moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Tragedia SS „Wigry”

O losie marynarzy ze statku SS „Wigry”, który zatonął w czasie II wojny światowej, stara się przypomnieć światu Witold Bogdański, mieszkający w Islandii Polak. Dociera do ich rodzin, organizuje wystawy, pisze książkę poświęconą jednostce. Przy współpracy z islandzką strażą przybrzeżną planuje też dokładnie zbadać wrak.

Frachtowiec „River Dart”, którego portem macierzystym był Giblartar, po przybyciu do Gdyni widoczny od strony rufy podczas postoju przy nabrzeżu. Jako statek Bałtyckiej Spółki Okrętowej został przemianowany na „Wigry”.

– Po raz pierwszy groby marynarzy pokazała mi w 1985 roku mama mojej znajomej – opowiada Witold Bogdański, prezes Stowarzyszenia Polonii Islandzkiej (działa w niej ok. 30 osób, w całej Islandii zaś mieszka 18 tys. Polaków). – Zacząłem tam jeździć, zapalać świeczki 1 listopada, ale ta historia nie dawała mi spokoju. Patrzyłem na pamiątkową tablicę, na kilkanaście polskich nazwisk i kolumnę gwiazdek. Kto jeszcze był na statku? Co tak naprawdę tam się stało? Gdzie leży wrak? Pytań było coraz więcej – wspomina Bogdański, który od ponad 30 lat mieszka na wyspie. Kilka lat temu zaczął sprawdzać, szukać. – Wkrótce dotarło do mnie, jak wielki dramat rozegrał się wówczas na morzu. No i jak wiele jeszcze jest tutaj do zrobienia – mówi.

Światło od kapitana

Tamtego tygodnia SS „Wigry” znalazł się w piekle dwukrotnie. Najpierw w nocy z 9 na 10 stycznia 1942 roku. Trzy dni wcześniej statek, który należał do polskiej floty handlowej, wyruszył z Islandii z ładunkiem mączki rybnej. W towarzystwie trzech innych jednostek miał dołączyć do konwoju, który zmierzał do USA. Wkrótce pojawił się silny sztorm, który uszkodził okrętowe mechanizmy. „Wigry” stracił szalupy i tratwy na lewej burcie. Kapitan Władysław Grabowski doszedł do wniosku, że dalszy rejs nie ma sensu. Trzeba wracać na Islandię i doprowadzić statek do porządku. Marynarze nie wiedzieli jeszcze, że to zaledwie przygrywka do prawdziwego dramatu.

15 stycznia „Wigry” weszły do Zatoki Faxa. Port w Reykjaviku wydawał się na wyciągnięcie ręki. I wtedy morskie pandemonium dało o sobie znać po raz kolejny. Sztorm, który się rozpętał, Islandczycy do dziś określają mianem sztormu stulecia. Prędkość wiatru osiągnęła 240 kilometrów na godzinę, fale zaś zaczęły się przelewać przez pokład statku. Rozbiły ster, w końcu zepchnęły jednostkę na skały. Kadłub pękł, do wnętrza zaczęła się wdzierać woda, a część załogi znalazła się w lodowatym oceanie. Kapitan postanowił ich ratować.

Z pokładu udało się spuścić jedyną ocalałą łódź. Grabowski jednak do niej nie wsiadł. W towarzystwie kucharza został na pokładzie i okrętowym reflektorem oświetlał drogę do szalupy. Dotarło do niej 25 marynarzy. Ostatecznie katastrofę miało przeżyć zaledwie dwóch. Kapitan i kucharz poszli na dno razem ze statkiem. Morze pochłonęło też pierwszego oficera Zbigniewa Lewickiego, który już z szalupy skoczył w toń, by ratować jednego z marynarzy. Rozbitkowie walczyli całą noc gnani wichrem. Szalupa dwukrotnie została przewrócona przez fale. Do brzegu zdołali przedostać się trzej członkowie załogi. Najwięcej sił zachował młody Islandczyk Bragi Kristjansson. Przez śniegi i wiatr ruszył w kierunku, gdzie miały się znajdować światła dostrzeżone przez rozbitków z morza. Nadludzkim wysiłkiem dotarł do farmy i sprowadził pomoc. Z dwóch marynarzy, którzy czekali na niego na plaży, udało się uratować tylko jednego – Ludwika Smolskiego, drugiego oficera.
Kiedy sztorm ustał, ocean zaczął wyrzucać na brzeg zamarznięte ciała.

Historia bardziej znana

SS „Wigry” był frachtowcem, który od 1939 roku należał do Bałtyckiej Spółki Okrętowej. – Kiedy wybuchła wojna, podobnie jak inne jednostki cywilne, zaczął pracować w odmiennym niż dotychczas trybie – tłumaczy Aleksander Gosk, zastępca dyrektora Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. Statki nadal wychodziły w morze pod cywilną banderą, transportowały zaopatrzenie dla ludności cywilnej – Wyspy Brytyjskie musiały przecież normalnie funkcjonować – oprócz tego jednak wykonywały coraz liczniejsze zadania na rzecz armii. – Wiele z nich pokonywało w konwojach Atlantyk. Krążyły między Stanami Zjednoczonymi a Europą, pływały do Murmańska ze sprzętem, który amerykański rząd przekazywał Armii Czerwonej w ramach Land-Lease’u. Wyprawiały się także do Afryki – opowiada Gosk. Wiele jednostek zostało wyposażonych w uzbrojenie, najczęściej przeciwlotnicze. – Załogi przechodziły szkolenia, podczas których uczyły się obsługi armat. Na większych statkach, na przykład transatlantyku „Batory”, sprzętem zajmowali się co prawda oddelegowani przez armię żołnierze, ale i tak każdy z marynarzy musiał mieć o tym choćby ogólne pojęcie – zaznacza Gosk.

Armata przeciwlotnicza została zamontowana również na SS „Wigry”. – Podczas feralnego rejsu załoga statku liczyła 27 marynarzy – 13 Polaków i 14 obcokrajowców, wśród których znaleźli się Islandczycy, Brytyjczycy, dwóch Łotyszy, Egipcjanin i Kanadyjczyk – wylicza Bogdański, który postanowił przypomnieć o nich światu. Rozpoczął poszukiwania ich rodzin. – Na razie dotarliśmy do bliskich dziesięciu osób, w tym rodziny kapitana Grabowskiego. W 2013 roku, dzięki pomocy ówczesnego dowódcy marynarki wojennej, admirała Tomasza Mathei, udało mi się poznać jego syna Wiesława Grabowskiego. Okazało się, że to komandor w stanie spoczynku – wspomina Bogdański. Do spotkania doszło między innymi w czerwcu tego roku w Gdyni podczas odsłonięcia tablicy pamiątkowej ku czci kapitana SS „Wigry” Władysława Grabowskiego.

– Staramy się upamiętniać załogę i statek na różne sposoby, także w Islandii – tłumaczy Bogdański. – Dzięki rozmowom ze starszymi mieszkańcami ustaliliśmy dokładne miejsce, w którym rozbiła się jednostka. Stało się to na wysokości wyspy Hjörsey. Tam, gdzie dotarli rozbitkowie, w Syðra Skógarnes umieściliśmy wykonaną w Polsce pamiątkową tablicę – dodaje. Z kolei w Muzeum Morskim w Reykjaviku zorganizowano dwie wystawy: pierwszą w styczniu ubiegłego, drugą zaś w czerwcu obecnego roku. – Ostatnia była dwa razy przedłużana. Można ją zwiedzać do 1 grudnia – zaznacza Bogdański. Ekspozycja przedstawia zdjęcia oraz informacje o statku i jego losach. Uzupełnia ją zrekonstruowany z inicjatywy islandzkiej Polonii model statku.

Tymczasem Bogdański za cel stawia sobie również dotarcie do wraku SS „Wigry”. – Wiem już, gdzie on spoczywa. Teraz chciałbym, aby zaangażowani w projekt nurkowie obejrzeli statek z bliska. Pomaga nam islandzka straż przybrzeżna, dla której to forma szkolenia – tłumaczy Bogdański i dodaje: – Może z wraku udałoby się wydobyć jakiś jego element, na przykład okrętowy dzwon i kilka pamiątek. Potem chcielibyśmy, aby ten teren został objęty zakazem nurkowania dla uszanowania grobu kapitana i brytyjskiego kucharza.

Projekt jest szerszy. – Losom statku i jego załogi będzie poświęcona książka, którą właśnie piszę. Ukaże się ona w Polsce. Kolejnym krokiem stanie się zapewne realizacja filmu dokumentalnego. Materiału mam już naprawdę sporo – przyznaje Bogdański. – Zatonięcie „Wigier” było jedną z wielu tragedii ostatniej wojny. Historia statku doskonale jednak pokazuje, że w działania wojenne zaangażowani byli także cywile i że ponosili oni wielkie ofiary. Faktycznie przecież byli żołnierzami, gdyż służbę na statkach handlowych rozkaz naczelnego wodza zrównywał ze służbą w marynarce wojennej – podsumowuje.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Lemański Bronisław/ NAC

dodaj komentarz

komentarze

~Ryszard
1701373980
Witam, nie wiem o co chodzi i jakim cudem ja znam tą historię z innej strony. Mój dziadek Ignacy Reinowski wypłynął na statku Wigry z Gdyni na kilka dni przed wybuchem wojny. Ledwo przepłynął kanał Kiloński. Potem został storpedowany u wybrzeży Islandii. Do dziś pamiętam jak o tym opowiadał mi mój ojciec. Dziadek wyszedł na wachtę, zdążył tylko narzucić na siebie kamizelkę, gdy wszystko eksplodowało. Były także o nim artykuły w gazetach. Po wojnie wrócił do Gdyni do żony i do trojga dzieci w tym mojego ojca. Potem przeprowadził się do Szczecina i tam pracował w stoczni Warskiego. Jego nazwiska nie ma na liście ofiar, ani na liście tych którzy przetrwali. Nie rozumiem o co chodzi ?
81-98-2F-A9

Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
 
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Sandhurst: końcowe odliczanie
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zmiany w dodatkach stażowych
Czerwone maki: Monte Cassino na dużym ekranie
Wojna w świętym mieście, epilog
Front przy biurku
Sprawa katyńska à la española
Wojna w świętym mieście, część druga
Znamy zwycięzców „EkstraKLASY Wojskowej”
Pod skrzydłami Kormoranów
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Zachować właściwą kolejność działań
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
NATO on Northern Track
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO na północnym szlaku
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Donald Tusk: Więcej akcji a mniej słów w sprawie bezpieczeństwa Europy
Morze Czarne pod rakietowym parasolem
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Kadisz za bohaterów
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Ramię w ramię z aliantami
Operacja „Synteza”, czyli bomby nad Policami
SOR w Legionowie
Active shooter, czyli warsztaty w WCKMed
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Na straży wschodniej flanki NATO
Wojna na detale
Szpej na miarę potrzeb
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
Kolejne FlyEye dla wojska
Charge of Dragon
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Lekkoatleci udanie zainaugurowali sezon
Wojna w Ukrainie oczami medyków
25 lat w NATO – serwis specjalny
Barwy walki
Święto stołecznego garnizonu
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
Przygotowania czas zacząć
Gunner, nie runner
Strażacy ruszają do akcji
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy
Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
Wojskowy bój o medale w czterech dyscyplinach
W Italii, za wolność waszą i naszą
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO