Film Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń” przerwał w kulturze masowej milczenie o ludobójstwie na Kresach. Sądząc po temacie i frekwencji w pierwszym tygodniu emisji, jest jednym z najważniejszych filmów historycznych tego roku. Co prawda podzielił publicystów i krytyków jeszcze przed premierą, ale nie widownię. Jest jednym z niewielu filmów fabularnych tak mocno opartych na zweryfikowanych, twardych faktach.
Obraz Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń” należy do tych filmów, które były oceniane, zanim jeszcze weszły na ekrany. Jednak przeglądając portale informacyjne, nadal można natknąć się na opinie, zazwyczaj negatywne, wygłaszane w Polsce i za granicą przez ludzi, którzy jeszcze „nie zdążyli” obejrzeć filmu. Byłem przekonany, że mając tę przewagę, iż „Wołyń” już widziałem, łatwiej przyjdzie mi wyrobić sobie opinię. Problem w tym, że film nie jest łatwy w odbiorze. Co prawda opowiadana historia Zosi Głowackiej jest fikcyjna, ale odnosi się bezpośrednio do historycznych wydarzeń, które są określane mianem „rzezi wołyńskiej”.
Mnie, laika w dziedzinie sztuki filmowej, uderzyły trzy rzeczy: dbałość reżysera i scenarzystów o najdrobniejsze szczegóły drugiego planu, praca kamerzysty wywołująca u widza wrażenie, że znajduje się w centrum akcji oraz zgodność przedstawionych wydarzeń z faktami historycznymi. Reżyser ma „alibi” (dokumenty, meldunki, potwierdzone i zweryfikowane naukowo relacje) na każdą scenę filmu, również na scenę poświęcenia siekier i noży w cerkwi (pisał o tym m.in. dr hab. Wiktor Poliszczuk, ukraiński naukowiec, rodem z Wołynia, w pracy „Gorzka prawda – cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa” wymieniając wieś Sztuń, gm. Bereżce, pow. Luboml, gdzie prawosławny duchowny Pokrowśkyj 28 sierpnia 1943 r. w miejscowej cerkwi urządził akt poświęcenia noży, kos, siekier i sierpów jako narzędzi mordów i rozdał je swoim parafianom, aby mordowali „Lachów"). Twórca korzystał z licznego grona konsultantów – ekspertów w dziedzinie stosunków polsko-ukraińskich, specjalizujących się w historii wydarzeń na Wołyniu, a także od muzyki, zwyczajów i języka, strojów, mundurów i wyposażenia.
Motto filmu
Film rozpoczynają słowa literata Jana Zaleskiego: „Kresowianie zostali zabici dwa razy. Pierwszy raz siekierami, drugi raz milczeniem”. To zdanie jest aktualne od kilkudziesięciu lat. Można jednak zauważyć, że temat rzezi wołyńskiej jest coraz bardziej nośny w przestrzeni publicznej. W kilkunastu ośrodkach naukowych w Polsce są prowadzone badania naukowe ludobójstwa na Kresach. Zajmuje się nimi grupa kilkudziesięciu historyków. Materiału do badań nie brakuje, ponieważ wielu ocalałych z rzezi zdążyło opowiedzieć swoje wspomnienia. Naukowcy zdają sobie jednak sprawę, że na badaniach tej „niepoprawnej politycznie”, zapomnianej i przemilczanej zbrodni karier naukowych raczej nie zrobią. Tym większym powinniśmy darzyć ich szacunkiem. Co roku wygłaszają referaty na konferencjach naukowych organizowanych przez stowarzyszenia kresowe w różnych miastach Polski. Tematyka wystąpień obejmuje szerokie spektrum stosunków polsko-ukraińskich na przestrzeni dziejów. Dotyczy zarówno jednostek, np. zamordowania we wsi Kustycze 10 lipca 1943 roku (w przeddzień kulminacji mordów podczas „krwawej niedzieli”) parlamentariusza, oficera AK i poety ppor. Zygmunta Rumla (rozerwano go końmi) oraz zbiorowości, gdy dokumentuje ludobójstwo dokonane na ludności poszczególnych miasteczek i wiosek. Należy jednak zauważyć, że w konferencjach uczestniczy zwykle od stu do stu kilkudziesięciu słuchaczy. Do tylu dociera informacja. Tymczasem film „Wołyń” podczas pierwszego tygodnia projekcji obejrzało 600 tysięcy widzów. I nie można już go przemilczeć. Podobnie jak ludobójstwa, o którym opowiada.
Diament, którym strzelano do wroga
Wspomniany absolwent Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii ppor. AK Zygmunt Rumel był poetą. Podczas jednego ze spotkań poetyckich w 1941 roku, po zapoznaniu się z jego twórczością, Leopold Staff poprosił matkę Rumla: „Niech pani chroni tego chłopca, to będzie wielki poeta”. Według opinii Jarosława Iwaszkiewicza: „Był to jeden z diamentów, którym strzelano do wroga. Diament ten mógł zabłysnąć pierwszorzędnym blaskiem […] [miał] umysł i talent noszący cechy wręcz oryginalne". Podporucznik został wysłany na negocjacje w celu uzyskania kilkudniowej zwłoki w działaniach UPA (Ukraińska Powstańcza Armia), co pozwoliłoby na rozpoczęcie ewakuacji ludności wiosek. W filmie Smarzowski pokazał go jako kapitana Zygmunta Krzemienieckiego, autora poematów i wierszy, w tym przywołanych w filmie „Dwóch matek”.
Dwie mi Matki – Ojczyzny hołubiły głowę –
Jedna grzebień bursztynu czesała we włos
Druga rafy porohów piorąc koralowe
Zawodziła na lirach dolę ślepą – los...
Scena rozerwania go końmi jest jednym z najbardziej poruszających i zapadających w pamięć kadrów filmu.
Rzeź
Przebieg mordu był wszędzie taki sam. Wybraną przez UPA miejscowość, a w niedzielę 11 lipca 1943 roku wybrano około stu miejscowości, najpierw otaczano kordonem, który miał zatrzymać wszystkich próbujących wydostać się z pułapki. Członkowie bojówek OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) i oddziałów UPA byli umundurowani i uzbrojeni w broń palną. W większości napadów co najmniej połowę napastników stanowiła miejscowa ludność ukraińska, tzw. czerń lub siekiernicy (także kobiety i wyrostki), uzbrojeni w kosy, widły, siekiery, noże, młoty, kije i inne prymitywne narzędzia zbrodni. Zabudowania plądrowano, rabowano i podpalano, a Polaków, bez względu na płeć i wiek, mordowano w wyjątkowo okrutny, bestialski sposób. Reżyser nie przejaskrawił ani nie przerysował ówczesnej rzeczywistości. Istnieją naukowe opracowania na temat kilkuset sposobów zadawania śmierci podczas wołyńskiego ludobójstwa. W filmie zobaczymy jedynie niewielki ich ułamek, jednak przedstawiony w taki sposób, że odnosimy wrażenie, iż jesteśmy w centrum dramatycznych wydarzeń.
„Jest to dobry czas, aby o tym milczeć”
W części publikowanych o filmie opinii można się natknąć na powtarzającą się frazę: „Jest to zły czas na mówienie o tym”. Innymi słowy: „To dobry czas, aby o tym milczeć” (natychmiast nasuwa się motto filmu). Mimo to reżyser przerwał milczenie. Można się spodziewać, że film „Wołyń” przeorze świadomość Polaków i, miejmy nadzieję, Ukraińców. Oparcie jego fabuły na twardych faktach ułatwi dyskusję. Najlepiej znana na świecie ukraińska porucznik Nadia Sawczenko, obecnie deputowana, stwierdziła: „Dobrze, że film »Wołyń« powstał. O wspólnej historii należy rozmawiać. Ważne jest jednak, by politycy nie wykorzystali jej dla swoich celów, bo to będzie ze szkodą dla naszych narodów”.
To nie jest zwykłe kino
Chociaż kilkunastu widzów przyszło – zgodnie z wymogami obecnej kultury – z kubłami popcornu, podczas seansu była cisza. Również po filmie widzowie wychodzili w dziwnej czy może niesamowitej ciszy z kina. Bywa, że uczestnicy pogrzebu głośniej opuszczają cmentarz po ceremonii. Amatorzy popcornu targali pełne kubły do najbliższego kosza.
Ocenia się (m.in. Ewa Siemaszko, „Bilans zbrodni”, s. 93.), że w sumie w latach 1943–1945 na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej zamordowano około 130 tysięcy Polaków, Czechów oraz Ormian (za ich przywiązanie do polskości). Po stronie ukraińskiej liczba ofiar wynosi od 10 do 15 tysięcy osób (według badań Grzegorza Motyki „Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”, s. 448.), które zginęły z rąk Polaków w akcjach odwetowych i samoobrony. Dodać do tego należy kilkadziesiąt tysięcy Ukraińców (w tym dwóch biskupów prawosławnych, wielu księży prawosławnych i grekokatolickich) zamordowanych przez upowców za sprzeciwianie się mordom i udzielanie pomocy Polakom.
komentarze