moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Powietrzne tankowce

95 lat temu odbyło się pierwsze w historii tankowanie samolotu znajdującego się kilometr nad ziemią. Metodę uzupełniania paliwa za pomocą elastycznego węża opuszczanego z jednej maszyny do drugiej opracowali i sprawdzili w powietrzu amerykańscy lotnicy. Pierwsza eskadra tankowców powstała w USA dwie dekady później, w 1948 roku.

 

Właściwie od samego początku lotnictwa jednym z najważniejszych wyzwań, z jakimi mierzyli się konstruktorzy, było znalezienie rozwiązania, dzięki któremu samoloty pozostawałyby jak najdłużej w powietrzu bez konieczności tankowania na ziemi. W drugiej dekadzie XX wieku piloci i inżynierowie na całym świecie ścigali się, kto wykona dłuższy lot. Kluczowe w tej rywalizacji było opracowanie wydajnego silnika, zainstalowanie dodatkowych zbiorników paliwa oraz znalezienie sposobu na jego dostarczanie do samolotu w czasie lotu.

Pomysły, jak to zrobić, były dość śmiałe. 12 listopada 1921 roku samolot Lincoln Standard zbliżył się na minimalną odległość do maszyny Curtiss JN-4, po czym lotnik Wesley May przeszedł do niej po skrzydłach (na wysokości ponad kilometra), wlał paliwo do zbiornika JN-4 z kanistra, który miał na plecach, i spokojnie wrócił na pokład Lincolna. Choć wyczyn Maya wzbudził powszechne uznanie, a sam bohater trafił na czołówki gazet na całym świecie, niewiele jednak osób z branży lotniczej chciało właśnie w ten sposób tankować samoloty w powietrzu.

Pierwsze tankowanie

Inaczej było z pomysłem, aby tankowanie odbywało się z użyciem elastycznego gumowego węża opuszczanego z jednego samolotu do drugiego. Wąż miał być przechwytywany przez załogę drugiej maszyny za pomocą specjalnego lassa, a sam transport paliwa odbywać się metodą grawitacyjną. Pierwsza udana próba miała miejsce 27 czerwca 1923 roku. Przeprowadzili ją Amerykanie Virgil Hine i Frank Seifert, pilotujący przerobiony na latającą cysternę bombowiec Airco DH.4, oraz Lowell Smith i John Richter, zasiadający za sterami Airco DH.4 wcielającego się w rolę odbiorcy paliwa. Cała operacja odbyła się na wysokości ponad kilometra i choć trwała zaledwie kilka minut, przeszła do historii lotnictwa.

Cztery miesiące później ten sam zespół na zlecenie amerykańskich sił powietrznych powtórzył operację tankowania w powietrzu, jednak na zdecydowanie większą skalę. 25 października 1923 roku, lecąc z miejscowości Sumas do San Diego, podczas 37 godzin i 15 minut lotu dokonano aż 14 tankowań 2600 l benzyny lotniczej i 140 l oleju silnikowego.

Atomowe potrzeby

Mimo że amerykańscy wojskowi byli pod wrażeniem możliwości, jakie dawało lotnictwu tankowanie w powietrzu, do wybuchu II wojny światowej traktowali tę metodę bardziej w kategoriach ciekawostki niż potrzeby operacyjnej. Sytuacja zmieniła się diametralnie dopiero w 1946 roku, kiedy USA jako pierwsze państwo na świecie użyło bomby atomowej i z mocarstwa stało się supermocarstwem.

Amerykańscy stratedzy nie mieli wówczas wątpliwości, że nowa doktryna wojenna USA musi obejmować nie tylko zdolności do przeprowadzenia uderzenia atomowego w dowolnym miejscu na świecie, lecz również dokonanie tego najszybciej jak to możliwe. Taką możliwość zapewniały wówczas tylko bombowce strategiczne. Było jednak jedno ale. Nie miały wystarczająco dużo paliwa na pokładzie. Rozwiązań było kilka. Można było wybudować na świecie setki baz, w których bombowce atomowe mogłyby wylądować i tankować. Albo rozmieścić na całym globie setki lotniskowców. To kosztowałoby jednak miliardy dolarów.

Postanowiono więc sięgnąć po rozwiązanie najprostsze, a zarazem najskuteczniejsze i najtańsze. Chodziło o rozwinięcie systemu tankowania w powietrzu. Decyzje zapadły błyskawicznie. W lipcu 1948 roku SAC – Strategic Air Command, czyli amerykańskie dowództwo grupujące strategiczne bombowce, utworzyło dwie pierwsze eskadry samolotów – tankowców na świecie: 43rd Air Refueling Squadron oraz 509th Air Refueling Squadron. Na maszynę, która miała zostać przerobiona na latającą cysternę, wybrano podstawowy wówczas bombowiec US Air Force, czyli B29. Wersja powietrznego zbiornikowca otrzymała oznaczenie KB-29M. Latające fortece przystosowane do pobierania paliwa w locie (niezbędne były m.in. chwytaki do przyjmowania węża z paliwem) oznaczono jako B-29MR.

Dwie metody

Pierwsze latające cysterny miały system tankowania daleki od doskonałości. Jego największą wadą było to, że do obsługi, czyli łapania węża i podłączania go do zbiorników, niezbędny był człowiek (operator), a tankowanie mogło się obywać tylko przy dobrej, by nie powiedzieć, doskonałej pogodzie. Amerykańscy konstruktorzy skupili się zatem na poszukiwaniu wydajniejszych rozwiązań.

Co ciekawe, odpowiednią technologię znaleźli u najbliższych sojuszników, czyli Brytyjczyków. Angielska firma Flight Refuelling Limited opracowała instalację do tankowania wykorzystującą elastyczny przewód. Dzięki użyciu elektromagnetycznego zatrzasku na łączeniu instalacji operator był zbędny, a hydrauliczny system zwijania węża powodował, że przewód był cały czas odpowiednio naprężony (przedtem to załogi samolotów musiały pilnować odległości i – co się z tym wiąże – naprężenia węża).

Pentagon był tak zadowolony z brytyjskiej technologii, że nakazał jej zakup i montaż w strategicznych tankowcach podległych SAC. Samo dowództwo nie było jednak z tej technologii zadowolone. Wskazywało, że brytyjski system, choć ma zalety (dzięki niemu można było zasilać w locie jednocześnie aż trzy samoloty), ma też wady. A najważniejszą była zbyt mała wydajność, jak na potrzeby najnowszych amerykańskich bombowców B-47 i B-52 (pompował zaledwie 750 dm3 paliwa na minutę, a SAC chciało co najmniej 1900 dm3/min).

Armia zleciła więc opracowanie nowego, wydajniejszego rozwiązania. Jego budowy podjął się Boeing i już pod koniec 1947 roku dostarczył system – Boeing Flying Boom. Rozwiązanie to polegało na tym, że z samolotu cysterny wysuwała się rura – podajnik, do której podlatywał samolot odbiorca. Rozwiązanie Boeinga eliminowało wady brytyjskiego elastycznego łącza: było szybsze oraz bezpieczniejsze dla pilotów, gdyż można było tankować nawet przy dość silnym wietrze i na dużej wysokości. W 1957 roku amerykańska armia całkowicie porzuciła technologię elastycznego węża na rzecz boom-era. Na podstawowy samolot cysternę wybrano wówczas maszynę Boeing KC-135 (których amerykańska armia otrzymała łącznie prawie tysiąc).

Wiele państw, w tym także członków NATO, nadal jednak stosuje metodę tankowania w powietrzu za pomocą elastycznego węża. Jego największym atutem, po znaczącym poprawieniu tempa przepompowywania paliwa, jest bowiem możliwość tankowania do czterech maszyn jednocześnie, a także znacząca różnica w cenie. Ten system jest dwu, trzykrotnie tańszy od Boeing Flying Boom.

Polska armia z racji wykorzystywania wielozadaniowych samolotów F-16 używa amerykańskiego systemu Boeing Flying Boom. Pierwsze tankowanie polskich „efów” z jego użyciem miało miejsce 26 sierpnia 2009 roku.

Krzysztof Wilewski

autor zdjęć: 31 BLT.

dodaj komentarz

komentarze


Nagrodzeni z okazji święta
 
Roczny dyżur spadochroniarzy
Szczyt NATO w Waszyngtonie: Ukraina o krok bliżej Sojuszu
F-35 dla Polski – coraz bliżej finału
Terytorialsi na ratunek
Broń Powstania Warszawskiego
Coraz bardziej niebezpiecznie na Bliskim Wschodzie
Specjalsi zakończyli dyżur w SON-ie
Szczyt NATO: wzmacniamy wschodnią flankę
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Rozkaz: nie brać jeńców
W Sejmie o zniszczeniu Tupolewa
Mamy pierwsze złoto! Ola dotrzymała słowa!
Bitwa Warszawska, dzień pierwszy: Armia Czerwona w natarciu
Jak powstańcy zdobyli „Gęsiówkę”
Maczuga z korkiem
Sejm podziękował za służbę na granicy
Szczyt NATO, czyli siła w Sojuszu
Ciężko? I słusznie! Tak przebiega selekcja do Formozy
Awanse za olimpijskie medale
Hekatomba na Woli
Obejrzyj sprzęt pancerny i artyleryjski w Muzeum WP
Bitwa Warszawska, dzień drugi: Walka wręcz o stolicę
„Herman Göring” dostaje po łapach
Przygotowania do defilady na ostatniej prostej
Tanecznym krokiem na ringu po srebro
Umowa na Apache podpisana
Olimp w Paryżu
Jak usprawnić działania służb na granicy
Paryż – odliczanie do rozpoczęcia igrzysk!
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Londyn o „Tarczy Wschód”
Lekarze z poligonu
Medycy na poligonie
The Suwałki Gap in the Game
Historia powstania warszawskiego online
Olimp gotowy na igrzyska!
Defilada już za kilka dni
Nominacje generalskie na Święto Wojska Polskiego
Druk 3D w polskim przemyśle obronnym
Wioślarze brązowymi medalistami olimpijskimi
Katorżnicza rywalizacja na nowej trasie
HSW wyprodukuje wyrzutnie do Patriotów
Za zdrowie utracone na służbie
Na siódmym torze po siódmy medal
Czas „czarnej pantery”
Apache z offsetem
Ostatnie przygotowania do defilady
Gen. Kukuła podziękował żołnierzom za ich służbę
Groty w wersji reprezentacyjnej w drodze do żołnierzy
Posłowie o efektach szczytu NATO
Wielonarodowa Dywizja Północny Wschód z nowym dowódcą
Myśliwce nad Polską
Dla lepszego rozpoznania – Kleszcze
Incydent przy granicy. MON chce specjalnego nadzoru nad śledztwem
Awaria systemów. Bezpieczeństwo Polski nie jest zagrożone
Zabójcze dla czołgów
Masakra w więzieniu mokotowskim. Nierozliczona zbrodnia
Niebo pełne drogowskazów

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO