Wykonywali operacje o najwyższym stopniu ryzyka w różnych miejscach na świecie. Zatrzymywali zbrodniarzy wojennych, terrorystów. Uratowali kilkadziesiąt porwanych osób. – Za nami 30 lat doświadczeń, przed nami kolejne wyzwania. Analizujemy zagrożenia, aby w każdej chwili być gotowi na kolejną trudną misję – mówi płk Grzegorz Mikłusiak, dowódca Jednostki Wojskowej GROM.
Trzydzieści lat temu powstała Jednostka Wojskowa GROM. Wszystkiego najlepszego z okazji pięknego jubileuszu!
Płk Grzegorz Mikłusiak: Dziękujemy bardzo. 30 lat temu decyzja o utworzeniu oddziału została podjęta przez rząd premiera Tadeusza Mazowieckiego. Oficjalnie jednostkę GROM powołano do życia 13 lipca 1990 roku. Budowanie jej od początku opierało się na najlepszych doświadczeniach zagranicznych oddziałów sił specjalnych, zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Za nami już 30 lat, a to oznacza, że za nami wiele przebytych dróg, które pozwoliły na zdobycie cennego doświadczenia i zweryfikowanie naszych umiejętności w praktyce. Dzięki temu możemy lepiej przygotowywać się do nowych wyzwań.
Powołanie specoddziału było utrzymywane w Polsce w tajemnicy. Opinia publiczna usłyszała o istnieniu GROM-u dopiero w 1994 roku, gdy żołnierze wylatywali na swoją pierwszą misję na Haiti. Kiedy Pan dowiedział się o jednostce?
To było właśnie w 1994 lub 1995 roku. Byłem podchorążym wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu, gdy dotarła do mnie informacja o wysłaniu polskich żołnierzy na misję na Haiti. W gazecie zobaczyłem artykuł na temat udziału żołnierzy w tej misji, na jednym zaś ze zdjęć przedstawiającym żołnierzy GROM-u rozpoznałem swoich starszych kolegów „z maty”, czyli tych, z którymi trenowałem sporty walki. Wtedy pomyślałem, że warto byłoby stać się częścią tej jednostki. W połowie lat 90. GROM był zupełnie czymś nowym, czymś, co łamało stereotypowy obraz wojska. To był promyk nadziei na nową jakość, na dobre szkolenie i na satysfakcję z pełnionej służby. Zafascynowała mnie idea, która towarzyszyła twórcom jednostki. Chodziło o gotowość do ratowania życia polskich obywateli w najtrudniejszych sytuacjach.
Czy idea, o której Pan mówi, wpłynęła na decyzję o wstąpieniu do GROM-u?
Ludzi, którzy rozpoczynali służbę w jednostce, łączyło marzenie o fascynującej służbie i robieniu czegoś wyjątkowego. Mnie ujęło także to, że służba w GROM-ie łączyła cechy działań wojskowych oraz ratowniczych. Operator musi być gotowy do przeprowadzenia bardzo trudnych akcji, do podjęcia walki z przeciwnikiem, a zarazem musi być tym, który ratuje życie innym, często bezbronnym osobom.
Cieszy mnie to, że idea towarzysząca budowaniu formacji nadal jest żywa. Utrzymanie najwyższego poziomu wyszkolenia i wykonywania zadań oraz zwiększanie synergii na wielu płaszczyznach to nasza codzienność. Jednostka była budowana z myślą o wykonywaniu najbardziej niebezpiecznych i najtrudniejszych zadań w niepewnym, zmiennym, złożonym środowisku. To spowodowało, że w DNA jednostki zostały wpisane permanentny rozwój, nauka oraz umiejętność dostosowania się do nowych warunków.
Przez lata służby żołnierze GROM-u udowodnili swoje perfekcyjne wyszkolenie. GROM stał się uznaną marką w kraju i na świecie. Swój kunszt udowodniliście, wykonując zadania na Haiti, w Zatoce Perskiej, na Bałkanach w Iraku i Afganistanie. Czy można te misje porównywać?
Unikałbym porównań, ponieważ każda misja była inna, niepowtarzalna, prowadzona w innych warunkach geograficzno-klimatycznych, o innym stopniu bezpieczeństwa oraz zakresie zadań. Wspólnym mianownikiem dla nich wszystkich jest to, że na każdej misji żołnierze, wykonując zadania, nieśli dobro innym. Działali zawsze w sposób profesjonalny, choć presja wynikająca z ciągłego zagrożenia zdrowia i życia była ogromna.
Wykonywanie zadań poza granicami kraju to dla nas nieocenione doświadczenie. Wiele nauczyliśmy się, prowadząc kilkudniowe patrole bojowe w nieprzyjaznym środowisku, realizując akcje bezpośrednie w celu schwytania poszukiwanych, najbardziej niebezpiecznych członków grup terrorystycznych oraz odbijając porwanych zakładników. Dla mnie jako dowódcy największą wartość mają zawsze operacje uwalniania zakładników. Pojmanie tych, którzy przetrzymywali niewinne osoby, sprawia ogromną satysfakcję. Chyba nie ma cenniejszej nagrody za trud i poświęcenie niż widok wzruszonej rodziny w chwili oddania w jej ręce uratowanej przez nas najbliższej osoby. Miałem okazję dowodzić taką operacją i byłem świadkiem tych emocji.
Czy można policzyć, ile takich operacji najwyższego ryzyka wykonali żołnierze jednostki w ciągu minionych 30 lat?
Nie wiem, czy udałoby się to, ponieważ ja po swoich stu operacjach przestałem liczyć. Nie liczby są ważne, lecz to, że każda operacja była dla nas lekcją i nowym doświadczeniem. Wszystkie misje analizujemy i wyciągamy z nich wnioski, które później wdrażamy w praktyce. Tylko taki model działania daje nam pewność, że się rozwijamy. Pozwala nam czuć, że jesteśmy o jeden krok przed przeciwnikiem.
Przeszłość jest bardzo ważna, ale nie można budować swoich zdolności jedynie na historii. My bowiem nie przygotowujemy się do wojen, które już były. Musimy patrzeć przed siebie, w przyszłość. Bagaż doświadczeń jest istotny, ale nie może stać się ciężarem. Analizujemy nowe potencjalne kierunki, w których moglibyśmy prowadzić działania. Przyglądamy się konfliktom w Syrii, Afryce i Azji. Musimy szkolić się tak, by w każdej chwili być gotowi do nowych wyzwań w dowolnym miejscu na świecie.
Gdzie są teraz żołnierze jednostki GROM?
Żołnierze wykonują zadania w Iraku i Afganistanie, gdzie razem z sojusznikami prowadzą różnego rodzaju operacje obarczone dużym ryzykiem. Poza tym regularnie wysyłamy żołnierzy na ćwiczenia realizowane na północy Europy, gdzie uczą się, jak planować i prowadzić walkę w ekstremalnych warunkach atmosferycznych. Z tych samych powodów uczestniczymy także w szkoleniach w Afryce. Podczas ćwiczeń poznajemy obszar, w którym być może przyjdzie nam kiedyś działać.
Czy na przestrzeni trzech dekad zmienił się istotnie charakter wykonywanych przez was zadań?
Niezmienne jest to, że GROM jest formacją przygotowaną do przeprowadzania najtrudniejszych operacji specjalnych oraz kontrterrorystycznych, w szczególności operacji uwalniania zakładników. Na przestrzeni tego czasu zmieniały się oczywiście technika, taktyka i procedury działania. Zmieniał się także przeciwnik i technologia, którą wykorzystują obie strony konfliktu. Dlatego dziś wyzwaniem zarówno dla nas, jak i dla wszystkich jednostek sił specjalnych na świecie jest odpowiedni dobór żołnierzy. Trzeba mieć takich ludzi, którzy będą w stanie wykonywać zadania w ramach konfliktów, których jeszcze dziś nie zdefiniowano.
Brzmi trochę tak, jakbyście poszukiwali superbohaterów?
Nie chodzi tu o żadne supermoce, lecz raczej o pewne predyspozycje. Dlatego tak ważny jest dzisiaj proces selekcji kandydatów do jednostki. Potrzebujemy ludzi inteligentnych, ponadprzeciętnie sprawnych fizycznie, potrafiących działać w sytuacjach stresowych. Takich, którzy bardzo szybko się uczą, mają motywację i determinację, by wytrwać w czasie trudnego szkolenia, które nie kończy się na etapie kursu podstawowego. Szukamy kogoś, kto z jednej strony dobrze odnajduje się w grupie, i jednocześnie potrafi pracować samodzielnie. Jednym słowem, musi to być osoba właściwa pod wieloma względami, czyli taka, która może i chce służyć w naszej jednostce. Kandydat musi mieć świadomość, że służba w niej to nieustanne doskonalenie opanowanych już umiejętności oraz nabywanie nowych zdolności. To po prostu proces ciągły. Proszę mi wierzyć, to nigdy nie jest łatwa i przyjemna robota. Zawsze jest albo za gorąco, albo za zimno. Czasami brakuje powietrza albo jest piekielnie wysoko. Mnie takie wyzwania zawsze sprawiały przyjemność.
Jednostka GROM jako pierwsza w Wojsku Polskim uczestniczyła w szkoleniu prowadzonym przez komandosów z amerykańskiej Delty oraz brytyjskiego SAS-u. Jako pierwsi przeprowadziliście też skuteczne akcje uwalniania zakładników. W jakich jeszcze dziedzinach żołnierze GROM-u byli pionierami?
Jednostka Wojskowa GROM została w zamyśle jej twórców powołana do przeprowadzania operacji uwalniania zakładników. Takich zadań wykonaliśmy już kilkadziesiąt.
Nasi żołnierze, ucząc się pod okiem najlepszych specjalsów na świecie, zdobywali także unikatową w kraju wiedzę na temat taktyki snajperów, wykonywania przejść w budynkach metodą wybuchową czy prowadzenia podwodnych operacji specjalnych. Zdobyte doświadczenie sprawiło, że w jednostce wdrożono pionierskie na skalę Sił Zbrojnych RP projekty. Operatorzy wykonywali skoki spadochronowe w formacji z użyciem aparatury tlenowej z wysokości ponad 10 km. W swoich strukturach utworzyliśmy także SOST [Special Operations Surgical Team – red.], czyli zespół chirurgiczny, a także wprowadziliśmy do służby psy bojowe, które są przygotowane jednocześnie do walki i do poszukiwania materiałów wybuchowych, a w jednostce są traktowane na równi z operatorami.
Wymienione działania wynikają z ciągłego dążenia do perfekcyjnego wykonywania zadań, a także są rezultatem szukania nowych, lepszych rozwiązań. Wyjaśnię to na przykładzie SOST-u. Lekarze: chirurdzy i anestezjolodzy muszą w czasie prowadzonych działań być blisko operatorów. Wynika to z tzw. złotej godziny, czyli czasu, w którym rannemu żołnierzowi można udzielić pomocy ratującej życie. Jeżeli któryś z naszych żołnierzy lub uwolnionych zakładników potrzebowałby pomocy medycznej w czasie operacji, to mamy właśnie do tego typu zadań SOST. Dlatego inwestujemy w szkolenie medyków oraz w zminiaturyzowany sprzęt medyczny najwyższej klasy. Gdybyśmy, na przykład, musieli działać w Afryce, gdzie od szpitala dzielić nas będą niejednokrotnie tysiące kilometrów, wówczas taki SOST będzie po prostu niezbędny.
Nowe w wojskach specjalnych są śmigłowce. W grudniu ubiegłego roku jednostka otrzymała cztery Black Hawki, a kilka dni temu mogliśmy je zobaczyć w akcji w Gliwicach. Minister Mariusz Błaszczak mówił wówczas, że jest dumny z wyszkolenia pilotów GROM-u.
Bardzo cieszą mnie słowa pana ministra, bo to rzeczywiście nowa i zarazem bardzo potrzebna zdolność wojsk specjalnych. Wprowadzenie do służby śmigłowców wcale nie było proste. Wymagało bowiem z jednej strony odpowiedniego doboru kadry oraz przeprowadzenia szkolenia personelu lotniczego. Z drugiej zaś przygotowania infrastruktury. Wszystkie związane z tym działania musieliśmy prowadzić równocześnie. Trzeba przy tym pamiętać, że to nowy typ maszyn w Polsce. Na razie jesteśmy Black Hawkami zachwyceni. Mamy świadomość, że nasza wiedza i doświadczenie zdobyte w tej dziedzinie posłużą całym siłom zbrojnym.
Piloci gotowi, śmigłowce gotowe, ale ciągle… „gołe”.
Piloci musieli przejść proces kwalifikacji, wykazać się odpowiednim poziomem sprawności fizycznej oraz motywacji do służby w naszej jednostce. Są w grupie pionierów, dlatego wiążemy z nimi duże nadzieje. Ich szkolenie lotnicze, obejmujące przygotowanie do pilotowania tego typu statku powietrznego, odbywało się w Polsce i w Stanach Zjednoczonych, gdzie znajduje się centrum szkolenia oraz jest dostępny symulator. Jednak największym wyzwaniem było i jest nadal zgrywanie załóg z operatorami, by osiągnąć zdolność do wykonywania wspólnych operacji specjalnych.
Natomiast o wyposażenie śmigłowców proszę się nie martwić, bo zostanie ono wprowadzone zgodnie z umową. Proces ten cały czas jest realizowany. W początkowym etapie szkolenia załóg i operatorów nie potrzebujemy całego ekwipunku i drogiego uzbrojenia. Wszystko przyjdzie z czasem. Ufam tutaj w pełni panu ministrowi oraz podlegającemu mu Inspektoratowi Uzbrojenia.
Przez 30 lat zdobyliście wyjątkowe zdolności i wyznaczyliście kierunek rozwoju dla wielu innych jednostek. Co dalej?
Trzeba poszukiwać nowych wyzwań. To czas, w którym liczy się szybka i wiarygodna informacja. Będziemy więc inwestować w łączność, informatykę i cyberbezpieczeństwo. Nie chcemy wejść w nowe dziesięciolecie bezczynnie, dlatego ciągle stawiamy sobie nowe cele. Niektóre nasze projekty i zadania zostaną ujawnione może za kilka lat...
Płk Grzegorz Mikłusiak jest absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu (dzisiejsza AWL) oraz wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Zawodową służbę wojskową rozpoczął w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej w Świętoszowie. Następnie był nauczycielem akademickim w WSOWL, gdzie współtworzył m.in. autorski program szkolenia walki w bliskim kontakcie. Od 2004 roku jest związany z jednostką GROM. Był dowódcą sekcji i grupy, szefem szkolenia, zastępcą dowódcy jednostki, a od stycznia 2020 roku jest dowódcą GROM-u. Służył w Iraku i Afganistanie.
Za wzorową służbę i zasługi został odznaczony: Krzyżem Komandorskim Orderu Krzyża Wojskowego za operacje uwalniania zakładników, złotym medalem „Za Zasługi dla Obronności Kraju”, srebrnym medalem „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny”, Gwiazdą Iraku i Afganistanu. Wyróżniony wpisem do Księgi Honorowej WP.
Uprawia narciarstwo i wspinaczkę wysokogórską. Jest miłośnikiem wypraw polarnych oraz sportów i sztuk walki, w których uzyskał trzy czarne pasy.
autor zdjęć: JW GROM
komentarze