moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Rozkaz to rozkaz!

Wojsko to instytucja ściśle hierarchiczna. Nie ma w niej miejsca na demokrację, głosowanie czy dyskusje nad słusznością wykonywanych zadań. To właśnie – w odróżnieniu od pospolitego ruszenia, gdy „każdy szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie” – w ogromnej mierze decyduje o efektywności współczesnej armii i skuteczności prowadzonych działań zbrojnych.

Na portalu polska-zbrojna.pl ukazał się komentarz Macieja Chilczuka, w którym autor zadaje pytanie, czy żołnierze zawsze powinni wykonywać rozkazy. Sprowokował je nowy film Mela Gibsona pt. „Przełęcz ocalonych”, pokazujący prawdziwą historię Desmonda Dossa, amerykańskiego żołnierza, który podczas II wojny światowej z powodów religijnych odmówił udziału w walce.

Otóż podstawowym obowiązkiem żołnierza jest podporządkowanie się rozkazom przełożonych. Przełożonych, którzy również mają rozkazy do wykonania i których także obowiązuje dyscyplina wojskowa. To tak zwany łańcuch dowodzenia, w którym każdy element ma swoje miejsce oraz określone zadania i kompetencje. Wypełnianie poleceń w rodzaju „przynieś amunicję”, „obierz ziemniaki”, „stań na warcie”, czy też najpopularniejszego rozkazu we współczesnej armii – „czekaj na dalsze rozkazy”, nigdy nie stanowiło i nie stanowi problemu. Natomiast polecenia związane z podstawowymi zadaniami bojowymi, a więc z eliminowaniem siły żywej przeciwnika, mówiąc wprost: z zabijaniem, powodują największe dylematy i rozterki moralne.

Dzisiaj zabijanie na polu walki jest stosunkowo proste i bezosobowe, jeżeli w ogóle można nazwać prostą czynnością odbieranie komuś życia. Żołnierze rzadko walczą twarzą w twarz, w bezpośrednim starciu. Do historii przeszły szarże na bagnety. Teraz, nawet strzelając z karabinu, trudno dostrzec, do kogo i do czego się strzela. Prowadzi się ogień „w kierunku przeciwnika”, a nie do konkretnych osób. O uderzeniach z powietrza czy artylerii rakietowej już nie wspomnę. Oczywiście nawet dzisiaj, na cyfrowym polu walki, zdarzają się walka wręcz, w bliskim kontakcie, czy strzały snajperskie do konkretnych osób. Są to jednak, w skali całego konfliktu zbrojnego, przypadki marginalne.

Kiedyś jednak wojny prowadzono zupełnie inaczej. Przeciwnik był bliżej, był bardziej ludzki, dlatego było trudniej go zabić. Gdy po bitwie pod Gettysburgiem (wojna secesyjna) zebrano z pobojowiska ponad 27 tys. muszkietów, okazało się, że 90% z nich było załadowanych, z czego znaczna część więcej niż raz. Jeden z muszkietów został załadowany aż 23-krotnie. Dlaczego? Opór przed odebraniem życia drugiej osobie był ogromny, a jednocześnie konsekwencje za niewykonanie rozkazu tak poważne, że żołnierze, stojąc w szeregu, nie strzelali do wroga, lecz jedynie raz za razem ładowali swoje muszkiety. Bądź udawali, że ładują po równie udawanym wystrzale.

Podobno nie ma na świecie większych pacyfistów niż żołnierze, który brali udział w wojnie. Oni widzieli jej piekło, oni jego doświadczyli i często robili rzeczy sprzeczne z ich sumieniem i człowieczeństwem. Wykonywali rozkazy, które miały doprowadzić do pokonania przeciwnika, a tak naprawdę musieli na czyjeś polecenie odbierać życie innym ludziom i to jeszcze starając się, by samemu nie zostać zabitym. A człowiek walczący o przeżycie zdolny jest do niewyobrażalnych rzeczy.

Czy zatem żołnierz ma prawo odmówić wykonania rozkazu, powołując się na swoistą „klauzulę sumienia”? Jak wspomniałem wcześniej, wojna to piekło niewiele mające wspólnego z romantycznym obrazem, jaki pokazują nam książki czy filmy (te ostatnie, z kilkoma wyjątkami, ale o tym kiedy indziej). Od jakiegoś czasu jest to jednak „piekło uregulowane” – to znaczy zasady prowadzenia działań wojennych są obwarowane konwencjami, umowami regulującymi warunki wzajemnego zabijania się. Każdy zatem żołnierz, który złożył przysięgę, zobowiązał się tym samym do wykonywania rozkazów. Ma obowiązek wypełniania poleceń. Tak działa wojsko i tylko tak może ono działać efektywnie.

Oczywiście człowiek, w tym przypadku żołnierz, to nie jest nieczuła maszyna do zabijania (chociaż tacy też się trafiają) i pewne rozkazy mogą w nim budzić opór, wywoływać rozterki. Tak u wielu z nich, niestety, rodzi się PTSD, czyli zespół stresu pourazowego, gdy obowiązki żołnierskie wchodzą w bezpośredni konflikt z ich poczuciem człowieczeństwa. Jednak póki rozkazy nie wykraczają poza wspomniane ramy oraz regulacje dotyczące prowadzenia konfliktu zbrojnego, to wydający je powinien mieć pewność, że nie będą dyskutowane, przegłosowywane i kwestionowane.

Ta pewność to nie tylko spokój dowódców, że będzie zachowana ciągłość w łańcuchu dowodzenia. To również, a może przede wszystkim pewność współtowarzyszy broni, że mogą na siebie liczyć. Muszą wiedzieć, że na polu walki żaden z kolegów nie uzna nagle danego rozkazu za sprzeczny z jego poglądami, spojrzeniem na sytuację i nie postanowi go zignorować.

Oczywiście zagadnienie jest o wiele bardziej złożone. Sztuka prowadzenia wojny to nie fizyka kwantowa, tu nie ma wzoru matematycznego na wszystko (chociaż na wiele sytuacji są). Są przypadki, w których ślepe wykonanie rozkazu przyniosło klęskę i są sytuacje, gdy odmowa wykonania rozkazu okazała się trafną decyzją, chociaż z formalnego punktu widzenia naganną, potępioną i ukaraną. Nie należy również iść drogą „niemiecką”, gdy po zakończeniu II wojny światowej 99% zbrodni wojennych i bandytyzmu żołnierzy Wermachtu oraz SS próbowano tłumaczyć i usprawiedliwiać „wykonywaniem rozkazów”. To są właśnie te przypadki, gdy żołnierz ma nie tylko prawo, lecz także obowiązek odmówić wykonania rozkazu mordowania cywilów, gwałcenia, rabowania i wszelkiego wojennego bestialstwa.

Trzeba też pamiętać, że to od wydającego rozkazy – od jego doświadczenia, charyzmy i zaufania, jakim darzą go podwładni, zależy w dużej mierze, czy i jak zostaną one wykonane. Dobry dowódca nie tylko krzyczy: „za mną” zamiast „naprzód”. On przede wszystkim słucha swoich żołnierzy, liczy się z ich zdaniem, a jednocześnie jest na tyle stanowczy, że jego rozkazy zawsze są i powinny być wykonywane. I na tym opiera się skuteczność poszczególnych żołnierzy, drużyny, plutonu, kompanii, a w rezultacie – całej armii.

Dawid Karbowiak , pasjonat wojskowości, współpracownik portali poświęconych siłom specjalnym

dodaj komentarz

komentarze


GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Polski „Wiking” dla Danii
Standardy NATO w Siedlcach
Kolejna fabryka amunicji z Niewiadowa
W poszukiwaniu majora Serafina
W Brukseli o bezpieczeństwie wschodniej flanki i Bałtyku
Priorytetowe zaangażowanie
Korpus bezzałogowców i nowe specjalności w armii
Kosmiczny Perun
Więcej pieniędzy na strzelnice w powiecie
Wojskowe przepisy – pytania i odpowiedzi
Brytyjczycy na wschodniej straży
MON chce nowych uprawnień dla marynarki
Polskie Bayraktary nad Turcją
Kawaleria pancerna spod znaku 11
Więcej szpitali przyjaznych wojsku
Szpital polowy, czyli test Żelaznej Dywizji
Australijski AWACS rozpoczął misję w Polsce
F-35 z Norwegii znowu w Polsce
MSPO 2025 – serwis specjalny „Polski Zbrojnej”
Maratońskie święto w Warszawie
W wojsku orientują się najlepiej
Zawiszacy na Litwie
Mity i manipulacje
„Czerwone berety” na kursie dowódców i SERE
Żołnierz na urlopie i umowie zlecenie?
Koniec dzieciństwa
Szwedzkie myśliwce dla Ukrainy
Były szef MON-u bez poświadczenia bezpieczeństwa
WOT na Szlaku Ratunkowym
Kolejne „Husarze” w powietrzu
WOT dostanie 13 zestawów FlyEye
DragonFly czeka na wojsko
„JUR” dla terytorialsów
Izrael odzyskał ostatnich żywych zakładników
Zamiast szukać skarbów, uczyli się strzelać
Konie dodawały pięciobojowi szlachetności
UBM, czyli przepis na ekspresową budowę
Rezerwa i weterani – siła, której nie wolno zmarnować
Transbałtycka współpraca
Speczespół wybierze „Orkę”
Abolicja dla ochotników
W Warszawie stanie pomnik pierwszego szefa SGWP
Żołnierze na trzecim stopniu podium
MON i MSWiA: Polacy ufają swoim obrońcom
Miliardy na inwestycje dla PGZ-etu
Pokój na Bliskim Wschodzie? Podpisano kluczowe porozumienie
Hiszpanie pomogą chronić polskie niebo
Bataliony Chłopskie – bojowe szeregi polskiej wsi
Sztuka i służba w jednym kadrze
Zełenski po raz trzeci w Białym Domu
Szli po odznakę norweskiej armii
Niezłomni w obronie
Polskie innowacje dla bezpieczeństwa – od Kosmosu po Bałtyk
„Road Runner” w Libanie
Trwa dobra passa reprezentantów Wojska Polskiego
Medale dla sojuszników z Niderlandów
„Droga do GROM-u”
Kircholm 1605
Ustawa schronowa – nowe obowiązki dla deweloperów
Broń i szkolenia. NATO wspiera Ukrainę systemowo
Jelcz się wzmacnia

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO