Wszystkim wydaje się, że snajper ma tylko oddać precyzyjny strzał i zlikwidować przeciwnika. Tymczasem my zajmujemy się głównie rozpoznaniem, wyśledzeniem kogoś lub czegoś. Przygotowujemy posterunki obserwacyjne, na których spędzamy kilka godzin lub kilka dni. A sam strzał… Takie zadania trafiają się naprawdę rzadko – mówi snajper z Jednostki Wojskowej Komandosów.
Co to znaczy być „snipem”?
Piotr: Dla mnie to powód do dumy. Jestem zdania, że snajper to ktoś więcej niż zwykły operator. Jesteśmy mocno wyspecjalizowaną, nieliczną grupą.
Czyli „snip” to trochę taki superkomandos?
Każdy snajper musiał na początku przejść taką samą drogę szkolenia jak inni operatorzy w naszej jednostce. Każdy z nas zaczął od selekcji, później przeszedł blisko roczne szkolenie bazowe i dopiero pod koniec „bazówki” można było myśleć o jakichś specjalnościach. Typowym zadaniem snajpera podczas operacji jest eliminacja zagrożenia i ochrona szturmanów. No, ale żeby to dobrze robić, trzeba wiedzieć, na co narażony jest szturman, znać jego taktykę. A to oznacza, że trzeba najpierw na własnej skórze wszystkiego doświadczyć i dopiero potem można zostać „snipem”. Właśnie taka kolejność jest niezwykle istotna.
Od początku służby w Jednostce Wojskowej Komandosów byłeś snajperem?
Do wojska zgłosiłem się na ochotnika, do Lublińca trafiłem jako żołnierz zasadniczej służby wojskowej. Po szkoleniu unitarnym i zdanych egzaminach rozpocząłem służbę w specjalnej kompanii kadrowej w jednym z batalionów.
Po reorganizacji jednostki w 2004 roku trafiłem do zespołu bojowego.
I tak, od ponad 20 lat służę w bojowych pododdziałach jednostki. Snajperem zostałem trochę przez przypadek, choć na własne życzenie. Dwadzieścia lat temu żołnierze z naszej jednostki trenowali z amerykańskimi specjalsami i wtedy padło pytanie: kto chciałby się szkolić jako snajper. Zgłosiło się nas dwóch. I wiesz co? Po tylu latach bycia „snipem”, dziś zrobiłbym dokładnie to samo.
Dlaczego nie było chętnych na szkolenie snajperskie?
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych w Polsce o snajperach mówiło się mało. Można było tylko się domyślać, że jest to ciężki kawałek chleba. Nikt jednak nie wiedział, ile wymaga poświęcenia i z jaką odpowiedzialnością się wiąże. Początki były naprawdę trudne. Wtedy dużo musiałem się uczyć sam, szukać materiałów szkoleniowych, instrukcji, sami robiliśmy pierwsze stroje maskujące, czasami musieliśmy przekonywać przełożonych, że „snipy” w ogóle są potrzebni.
Sytuacja zmieniła się po naszej pierwszej misji w Iraku. Na misji dowódcy poznali wartość snajpera jako zwiadowcy i docenili możliwości jego broni. W czasie ćwiczeń ciężko zrozumieć, jakie znaczenie ma jeden strzał oddany na odległość 400 m. Na wojnie tłumaczyć tego nie trzeba. Po powrocie do kraju zaczęły się intensywne szkolenia, różnego rodzaju kursy w kraju i za granicą. Dużo się działo.
Ile trzeba lat, aby wyszkolić snajpera?
Snajper szkoli się przez całe zawodowe życie. Najpierw jako operator zespołu bojowego, a potem jako snajper. Ja mam dziś 43 lata i kilka tysięcy udokumentowanych strzałów na koncie, a mimo to wiem, że są jeszcze rzeczy, których mogę się nauczyć i mam też świadomość, że coś może mnie też zaskoczyć. Tak naprawdę więc to szkolenie trwa cały czas. Snajperzy z jednostki co najmniej jeden, czasami dwa tygodnie w miesiącu spędzają na specjalistycznym treningu strzeleckim lub innego rodzaju szkoleniach.
Uczycie się nie tylko celnego strzelania, ale także technik maskowania.
Tak, bo najważniejszym zadaniem snajpera jest nie dać się wykryć przeciwnikowi. Trzeba pamiętać, że „snipy” na operację ruszają jako pierwsi i ostatni z niej schodzą, wszystko po to, aby mieć obraz sytuacji przed akcją oraz ocenę efektów po akcji. Uczymy się więc maskowania w różnych warunkach terenowych i klimatycznych. Inaczej będzie wyglądał kamuflaż, gdy mamy działać w terenie lesistym, inaczej na pustyni, a jeszcze inaczej na bagnach czy w mieście. Tu trzeba być kreatywnym.
Gdy się zamaskujemy i zajmiemy stanowisko na posterunku obserwacyjnym, musimy wytrwać w bezruchu i ciszy. Jeśli już trzeba się poruszyć, to jedynie bardzo powoli i ostrożnie, by nie zostać wykrytym.
W lecie nie ma z tym problemu, ale jak przyjdzie parę godzin leżeć na zmrożonej ziemi lub w nieogrzewanych pomieszczeniach, to nie zawsze jest przyjemnie. Trzeba sobie radzić, robić na przykład jakieś małe ruchy palcami u rąk i nóg, bo inaczej pojawiają się problemy z krążeniem i drętwieniem kończyn.
Zdobywałeś doświadczenie na misjach?
Tak. Za mną sześć misji: trzy zmiany w Iraku i trzy w Afganistanie.
W Afganistanie to była zmiana, na której zginął jeden z komandosów: st. chor. sztab. Miron Łucki?
Nie tylko byłem na tej zmianie, ale uczestniczyłem w tej operacji razem z moim kolegą ze snajperskiej pary. Wszystko zaczęło się od tego, że dostaliśmy informację, że 60 km od bazy Ghazni znajduje się skład materiałów wybuchowych i broni. Wiedzieliśmy, że terroryści chcą ich użyć do ataku na polską bazę. Podczas sprawdzania zabudowań chłopaki znaleźli skład materiałów wybuchowych i broń, a chwilę później nastąpił wybuch. Okazało się, że była to zasadzka przygotowana przez rebeliantów, a jej celem były siły koalicji. Podczas tej operacji zginął Mirek. Patrzyłem na wszystko z posterunku snajperskiego, wykonując dalej swoje zadanie.
Razem z kolegą – drugim snajperem – zmieniliśmy szybko stanowisko i prowadziliśmy obserwację całego terenu. „Snipy” to oczy, więc musieliśmy dobrze „skanować” okolice, wypatrując jakiegoś ruchu, czegoś co mogłoby świadczyć o kolejnym zagrożeniu dla komandosów.
Mówisz, że „snipy” to oczy. A ja myślałam, że snajper to przede wszystkim strzelec…
Każdemu wydaje się, że snajper to żołnierz, którego zadaniem jest tylko oddanie precyzyjnego strzału i zlikwidowanie przeciwnika. Tymczasem snajper przede wszystkim zajmuje się rozpoznaniem w każdych warunkach i w każdym środowisku. Las, miasto, góry, pustynia, nie ma znaczenia, gdzie. Naszym podstawowym obowiązkiem jest zwiad, obserwacja, wyśledzenie czegoś lub kogoś. A sam strzał… Takie zadania trafiają się naprawdę niezwykle rzadko.
Jakie cechy, według ciebie, powinien mieć dobry snajper?
Chciałbym obalić mit. Snajper to nie jest jakiś dziwak, introwertyk lub samotnik, choć na pewno nie może to być osoba nadpobudliwa. Rozsądek to zawsze podstawa. W tej robocie sprawdzą się ludzie wyważeni, tacy, którzy mają poukładane w głowie i potrafią panować nad emocjami. Ważne są także zdolności utrzymywania koncentracji, dobra pamięć i drobiazgowość, wytrzymałość fizyczna i psychiczna. Snajper musi być także odporny na niewygody, umieć skupić się w warunkach niekorzystnych lub niebezpiecznych, zachować zimną krew w każdej sytuacji. „Snip” musi także dobrze i szybko liczyć. I w wreszcie – snajper musi mieć absolutną pewność, że doskonale namierzył cel, zanim pociągnie za język spustowy.
Co daje ci największą satysfakcję?
Gdy idę na strzelnicę i za pierwszym razem trafiam w cel. Tylko tyle i aż tyle. Cieszy mnie też, jak szturmani upominają się o obecność snajperów podczas operacji. Oni chcą czuć naszą opiekę. Gdy szturmują jakiś obiekt, to wiedzą, że są pod naszym parasolem, że gdzieś tam w ukryciu jesteśmy i pilnujemy, żeby nie stała się im krzywda.
autor zdjęć: arch. JWK
komentarze