St. chor. Rafał Opalanko z dywizjonu artylerii samobieżnej 9 BBKPanc na długo zapamięta ubiegłoroczny wigilijny ranek. W trakcie przedświątecznej krzątaniny odwiedził teściową. Na klatce schodowej znalazł nieprzytomnego mężczyznę.
– To był sąsiad mojej teściowej. Leżał na klatce i nie oddychał. Zaalarmowałem pogotowie, pozostałych sąsiadów i rozpoczęliśmy akcję ratowniczą – opowiada. Na zmianę z innym mężczyzną prowadzili masaż serca i sztuczne oddychanie. Trwało to około kilkunastu minut. - Myślałem, że już straciliśmy tego człowieka. Cały czas nie dawał oznak życia – opowiada chorąży.
Czekali na karetkę, która przyjechała dopiero pół godziny później, bo nie było jej w tym czasie w Braniewie. Na szczęście wcześniej na miejsce dotarli strażacy, którzy przejęli reanimację. Kilkakrotnie musieli użyć defibrylatora. Na szczęście po czwartym impulsie elektrycznym udało się poszkodowanego przywrócić do życia. Jednak gdyby nie pierwsza pomoc przedmedyczna, nie wiadomo, jak to by się skończyło.
- To było wydarzenie, które bardzo mnie poruszyło, ale cieszę się, że mogłem pomóc. Przydały się informacje z wojskowych kursów pierwszej pomocy – mówi st. chor. Rafał Opalanko.
Tekst: M. Hajkowicz
autor zdjęć: M. Hajkowicz
komentarze