Loty po wyznaczonych trasach oraz w ugrupowaniu, lądowanie w dolinach i na tatrzańskich szczytach – takie zadania wykonują piloci z 1 Dywizjonu Lotniczego 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. – Szkolenie w górach wymaga koncentracji. Trzeba dobrze ocenić warunki pogodowe i terenowe. Tu nie ma miejsca na błędy – mówi mjr pil. Piotr Zimon.
Na szkolenie lotnicze w górach przyjechali piloci 1 Dywizjonu Lotniczego w Leźnicy Wielkiej. – To młodzi lotnicy, którzy dwa lub trzy lata temu ukończyli Wyższą Szkołę Oficerską Sił Powietrznych – mówi mjr pil. Piotr Zimon, dowódca zgrupowania. – Piloci przeszli już podstawowe szkolenie z lotów w dzień i w nocy nad równinami. Teraz czas na szkolenie w górach – dodaje.
Piloci wraz z instruktorami na tydzień przenieśli się z Leźnicy do Nowego Targu, gdzie korzystają z lotniska aeroklubowego. Podczas szkolenia żołnierze wykonują loty na pokładzie trzech śmigłowców: dwóch Mi-8 i jednego Mi-17. – Każdego dnia startujemy z Nowego Targu i latamy w wyznaczonych strefach w okolicach Kościeliska, Chochołowa, Białki i Bukowiny Tatrzańskiej. Poruszamy się w niższych partiach Tatr, bo zgodnie z przepisami nie możemy wlatywać w obszar Tatrzańskiego Parku Narodowego – wyjaśnia dowódca zgrupowania.
Każdy z pilotów codziennie w powietrzu spędza około trzech godzin. Zanim jednak wystartują, muszą starannie przygotować się do każdego zadania: sprawdzić trasę, ukształtowanie terenu oraz warunki pogodowe (pomaga w tym mobilna stacja meteorologiczna z 25 Brygady). Na czym polega trudność latania w górach? – Piloci przede wszystkim muszą mieć dobrą orientację przestrzenną i geograficzną. Inaczej nawiguje się w terenie płaskim, a inaczej w górzystym. Zadania nie ułatwiają im także pojawiające się turbulencje i zmieniające się kierunki wiatru – opisuje mjr Zimon. – Technika latania nad terenem płaskim i górzystym jest taka sama. Ale trzeba bacznie uważać na otaczające nas szczegóły, zwłaszcza gdy lata się nisko – dodaje.
Szkolenie w górach poprzedziły zajęcia teoretyczne oraz szkolenie symulatorowe. Dopiero po takim przygotowaniu żołnierze mogli ruszyć na trening w powietrzu. Na początek wykonywali loty zapoznawcze po wskazanej trasie i loty do wyznaczonej strefy. W kolejnym etapie uczyli się lądowania w terenie przygodnym i lotów w ugrupowaniu kilku maszyn. To właśnie te elementy szkolenia, jak przyznają instruktorzy, sprawiają największą trudność. Obok majora Zimona, za szkolenie lotnicze w górach odpowiada także mjr pil. Piotr Kozłowski i kpt. pil. Roman Wdowik.
– W górach wiele detali ma znaczenie. Nawet to, ile paliwa jest jeszcze w śmigłowcu. Im mniej, tym maszyna „lepiej słucha się ręki”. Ma większą moc, więc łatwiej jest manewrować – mówi mjr Kozłowski. Instruktor w powietrzu spędził 2200 godzin, ma ogromne doświadczenie lotnicze, bo jako pilot służył w Iraku i podczas trzech zmian w Afganistanie. – W Tatrach ćwiczymy lądowania na górskich szczytach oraz w dolinach, w korytach rzek. Piloci muszą wykonywać takie zadania, by podczas działań bojowych wiedzieli, jak i gdzie posadzić bezpiecznie śmigłowiec i podjąć walczących żołnierzy – dodaje.
Ostatnim etapem szkolenia w górach był lot egzaminacyjny. Instruktorzy oceniali technikę lotu w szyku trzech maszyn. – W przypadku takiego lotu bardzo ważne jest, by zwracać uwagę na to co robi pierwszy śmigłowiec. Wszystkie maszyny wykonują razem start i lądowanie – tłumaczy mjr Kozłowski.
autor zdjęć: kpt. Tomasz Pierzak
komentarze