Ostatnie 4 tygodnie żołnierze 1 batalionu piechoty zmotoryzowanej brali udział w międzynarodowych manewrach w ramach ćwiczenia taktycznego SABER JUNCTION17.
24 kwietnia br. miało miejsce przemieszczenie sił Cyfrowej Brygady pod dowództwem kapitana Dawida Butlaka do Hohenfels – amerykańskiego wielonarodowego centrum szkolenia bojowego.
Pierwsze dni dowódca pododdziału przeznaczył na trening, ponieważ kolejne dwa tygodnie, które kompania spędziła na polu ćwiczeń, wymagały od nich przygotowania taktycznego jak również technicznego. Każdy żołnierz oraz jednostka sprzętowa przez cały okres działania mieli na sobie system MILES, który sygnalizuje ranienie lub zabicie żołnierza bądź uszkodzenie sprzętu, a tym samym monitoruje skuteczność działania bojowego.
Polski pododdział piechoty wraz z włoskimi i brytyjskimi czołgistami tworzyli batalionową grupę bojową podporządkowaną brytyjskiemu Dowództwu. Celem ćwiczenia było sprawdzenie zdolności prowadzenia działań konwencjonalnych w strukturach międzynarodowych.
„Początkowo dowódca międzynarodowego batalionu stawiał oddzielne zadania każdej kompanii. Po mimo wspólnej struktury każdy działał indywidualnie. Jednak po kilku dniach, kiedy każdy poznał swoje możliwości i nauczyliśmy się wspólnie działać, zaczęliśmy realizować rozkazy siłami połączonymi. Nasi amerykańscy koledzy określiliby nas jako JOINT batalion” opisuje początki szkolenia dowódca plutonu podporucznik Józef Niedźwiecki.
Instruktorzy z centrum wskazują, że dwa tygodnie wspólnego działania na polu walki wraz z otworzeniem zdolności bojowej w oparciu o posiadane urządzenia logistyczne, pozwalają zweryfikować wszystkie trudności związane z międzynarodowymi działaniami.
Hohenfels to rejon pagórkowaty przechodzący w górzysty z dużą różnicą wysokości występujących wzniesień terenowych. Dodatkowo okres wiosenny jest czasem, w którym występują częste opady deszczu. Ich skutkiem jest ograniczona manewrowość spowodowana podmokłym terenem i śliskimi podjazdami.
Trudności manewrowe wynikające z uwarunkowań terenowych i pogodowych przedstawia dowódca drużyny plutonowy Michał Iwiński „W pierwszym tygodniu działania pogoda nie była naszym sprzymierzeńcem. Ciągłe deszcze, duża wilgotność i spadek temperatury dawały nam się we znaki. Każde przemieszczenie zajmowało nam dwa razy więcej czasu, ponieważ przejazd na przełaj z reguły nie był możliwy. W kolejnym tygodniu pogoda stała się naszym atutem a rosomaki pokazały całe spectrum swoich manewrowych możliwości”.
Czym różniły się manewry niemieckiego od innych ćwiczeń? Każdy incydent był traktowany jak realne zdarzenie. Jeżeli żołnierz był chory bądź złamał nogę, jego ewakuacja była realizowana według procedur wojennych, a siły pododdziału były osłabione i uzupełniane tylko w miarę posiadanych możliwości. Ze względu na dużą liczbę uczestniczących krajów, liczebność „sił przeciwnika” była tak samo pokaźna jak w przypadku prawdziwego konfliktu. Duże wrażenie robiło wsparcie lotnictwa oraz bezzałogowych statków powietrznych.
„Bez zwątpienia można pokusić się o stwierdzenie, że Saber Junction pozwolił każdemu pododdziałowi nauczyć się działać w strukturze międzynarodowej. Określenie „nauczyć się” nie jest tu przypadkowe. Każdy kraj ma swoją doktrynę określającą sposób działania, różnimy się także sprzętem i systemem zabezpieczenia logistycznego, dlatego biorąc pod uwagę zobowiązania sojusznicze, tego rodzaju ćwiczenia są niezbędne do wypracowania procedur współdziałania wielonarodowych grup bojowych”. Istotność ćwiczenia podkreśla dowódca kompanii manewrowej z 1batalionu kapitan Dawid Butlak.
Tekst: por. Weronika Milczarczyk
autor zdjęć: archiwum 2kpzmot
komentarze