Tamowanie krwotoków, udrażnianie dróg oddechowych czy opatrywanie ran klatki piersiowej to tylko część podstawowego szkolenia z medycyny pola walki. W kursie „Combat Medical First Respondent” zorganizowanym w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie wzięli udział m.in. korespondenci wojenni.
Podczas akcji odbijania budynku z rąk terrorystów ranny zostaje dziennikarz nagrywający przebieg wydarzeń. Jeden z napastników postrzelił go w klatkę piersiową, operator kamery jest nieprzytomny, ma też ranę w pachwinie, która mocno krwawi. Kolega z ekipy telewizyjnej to w tym momencie jedyna osoba, która może mu udzielić pomocy. Reporter sprawdza stan poszkodowanego, tamuje krwawienie z przestrzelonej tętnicy, opatruje ranę postrzałową klatki piersiowej, wzywając pomoc medyczną.
Tak wygląda jeden ze scenariuszy szkolenia „Combat Medical First Respondent” prowadzonego w Centrum Kształcenia Podyplomowego, Doskonalenia Zawodowego i Symulacji Medycznej Wojskowego Instytutu Medycznego. – To podstawowy kurs udzielania pomocy medycznej w warunkach taktycznych – mówi prowadzący zajęcia st. sierż. rez. Krzysztof Pluta „Wir”, były żołnierz Jednostki Wojskowej Komandosów i absolwent zaawansowanego kursu dla medyków amerykańskich sił specjalnych „Special Operations Combat Medic”.
Doświadczenia pola walki
– Szkolenie CMFR skierowane jest nie tylko do osób związanych z medycyną, biorą w nim udział także żołnierze, przedstawiciele innych służb mundurowych oraz cywile, jeśli ich praca wymaga wiedzy i umiejętności dotyczących medycyny taktycznej – wyjaśnia Piotr Woźniak, kierownik Centrum.
Kurs prowadzony jest od roku i odbywa się cyklicznie. W trwającym właśnie szkoleniu wzięli też udział dziennikarze. – Coraz częściej przedstawiciele prasy trafiają na nasze szkolenia, to przeważnie korespondenci wojenni, którzy jeżdżą w rejony walk i chcą się nauczyć radzić z typowymi obrażeniami wojennymi – mówi „Wir”. Jak wylicza, do tej pory przeszkolono około 20 dziennikarzy.
Jednym z obecnych kursantów jest Paweł Szot, reporter „Wiadomości” TVP. – Zajmuję się głównie tematyką zagraniczną, zdarza mi się też relacjonować konflikty zbrojne i przebywać w niebezpiecznych strefach – mówi dziennikarz, który był m.in. kilkakrotnie w Afganistanie, w Libii podczas wojny domowej, na Ukrainie czy w Ugandzie przy granicy z Sudanem Południowym. – Bywało, że podczas tych relacji w naszej obecności ludzie tracili zdrowie, a nawet życie – opowiada reporter i wspomina m.in. wydarzenia z lutego 2014 roku na kijowskim Majdanie. Wówczas w starciach z policją zginęło 100 osób, a kilkaset zostało rannych. – Zdałem sobie wtedy sprawę, że także ja lub któryś z moich kolegów może zostać ranny, w takiej sytuacji chciałbym wiedzieć, jak pomóc – dodaje dziennikarz.
Jak tłumaczy „Wir”, kurs oparty został na doświadczeniach pola walki i prowadzony jest według aktualnych wytycznych amerykańskiego komitetu Tactical Combat Casualty Care (TCCC), czyli opracowanych w USA zasadach opieki medycznej nad poszkodowanym na polu walki. – Podczas zajęć uczymy, jak radzić sobie z trzema głównymi zabójcami z pola walki, czyli masowym krwotokiem, odmą prężną i niedrożnością górnych dróg oddechowych – mówi instruktor.
Podczas pięciodniowego szkolenia kursanci uczą się m.in. oceniać stan poszkodowanego, tamować krwotoki z kończyn używając opasek uciskowych, czy „pakować rany”, czyli zabezpieczać miejsca masywnego krwotoku środkiem hemostatycznym. Do podstawowych umiejętności należy też udrażnianie dróg oddechowych, opatrywanie ran klatki piersiowej, ochrona rannego przed hipotermią, czy postępowanie w przypadku urazów głowy i przygotowanie poszkodowanego do ewakuacji.
– Kurs bardzo przypomina realne warunki w rejonie pola walki. A program zajęć jest bardzo wymagający – przyznaje reporter TVP. Uczestnicy szkolą się nawet po kilkanaście godzin dziennie i ćwiczą procedury ratownicze w różnych warunkach, także w nocy. – Chodzi o to, aby nauczyli się udzielania pomocy również przy ograniczonej widoczności, gdy są zmęczeni lub zestresowani – wyjaśnia „Wir”. Jak dodaje, choć na kursie nauka teorii jest ważna, największy nacisk położono na praktykę, której poświęcono trzy czwarte szkolenia. – Dzięki temu kursanci mogą wypracować nawyki dotyczące procedur ratownictwa i nauczyć się działać odruchowo – mówi instruktor.
Podsumowaniem każdego dnia jest test pisemny, a cały kurs zakończy się egzaminem pisemnym i praktycznym. – Dzięki temu szkoleniu będę lepiej przygotowany, aby w razie potrzeby udzielić pomocy, sam też będę się czuł bezpieczniej – uważa Paweł Szot.
Szkoleniowe centrum
Centrum Kształcenia Podyplomowego na WIM-ie powstało na przełomie 2012 i 2013 roku, później włączono do niego Zakład Medycyny Pola Walki. Pod obecną nazwą Centrum istnieje od października 2016 roku. Od wiosny zeszłego roku działa w nim też Pracownia Symulacji Medycznej. – Dzięki wykorzystaniu nowoczesnych symulatorów medycznych można w niej doskonalić umiejętności ratownicze i sposoby leczenia najcięższych urazów, w tym obrażeń pola walki – podaje ppłk dr n. med. Krzysztof Karwan, zastępca kierownika Centrum ds. Medycznych.
Centrum kształci co roku kilkaset osób. Kursantami są pracownicy WIM-u oraz innych szpitali, m.in. lekarze medycyny ratunkowej, ratownicy medyczni i pracownicy zespołów pogotowia ratunkowego. – Szkolimy też wojskowy personel medyczny, ratowników pola walki i żołnierzy jednostek specjalnych, a także funkcjonariuszy służb mundurowych i ratowników medycznych jednostek podległych resortowi spraw wewnętrznych – wylicza Woźniak. Centrum organizuje także szkolenie „Hospital Trauma” poświęcone zasadom pracy zespołu urazowego, kursy działań ratowniczo-medycznych w przypadku zdarzeń masowych i katastrof, szkolenia zabezpieczenia medycznego podczas działań antyterrorystycznych oraz kurs Combat Trauma Management, czyli zaawansowane szkolenie medycyny pola walki.
autor zdjęć: Anna Dąbrowska, Michał Niwicz
komentarze