Mission Command Element, czyli amerykańskie dowództwo odpowiedzialne za bezpośrednie kierowanie żołnierzami US Army na wschodniej flance NATO przeniosło się z Niemiec do Poznania. Ma to zwiększyć zdolność reakcji w sytuacji kryzysowej i wzmocnić współpracę z sojusznikami od Bułgarii, przez Polskę, po Estonię.
– W ubiegłym tygodniu przeszło stu żołnierzy wraz ze sprzętem przeniosło się z koszar w Baumholder w Niemczech do Poznania – tłumaczy st. sierż. Brent Williams, rzecznik prasowy operacji „Atlantic Resolve”. To personel tak zwanego Mission Command Element, czyli dowództwa na szczeblu dywizji, które odpowiada za poczynania US Army na wschodniej flance NATO. Amerykańscy sztabowcy zajęli pomieszczenia w budynkach 14 Wojskowego Oddziału Gospodarczego, które stoją w centrum miasta.
Po eskalacji kryzysu na Ukrainie w ramach operacji „Atlantic Resolve” w nasz rejon Europy zostało przerzuconych z zachodu sześć tysięcy wojskowych Sojuszu. Reprezentują wojska pancerne, lotnictwo bojowe, oddziały logistyczne. Trafili do Bułgarii, Rumunii, na Węgry i Słowację, a także do państw bałtyckich. Jeszcze zimą 3,5 tysiąca z nich zameldowało się w Polsce. Amerykanie stacjonują w Żaganiu, Skwierzynie i Bolesławcu. Wchodzą w skład Brygadowej Grupy Bojowej, która ma do dyspozycji między innymi czołgi Abrams, wozy bojowe Bradley i pojazdy Humvee.
Zadaniem żołnierzy, którzy stacjonują na wschodniej flance Sojuszu, jest udział w krajowych ćwiczeniach z udziałem armii państw gospodarzy, a także w dużych międzynarodowych manewrach. Mają demonstrować jedność NATO i gotowość do odparcia ewentualnej agresji ze wschodu. Przeniesienie dowództwa z Niemiec do Polski ma zwiększyć zdolności operacyjne wojsk. Teraz dystans między poszczególnymi oddziałami a sztabem, w czysto fizycznym sensie, jest dużo mniejszy. Jak podkreśla st. sierż. Williams, Amerykanie dążą do bliższego kontaktu z przedstawicielami państw sojuszników, w których stacjonują ich żołnierze. Chcą być gotowi, by szybko odpowiedzieć na ewentualny kryzys w Europie.
Relokacja, jak podkreślają przedstawiciele polskiego resortu obrony, to ważny sygnał dla naszego kraju. – Polska staje się coraz silniejszym sojusznikiem NATO i Stanów Zjednoczonych – komentował na antenie TVP Info wiceminister obrony narodowej Michał Dworczyk. – Jeżeli w regionie potrzebujemy wzmocnienia, to naturalne jest, że poszczególne oddziały, dowództwa i komórki są dyslokowane w Polsce, bo Polska bez wątpienia na flance wschodniej jest krajem najsilniejszym. Siłą rzeczy liderem regionu – podkreślał. Relokacja była też jednym z tematów telefonicznej rozmowy, którą szef MON, Antoni Macierewicz, odbył z gen. Jamesem Mattisem, sekretarzem obrony Stanów Zjednoczonych.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze