać, więc i teraz, kiedy Rosjanie odnieśli zwycięstwo nad Niemcami i coraz bardziej im nie po drodze z Zachodem, nie będą przelewać krwi w interesie Amerykanów. Wprawdzie Japończykom wiadomo było, że Stalin już podczas konferencji w Teheranie w 1943 roku zadeklarował, że w zamian za otwarcie drugiego frontu w Europie Zachodniej po pokonaniu Niemiec, zaatakuje Japonię, ale jednocześnie dawał wyraźnie do zrozumienia, że wojna z Japonią najzwyczajniej mu się nie opłaca, że wystarczą mu koncesje takie jak sachalińskie złoża ropy naftowej i węgla.
Radzieccy marynarze w Fort Artur.
Japończyków utwierdziło w tym mniemaniu także to, że na deklaracji z 26 lipca wzywającej ich kraj do bezwarunkowej kapitulacji obok podpisów przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Chin nie było autografu Stalina. W rzeczywistości jednak zachodni sojusznicy po prostu nie poinformowali generalissimusa o tej deklaracji. Był to objaw rozdźwięku między sojusznikami obradującymi w Poczdamie. Stalin początkowo wyraził swe oburzenie. Truman tłumaczył się tym, że deklarację wystosowały tylko te państwa, które były w stanie wojny z Japonią, i że nic to nie zmienia we wcześniejszych ustaleniach. Stalin wydawał się być udobruchany tymi zapewnieniami, tym bardziej, że Japonia odrzuciła deklarację i walczyła dalej.
To akurat nie było zaskoczeniem dla nikogo. W pierwotnej wersji tekstu deklaracji znalazło się zdanie, które brzmiało: „Naród japoński będzie mieć prawo wyboru własnej formy rządu”. W praktyce oznaczało to, że uświęcona wielowiekową tradycją forma rządów w Japonii – cesarstwo z ubóstwianym władcą na czele będzie mieć szansę przetrwać po wojnie. Usunięcie tego zdania z deklaracji powodowało, że ustrój Japonii będzie mógł być narzucony z zewnątrz. Do dziś do końca nie wiadomo, na czyje polecenie dokument został przeredagowany. „Podejrzanych” jest dwóch: albo uczynił to prezydent Truman, albo sekretarz stanu, James Byrnes. Obaj liczyli się z amerykańską opinią publiczną, która zdecydowanie negatywnie oceniała cesarza Hirohito, uznając go za zbrodniarza wojennego. Natomiast przeciwny usuwaniu tego zdania był Pentagon. Amerykańscy wojskowi liczyli, że zapewnienie ciągłości cesarstwa skłoni cesarski sztab do kapitulacji.
Cesarstwo ponad życie
Zgodnie z przewidywaniami, Japończycy odrzucili deklarację. Według profesora Tsuyoshiego Hasegawy, amerykańskiego historyka japońskiego pochodzenia, także zrzucenie dwóch bomb atomowych na japońskie miasta nie zmieniło postawy władz japońskich – chciano nadal walczyć. Profesor w książce „Racing the Enemy. Stalin, Truman, and the Surrender of Japan” („Ścigając się z wrogiem. Stalin, Truman i kapitulacja Japonii), napisanej na podstawie analizy amerykańskich, sowieckich i japońskich archiwów, dowodzi, że na zmianę zdania cesarza i jego doradców wpłynęła dopiero wiadomość o wypowiedzeniu wojny przez Związek Sowiecki. Premier Suzuki Kataro miał apelować do władcy: „Musimy zakończyć wojnę, dopóki mamy do czynienia tylko ze Stanami Zjednoczonymi. Jeśli będziemy nadal zwlekać, Stalin zajmie nie tylko Mandżurię, Koreę, Sachalin, ale i Hokkaido! To zniszczy fundamenty Japonii”.
Jak wiadomo, cesarz zwlekał jeszcze do 14 sierpnia i w tym dniu zwrócił się do armii o złożenie broni. Wielu wyższych oficerów popełniło wówczas rytualne seppuku, a nocą z 14 na 15 sierpnia grupa młodych oficerów podjęła nieudaną próbę przewrotu. Tymczasem Armia Czerwona, złamawszy szybko opór japońskiej Armii Kwantuńskiej w Mandżurii, zgodnie z obawami premiera Suzuki Kataro, zajęła Wyspy Kurylskie i szykowała się do desantu na Hokkaido. Jednak wobec amerykańskich protestów, Stalin uznał, że to zbyt ryzykowne. I tak małym kosztem zdobył na Japończykach wiele, a rozgrywka o globalną supremację w regionie przesuwała się do Państwa Środka. Amerykanie i Brytyjczycy z niemiłym zdumieniem mieli niedługo zobaczyć, jak w Chinach zwycięża komunizm.
Ze zdaniem profesora Tsuyoshiego można polemizować – wszak nalot atomowy na Nagasaki i wypowiedzenie wojny przez Związek Sowiecki nastąpiły w jednym dniu i japońscy decydenci nie mieli wiele czasu do dyskusji, ale niewątpliwie Japończycy zdawali sobie doskonale sprawę, co oznacza sowietyzacja ich kraju. Amerykanie, zgodnie z przewidywaniami, pozostawili cesarza na tronie – byli zbyt pragmatyczni, ale i doceniali przeciwnika, który zadał im tyle klęsk na Pacyfiku nim go pokonali.
Bibliografia:
Zbigniew Flisowski, „Burza na Pacyfiku”, tom II, Warszawa 2002
Tsuyoshi Hasegawa, „Racing the Enemy. Stalin, Truman, and the Surrender of Japan”, The Belknap Press of Harvard University Press, 2005
„Najnowsza historia świata 1945–1963”, tom I pod red. Artura Patka, Jana Rydla, Janusza Józefa Węca, Kraków 2000
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze