moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Zdobywcy „Pen Y Fan”

Wzięli udział w trzech wymagających biegach: dwóch za dnia i jednym nocnym. W ponad dobę pokonali 70 kilometrów. Ścigali się po walijskich wzgórzach, na trasie, gdzie odbywa się selekcja komandosów do brytyjskiego SAS-u. Polska drużyna w ekstremalnych zawodach „Fan Dance” wystartowała po raz pierwszy i... – Wygraliśmy wszystko! – mówią z dumą zawodnicy, wśród nich były specjals.

„Zachar”, Michał, Maciek i „Sim” – czwórka śmiałków pojechała do Wielkiej Brytanii, by wystartować w zawodach „Fan Dance”. Zmagania w południowej Walii organizują od wielu lat emerytowani żołnierze SAS-u. Impreza przyciąga miłośników ekstremalnego wysiłku, biegów górskich oraz… żołnierzy sił specjalnych z całego świata. – Jechaliśmy tam, by walczyć o zwycięstwo. Ale to, co udało nam się zrobić, zaskoczyło wszystkich – mówi mjr rez. Wojciech „Zachar” Zacharków, były kierownik selekcji do Jednostki Wojskowej AGAT. Zawody są wyjątkowe także ze względu na miejsce. Organizowane są w rejonie, gdzie odbywa się selekcja do brytyjskiej jednostki specjalnej Special Air Service.

 

„To nie będzie zabawa!”

Tak zapewniali jeszcze przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii i zarzekali się, że jadą po zwycięstwo. Za nimi były miesiące treningów i wymagających przygotowań. Ale zacznijmy od początku…

– Ekipę skrzyknęliśmy na Facebooku – przyznaje „Zachar”. W grupie, która zrzeszała miłośników ekstremalnego biegania ktoś rzucił pomysł, by wystartować w „Fan Dance”. Inicjatywa była po stronie Marcina, cywila, który od lat mieszka w Wielkiej Brytanii i kiedyś już wystartował w biegu „Fan Dance”. I to on później został szefem logistyki całej naszej eskapady – dodaje były specjals.

W środowisku biegaczy to impreza znana i uchodząca za jedną z najtrudniejszych w Europie. – Startuję w różnych maratonach, ultramaratonach, np. Setce Komandosa czy Grom Challenge. Pomyślałem, że warto spróbować, choć przyznam, że początkowo sceptycznie podchodziłem do tego pomysłu. Myślałem po prostu, że skończy się tylko na gadaniu i żadna ekipa się ostatecznie nie zbierze – przyznaje Michał. Pomylił się, bo okazało się, że ośmiu śmiałków, chce ruszyć na Wyspy! Najlepiej przygotowani i najsilniejsi zawodnicy stworzyli czteroosobową drużynę Helikon Tex Adventure Team Poland, pozostali postanowili wystartować w klasyfikacji indywidualnej. – Poszliśmy na całość i zgłosiliśmy się w kategorii „Fan Dance Trinity” – dodaje Michał, pasjonat biegów ekstremalnych. „Trinity” oznacza trzy następujące po sobie w kilkugodzinnym odstępnie czasu, biegi: dzienny, nocny, dzienny.

– Początkowo wahałem się. Do pokonania w górach było ponad 70 kilometrów z obciążeniem 20 kg. Żeby porwać się na taki wyczyn, trzeba odpowiednio trenować, przygotowywać ciało do wysiłku, mieć dobrą wydolność. A ja ostatnio pracowałem bardziej nad masą mięśniową. Ale przekonałem się, że powstaje drużyna, która chce nie tylko spróbować swoich sił, ale też walczyć o zwycięstwo – opowiada „Zachar”, który od kilku lat organizuje Maraton-Selekcję, memoriał im. płk. Sławomira Berdychowskiego w Bieszczadach. Były specjals zmienił plan treningowy i rozpoczął kilkumiesięczne przygotowania. – Biegałem z plecakiem po górach. Wzmacniałem nogi na siłowni. Chodziłem z obciążeniem po schodach lub biegałem z plecakiem na bieżni. Krok po kroku do celu. Wiem, bo sam zawodowo zajmuję się przygotowywaniem ludzi do selekcji – opisuje.

Podobnie do wyzwania podszedł Michał. – Mieszkam w Wielkopolsce, więc na treningi w górach nie mogłem sobie pozwolić. Ale na przykład z ważącym 20 kilogramów plecakiem wspinałem się po schodach na 10 piętro. Jeden trening to 20 takich wejść – mówi. – A żeby przygotować się do tego wyzwania pod względem psychicznym jechałem np. na punkt widokowy i tam wchodziłem z plecakiem na drugie piętro wieży widokowej. I tak 78 razy, by osiągnąć dystans równy 6 kilometrów. A potem ciągnąłem wielkie opony, by dodatkowo wzmocnić mięśnie nóg – przyznaje.

Nie inaczej było w przypadku pozostałej dwójki. Maciek również startuje w różnych biegach ekstremalnych, m.in. razem z Michałem brali udział w Maratonie-Selekcji w Bieszczadach. Wiedział więc, z jakim wysiłkiem musi się mierzyć. „Sim” jest czynnym funkcjonariuszem oddziału specjalnego Policji, wiele razy startował w biegach ekstremalnych. – „Sim” był silny jak koń. Prześcignął wszystkich, zdecydowanie był najmocniejszy z nas – mówią o nim koledzy.

Zatańczyć z „Pen Y”

Nazwa zawodów „Fan Dance” nawiązuje z jednej strony do najwyższego w południowej Walii szczytu – Pen Y Fan (886 m n.p.m.), a z drugiej do samej trasy. Biegacze wbiegają na szczyt, zbiegają z niego, a następnie muszą wrócić tą samą drogą. – To trochę taki taniec z górą, raz w lewo, raz w prawo – dopowiada „Zachar”.

Zmagania rozpoczęły się w sobotę 18 stycznia. O 7.30 na zbiórce spotkało się kilkuset śmiałków z całego świata. Pośród nich wielu specjalsów w czynnej służbie oraz emerytowanych komandosów. – Na starcie pierwszego biegu „Fan Dance” stanęło 12 drużyn. Byli m.in. Brytyjczycy, Kanadyjczycy, Amerykanie, Czesi, Niemcy, Rosjanie i po raz pierwszy Polacy – opowiada Michał. – Podobno nigdy wcześniej w tych zawodach nie wystartował polski zespół. To było dla nas dodatkową motywacją – dodaje.

Trasa wiodła bardzo wąskimi ścieżkami przecinanymi górskimi strumieniami, kamienistymi duktami, które w niektórych partiach były zmrożone i bardzo śliskie. Na początek musieli wejść na szczyt Corn Du (drugi co do wysokości walijski szczyt, 873 m n.p.m.), zbiec w dół i dopiero później wspiąć się na Pen Y Fan. – Planowaliśmy, że podczas tego pierwszego biegu damy z siebie wszystko. Mieliśmy walczyć o zwycięstwo. Gdzie się tylko dało, to biegliśmy. A było ślisko jak cholera – opowiada „Zachar”. – Była taka adrenalina i skupienie na celu, że nie czułem na plecach tych 20 kilogramów – dodaje Michał. Dobiegli do punktu kontrolnego, zameldowali się sędziom i mogli wracać. Trasa powrotna była o wiele mniej przyjemna. – Szli pod górę przez 12 kilometrów! Przewracaliśmy się na śliskich kamieniach. Połamałem nawet kijki trekkingowe – przyznaje zawodnik.

Na metę jako pierwszy dotarł „Sim”, kilka minut później dobiegł Michał i „Zachar”. Zgodnie z regulaminem zawodów czas drużyny ustala się na podstawie wyniku ostatniego zawodnika z zespołu. – Brakowało nam Maćka. Drużyna, z którą rywalizowaliśmy o podium też czekała na swojego ostatniego zawodnika. Na szczęście wypatrzyliśmy na trasie Maćka. Dotarł na metę przed rywalem i tym samym wygraliśmy. Zakończyliśmy bieg z czasem niespełna czterech godzin – mówią sportowcy. Ale to było dopiero pierwsze zwycięstwo drużyny Helikon Tex Adventure Team Poland.

Mieli krótką chwilę na regenerację i trzy godziny, aby przygotować wyposażenie na nocny bieg i zjeść posiłek. Po zmroku ponownie stanęli do wyścigu. Trasa „Fan Dance Dark Trial” miała około 20 kilometrów. Z obciążeniem 20 kilogramów na plecach ruszyli w drogę. – Mówiliśmy sobie: „OK, już raz wygraliśmy, teraz trzeba tylko ukończyć bezpiecznie nocny bieg i kolejny dzienny. Ale ambicja pokonała rozsądek. Niosło nas zwycięstwo. Zaczęliśmy prawdziwy wyścig – opisuje Michał. Biegacze przyznają, że warunki były bardzo trudne. Mrok rozświetlali sobie tylko latarkami czołowymi. Musieli ostrożnie stawiać stopy, bo Pen y Fan do połowy był pokryty śniegiem i lodem. – Było strasznie wąsko. Szliśmy blisko przepaści, trzeba więc było bardzo uważać. Co chwila ktoś się przewracał na zmrożonych kamieniach. Najgorsze było wejście na tzw. Drabinę Jakuba – opowiada „Zachar”. Chodzi o fragment zbocza, tuż przed samym szczytem. To wykute w skale niemal pionowe kamienne schody. Pokonanie tego odcinka jest trudne w dzień, w nocy było wielkim wyzwaniem. – Temperatura odczuwalna spadła do minus 10 stopni. Strasznie wiało. Ludzie odpadali od tej ściany. Jednemu chłopakowi wiatr zerwał z głowy czołówkę. Nie było żartów – dodaje Wojciech Zacharków. Nie dali jednak za wygraną i do mety dotarli po ponad 5 godzinach (limit narzucony przez organizatora to 6 godzin). Okazało się, że w klasyfikacji drużynowej znów zdobyli pierwszą lokatę!

Nad ranem mieli czas na krótki, trzygodzinny odpoczynek, a w niedzielę rano zziębnięci zameldowali się po raz trzeci na starcie. – Zdziwiliśmy się, bo do zawodów przystąpiły nowe zespoły. Wypoczęci biegacze, a my już solidnie zmęczeni. No, ale pomyśleliśmy, że i z nimi damy sobie radę – mówi „Zachar”.

I tak było. Trzech Polaków na mecie zameldowało się po 5 godzinach. By ogłosić sukces, brakowało ostatniego z nich. – Byliśmy już wykończeni. Pod koniec mięśnie już nie pracowały, szło się tylko dzięki silnej woli i motywacji. Pojawiły się problemy ze stawami, a Maćkowi pękły wszystkie pęcherze na stopach. Miał nogi we krwi, wył z bólu, ale szedł dalej – opowiada Michał.

Zwyciężyli po raz trzeci. – Brytyjczycy szczerze nam gratulowali. Jak mówili, nie dość, że jesteśmy pierwszą polską ekipą, to jeszcze po raz pierwszy w kilkudziesięcioletniej historii tych zawodów zwyciężyliśmy wszystkie trzy biegi. Zdobyliśmy trinity – mówi „Zachar”.

Nie dla nagród

Na „Fan Dance” nie jedzie się po medale czy nagrody rzeczowe, nie wygrywa się też pieniędzy. To po co to wszystko? – O SAS-ie wiedzą wszyscy. O brytyjskich specjalsach, ich wyszkoleniu i zadaniach krążą legendy. I właśnie po to był ten wysiłek. Chcieliśmy poczuć, co muszą przejść śmiałkowie, którzy ubiegają się o służbę wśród elitarnych oddziałów SAS – przyznają zawodnicy.

„Fan Dance” ma także charakter memoriału. Przed każdym biegiem minutą ciszy czci się pamięć żołnierzy, którzy zmarli z wysiłku podczas selekcji do SAS-u. Ostatnio taki przypadek miał miejsce w 2013 roku. Trzech mężczyzn zmarło z wycieńczenia i odwodnienia.

Magdalena Kowalska-Sendek

autor zdjęć: arch. Helikon Tex Adventure Team Poland

dodaj komentarz

komentarze


Lotnicy pamiętają o powstaniu
 
Roczny dyżur spadochroniarzy
Silniejsza obecność sojuszników z USA
Partyzanci z republiki
Most III, czyli lot z V2
Szczyt NATO w Waszyngtonie: Ukraina o krok bliżej Sojuszu
Hala do budowy Mieczników na finiszu
Terytorialsi w gotowości do pomocy
Tridon Mk2, czyli sposób na drona?
Jak usprawnić działania służb na granicy
Awaria systemów. Bezpieczeństwo Polski nie jest zagrożone
Ciężko? I słusznie! Tak przebiega selekcja do Formozy
Na ratunek… komandos
Bezpieczeństwo granicy jest również sprawą Sojuszu
Kaczmarek z nowym rekordem Polski!
Medycy na poligonie
„Armia mistrzów” – kolarstwo, łucznictwo, pięciobój nowoczesny, strzelectwo, triatlon i wspinaczka sportowa
Londyn o „Tarczy Wschód”
Włoski Centauro na paryskim salonie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Olimp gotowy na igrzyska!
The Suwałki Gap in the Game
„Armia mistrzów” – sporty wodne
Specjalsi zakończyli dyżur w SON-ie
Posłowie wybrali patronów 2025 roku
Rusza operacja „Bezpieczne Podlasie”
Kmdr Janusz Porzycz: Wojsko Polskie wspierało i wspiera sportowców!
Patrioty i F-16 dla Ukrainy. Trwa szczyt NATO
Spadochroniarze na warcie w UE
International Test
Nie wierzę panu, mister Karski!
Incydent przy granicy. MON chce specjalnego nadzoru nad śledztwem
Jaki będzie czołg przyszłości?
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Polski Kontyngent Wojskowy Olimp w Paryżu
Paryż – odliczanie do rozpoczęcia igrzysk!
Posłowie o efektach szczytu NATO
Szczyt NATO: wzmacniamy wschodnią flankę
Szczyt NATO, czyli siła w Sojuszu
Letnia Bryza na Morzu Czarnym
Ankona, czyli polska operacja we Włoszech
„Armia mistrzów” – lekkoatletyka
„Armia mistrzów” – sporty walki
Feniks – następca Mangusty?
Krzyżacka klęska na polach grunwaldzkich
Pioruny dla sojuszników
Formoza. Za kulisami
W Sejmie o zniszczeniu Tupolewa
Operacja „Wschodnia zorza”
Zabezpieczenie techniczne 1 Pułku Czołgów w 1920
Sejm podziękował za służbę na granicy
Prezydent Zełenski w Warszawie
Z parlamentu do wojska
„Operacja borelioza”
Za zdrowie utracone na służbie
Prezydent Warszawy: oddajmy hołd bohaterom!

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO