Gdy wielka wojna właśnie dobiegała końca, we Francji powstała Armia Polska pod dowództwem generała Józefa Hallera. Doskonale wyposażona i wyszkolona po przybyciu do odrodzonej Polski mogła na naszą stronę przechylić szalę zwycięstwa w wojnie o granice. Jednak przyjazd hallerczyków wcale nie był sprawą prostą i oczywistą.
Transport oddziałów armii generała Józefa Hallera z Francji do Polski
Na przełomie 1918 i 1919 roku Armia Polska we Francji liczyła pięć dywizji strzelców, dywizję instrukcyjną, siedem eskadr lotniczych, pułk czołgów i oddziały pomocnicze – razem ponad 60 tysięcy ludzi. Niebagatelna siła, którą tworzyli ochotnicy polscy ze wszystkich stron świata: emigranci z ziem polskich, Polacy z armii niemieckiej i austro-węgierskiej, którzy albo zdezerterowali, albo dostali się do alianckiej niewoli, a przede wszystkim przedstawiciele Polonii francuskiej i amerykańskiej (choć zdarzali się także ochotnicy z Rosji, a nawet Chin). Wszyscy założyli francuskie mundury i przypięli do nich polskie odznaki, z tego powodu nazwano ich Błękitną Armią.
Tylko niewielka jej część wzięła udział w walkach pod koniec I wojny światowej, ale jej potencjał i siła bojowa były oczywiste zarówno dla polityków zachodnich, którzy jako zwycięzcy zaczęli układać nowy porządek w Europie, jak i polskich, którzy trzy byłe zabory starali się scalić w jedno państwo. Józef Piłsudski już 16 listopada 1918 roku monitował francuskiego naczelnego wodza, marszałka Ferdinanda Focha, by wysłał Błękitną Armię do Polski. Piłsudski miał wówczas szczególnie dramatyczną sytuację we Lwowie i w całej Galicji Wschodniej, a przybycie armii z Francji mogło dać szybkie zwycięstwo w wojnie z Ukraińcami. Niestety, nic z tych planów wówczas nie wyszło.
Kunktatorstwo Brytyjczyków
Przeciwnikiem wyjazdu Błękitnej Armii do Polski był przede wszystkim brytyjski premier David Lloyd George. Brytyjczycy, w odróżnieniu od Francuzów, byli przeciwni zbytniemu osłabianiu Niemiec, a żołnierze generała Hallera mogli według nich znacząco przyczynić się do tego. Lloyd George zablokował więc ekspedycję Błękitnej Armii nie tylko wtedy, kiedy rozpoczęły się walki o Lwów, ale także gdy wybuchło powstanie wielkopolskie. Nie zgodził się również, by Polacy podążali do kraju przez Gdańsk, który w jego opinii mógłby być przez nich łatwo opanowany. Brytyjczycy w żadnym wypadku nie chcieli, by to miasto znalazło się w polskich granicach.
Po długich dyskusjach w końcu przeważyło francuskie stanowisko – 8 kwietnia 1919 roku marszałek Foch wydał rozkaz regulujący terminy i porządek wyjazdu Armii Polskiej do kraju. Jako pierwsi do pociągów mieli wsiąść żołnierze z kwatery głównej generała Hallera, 1 Dywizja Strzelców Polskich oraz eskadry lotnicze. Ostatnie oddziały miały wyjechać do Polski w czerwcu 1919 roku. Przejazd przez terytorium Niemiec miał odbywać się bez broni, którą załadowano na oddzielne zaplombowane wagony. Do każdego pociągu przydzielono dwóch oficerów alianckich, którzy zobowiązani byli do uzgadniania z Niemcami ewentualnych kwestii spornych w czasie transportu. Pierwotnie marszałek Foch wyznaczył wyjazd polskiego wojska na 14 kwietnia, ale przygotowania i organizacja transportu opóźniły go o dwa dni.
Transport oddziałów armii gen. Józefa Hallera z Francji do Polski - czołg Renault FT-17 Fot. NAC
15 kwietnia 1919 roku generał Haller wydał swym żołnierzom oficjalny „Rozkaz powrotu”, w którym pisał między innymi: „Jadą do kraju Dywizje Polskie, stworzone na obcych ziemiach wysiłkiem całego narodu polskiego, a zwłaszcza dzięki dzielności i tężyźnie jego wychodźstwa w obu Amerykach: Północnej i Południowej; dzięki wytrwałej pracy polskich mężów stanu, jak oto: Ignacego Paderewskiego i Romana Dmowskiego, dzięki orężnemu czynowi Naczelnika Rzeczypospolitej Polskiej, Józefa Piłsudskiego”. Dzień później, 16 kwietnia, pierwsze pociągi z żołnierzami w błękitnych mundurach wyruszyły z francuskich stacji ku granicy niemieckiej.
Nareszcie w Polsce
Pociąg, w którym jechał generał Haller 20 kwietnia, w Niedzielę Wielkanocną stanął na peronie dworca w Ostrowie Wielkopolskim. Tak generał w swym pamiętniku wspominał pierwsze chwile w ojczyźnie: „Dojeżdżamy do Ostrowa Wielkopolskiego. Tam dopiero uciecha, żołnierze wyskakują po prostu z pociągu i leżą pokotem, całując ziemię świętą polską. Pierwsze Święta Wielkanocne na ziemi wielkopolskiej, na tej ziemi, która była kolebką całej Polski, na tej ziemi, gdzie Chrobry wytyczał granice”. Generała Hallera i jego żołnierzy przywitali na dworcu generał Józef Dowbor-Muśnicki i jego adiutant rotmistrz Władysław Anders opromienieni zwycięstwem w powstaniu wielkopolskim, na pomoc któremu generał Haller nie mógł przybyć. Następnie błękitni żołnierze wzięli udział w polowej mszy świętej, a po jej zakończeniu zostali poczęstowani przez ostrowian święconką wielkanocną, co utrwalone zostało na taśmie filmowej i stało się jednym z kadrów późniejszego filmu o Błękitnej Armii.
Takie były w Polsce pierwsze chwile żołnierzy, z których niejeden urodził się na amerykańskiej prerii lub brazylijskiej pampie. Tymczasem przez Niemcy mknęły kolejne transporty z błękitnym wojskiem. W czerwcu 1919 roku jako jedni z ostatnich Francję opuścili polscy pancerniacy z 1 Pułku Czołgów. Jeden z oficerów, porucznik Michał Piwoszczuk, tak wspominał przejazd przez Niemcy: „Piękny, dobrze umundurowany i uzbrojony oraz doskonale odżywiony żołnierz Armii generała Hallera wzbudzał ogromną zawiść w odwiecznym swym wrogu, Niemcu, który pokonany stalową pięścią ententy musiał znieść i to ostatnie upokorzenie. Przez kraj jego z wesołą pieśnią na ustach przejeżdżał żołnierz młodej, oswobodzonej Polski, śpiesząc na obronę Jej granic. A chyba największą zawiść i niezadowolenie musiały wzbudzać transporty czołgów, gdyż one to ostatecznie złamały siły Niemiec na froncie zachodnim”.
W boju
Generał Haller przybył do Warszawy 21 kwietnia 1919 roku, gdzie fetowany był jak bohater narodowy, a magistrat nadał mu tytuł honorowego obywatela miasta. Jednak ani generał, ani jego żołnierze nie mieli zbyt wiele czasu na świętowanie. Już w maju jednostki armii wysłano do walki z Ukraińcami w Galicji Wschodniej i na Wołyniu, tam stały się trzonem Frontu Galicyjskiego.
Jesienią 1919 roku Błękitną Armię rozformowano i zreorganizowano, tworząc na jej bazie między innymi 11, 12, 13 i 18 Dywizję Piechoty Wojska Polskiego. Posunięcie to tłumaczono koniecznością zjednoczenia w jeden wojskowy organizm żołnierzy, którzy pochodzili z różnych zaborów i krajów. Jednak według opinii niektórych świadków tamtych wydarzeń i historyków taka decyzja miała też swoje drugie dno. Błękitna Armia stworzona z inicjatywy endeków z Romanem Dmowskim na czele była dla Józefa Piłsudskiego niepewna politycznie. Naczelnik Państwa nie ufał też jej wodzowi, a i zazdrość o wojenną sławę nie była tu bez znaczenia. W konsekwencji generał Haller po oddaniu dowództwa swojej armii stanął w październiku 1919 roku na czele Frontu Pomorskiego. Jego zadaniem było przejęcie obszarów nadbałtyckich przyznanych Polsce w Wersalu. Operacja przejmowania Pomorza trwała od 17 stycznia do 10 lutego 1920 roku, kiedy to w Pucku generał Haller dokonał symbolicznych zaślubin Rzeczypospolitej z Bałtykiem, wrzucając w jego fale symboliczny pierścień.
Wkroczenie wojsk polskich do Pucka - "zaślubiny Polski z morzem". 10.02.1920. Źródło: NAC
Rozformowanie Błękitnej Armii postawiło w bardzo trudnej sytuacji przede wszystkim ochotników z Polonii amerykańskiej. Liczbę zdemobilizowanych hallerczyków z Ameryki w lutym 1920 roku szacowano na 10–12 tysięcy. Większość z nich wróciła do Stanów Zjednoczonych, Kanady lub państw Ameryki Południowej w złym stanie zdrowia i bez pieniędzy. Pozbawieni byli również praw kombatanckich, które mieli żołnierze pochodzenia polskiego służący w armii amerykańskiej lub kanadyjskiej. To doświadczenie spowodowało między innymi bardzo niewielki zaciąg Polonii amerykańskiej do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w czasie II wojny światowej.
Kiedy jednak ojczyzna znalazła się w niebezpieczeństwie z powodu najazdu bolszewików w 1920 roku, pozostali w Polsce hallerczycy byli w awangardzie jej obrońców. Generała Hallera Piłsudski mianował Generalnym Inspektorem Armii Ochotniczej. Naczelnik zdawał sobie sprawę, że nie znajdzie lepszego organizatora w swym sztabie, który będzie zdolny szybko wystawić nową armię. Generał Haller dzięki swej charyzmie i wierze w ostateczne zwycięstwo sformował ze studentów, robotników, chłopów i rzemieślników ponadstutysięczną armię. W walce odznaczyły się również jednostki o błękitnym rodowodzie, zwłaszcza 12, 13 i 18 Dywizja Piechoty bijące się z konną armią Budionnego na froncie południowym.
Generał Józef Haller składa przysięgę przed frontem oddziałów Armii Polskiej we Francji
Jak istotne dla Wojska Polskiego było zasilenie go wyszkolonymi żołnierzami i nowoczesnym sprzętem z Francji, świadczy przykład 1 Pułku Czołgów. Podczas wojny polsko-bolszewickiej pełnił on rolę „straży pożarnej”. Dzielony na bataliony i kompanie rzucany był na najbardziej zagrożone przełamaniem lub okrążeniem odcinki frontu, gdzie swoimi nowoczesnymi czołgami Renault FT-17 siał zniszczenie i popłoch w szeregach nieprzyjaciela. Tak porucznik Michał Piwoszczuk wspominał starcia polskich pancerniaków w przełomowych walkach pod Radzyminem 16 sierpnia 1920 roku: „Na III batalion grodzieńskiego pułku, który zajmował pozycję na północny-wschód od Radzymina, natarły oddziały 79. Brygady sowieckiej z poparciem trzech samochodów pancernych. Dzielna postawa doświadczonego żołnierza grodzieńskiego pułku nic nie mogła zdziałać wobec pancerza. Samochody nieprzyjaciela, wjechawszy w ugrupowanie pułku, siały zniszczenie, a piechota rosyjska podchodziła. Tymczasem do Radzymina zdążało dziesięć czołgów, naglonych osobiście przez generałów Żeligowskiego i Rządkowskiego. Rzecz jasna, że w tak szalonej jeździe jak na wyścigach, czołgi rozciągnęły się po szosie. Pierwszy wpadł do Radzymina czołg z armatką kaprala Makowskiego – w samą porę. Dowódca, na którego batalionie używały sobie rosyjskie samochody pancerne, osobiście go wyprowadził z Radzymina na szosę, po której posuwały się samochody. Krótka była walka, jeden trafiony, a dwa inne nie czekając swej kolejki, uciekły”. Ten fragment dobitnie pokazuje, że znacznie trudniej byłoby osiągnąć zwycięstwo z Armią Czerwoną bez żołnierzy w błękitnych mundurach świetnie przygotowanych do nowoczesnej wojny.
Bibliografia:
M. Piwoszczuk, 1. Pułk Czołgów w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, Kraków 2016
Cz. Skonka, Na szlakach Błękitnego Generała. W 80-lecie przybycia Błękitnej Armii z Francji do Polski (1919-1999) i zaślubin Polski z morzem (1920-2000), Gdańsk 2000
autor zdjęć: NAC
komentarze