20 września dowódca niemieckiej 8 Armii gen. Johannes Blaskowitz napisał w swoim rozkazie dziennym o „jednej z największych, najbardziej wyniszczających bitew wszystkich czasów…”. Poległo w niej trzech polskich generałów. W ostatniej fazie walk aż do śmierci osobiście dowodzili oddziałami przebijającymi się do Warszawy.
W trakcie walk polegli generałowie: Franciszek Wład, Stanisław Grzmot-Skotnicki i Mikołaj Bołtuć. Po tej wielkiej stracie niektóre polskie oddziały, już osamotnione, jeszcze próbowały pokonać rzekę i inne przeszkody, i przebić się do Warszawy. Jak jednak wspominał Henryk Kaliszan, uczestnik tej bitwy, terkot karabinów maszynowych na drugim brzegu rzeki uświadomił im, że to już koniec. Polscy żołnierze usiłowali wydostać się z kotła z bronią w ręku, inni ukrywali broń, wielu z nich dostało się do niemieckiej niewoli.
Pośród wielu pamiątek po poległych, które są przechowywane w Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą, na szczególną uwagę zasługuje skromna kartka papieru, wyrwana z żołnierskiego notatnika. To ostatni list generała Franciszka Włada do żony. Te napisane godzinę przed śmiercią słowa generała pomagają nam lepiej poznać charakter dowódcy, który do końca dzielił wojenny los razem ze swoimi żołnierzami.
Generał brygady Franciszek Wład (ur. 17 października 1888 r.) rozpoczął swoją służbę wojskową w armii austriackiej. W roku 1918 wstąpił do Wojska Polskiego, od 1930 dowodził 14 Dywizją Piechoty (kontynuowała ona chlubną tradycję 1 Wielkopolskiej Dywizji Strzelców – w czasie wojny polsko-bolszewickiej 1920 wszystkie pułki tej dywizji zostały odznaczone Orderem Virtuti Militari). Franciszek Wład awansował na stopień generała brygady w roku 1933. W maju 1939 pułkownik Stefan Rowecki napisał o nim między innymi: „To inteligentny, świetny wyszkoleniowiec”. Dowodzona przez gen. Włada 14 Dywizja Piechoty miała opinię jednej z najlepszych wielkich jednostek Wojska Polskiego.
Szlak bojów 14 Dywizji Piechoty
Wybuch wojny zastał tę Dywizję na osłonowych pozycjach Poznania, a następnie rubieży linii Kruszwica-Warta. W nocy z 2 na 3 września 1939 r. jej oddziały przerzucono w okolice Swarzędza. Od 3 do 9 września 14 Dywizja Piechoty przemieszczała się na wschód. 9 września generał Wład otrzymał rozkaz uderzenia po osi Piątek–Stryków – w składzie grupy operacyjnej gen. Edmunda Knolla-Kownackiego. To właśnie tam 14 Dywizja rozpoczęła swój udział w bitwie nad Bzurą. Generał Franciszek Wład imponował żołnierzom swoim wojskowym usposobieniem i charakterem. Irena Rowecka-Mielczarska napisała w swoich wspomnieniach, że w czasie bitwy nad Bzurą w żołnierskich szeregach zapanował strach przed czołgami. „Akurat generał nadjechał, kiedy zamieszanie w oddziale wojska wywołał zmasowany atak niemieckich czołgów. Wśród żołnierzy powstała ogólna panika. Generał zobaczył, jak drogą na Gągolin pędziły rozhukane konie, ciągnące przewrócone jaszcze, a nimi uciekała grupa żołnierzy. Wówczas generał podjechał do tej bezładnej gromady i zawołał spokojnym głosem: »Czołem żołnierze!«. Takiego powitania nikt się nie spodziewał. Żołnierze zatrzymali się i zgodnie odkrzyknęli: Czołem Panie generale! Panika została opanowana”.
17 września 1939 roku oddziały 14 Dywizji odeszły w kierunku północnym na Iłów–Budy Stare. Ten dzień polscy żołnierze zapamiętali z dwóch powodów. Po pierwsze, niemieckie lotnictwo mocno bombardowało polskie oddziały, co spowodowało olbrzymie straty, zamieszanie i znaczne spowolnienie marszu. Po wtóre, dywizyjna radiostacja odebrała komunikat o wojskowym ataku Związku Sowieckiego na Polskę i rozpoczęciu wojny na wschodzie.
Na tymczasowym miejscu postoju dowództwa dywizji w rejonie Bud Grabskich generał Wład wydał następujacy rozkaz: „Nie jestem w stanie w wytworzonych warunkach skoncentrować dywizji i dowodzić całością. Rozkazuję dowódcom pułków przejść przez Bzurę w rejon Witkowic i przebijać się przez pierścień otaczającego nieprzyjaciela na Puszczę Kampinoską i dalej na Warszawę”.
Po wydaniu tych rozkazów, generał na czele jednej z grup, złożonej ze sztabu dywizji i z resztek dwóch batalionów 58 Pułku Piechoty, wyruszył nad Bzurę, aby sforsować tę rzekę nocą. Okazało się to jednak niewykonalne. W tym czasie wszystkimi drogami prowadzącymi w kierunku Witkowic przemieszczały się bowiem ogromne ilości wojska. Generał otrzymał informację, że przeprawa w rejonie Witkowic jest przez Niemców bombardowana i ostrzeliwana ogniem artylerii. Postanowił więc skierować swoje oddziały bardziej na północ, bliżej ujścia Bzury, na odcinku Kamion–Łaźnia–Przęsławice. Jednak w czasie marszu do rzeki Niemcy rozpoczęli silną nawałę ogniową – uniemożliwiającą oddziałom polskim przeprawę przez Bzurę.
Śmierć generała
Porucznik Jan Dynowski wspominał: „Byłem drugim oficerem sztabu przy gen. brygady Franciszku Władzie. […] W dniu 18 września 1939 r. znajdowaliśmy się w rejonie Kamiona Środkowego, frontem skierowani na Bzurę, po której drugiej stronie znajdował się nieprzyjaciel. Z naszego lewego skrzydła ostrzeliwała nas niemiecka artyleria, której obserwator znajdował się na wieży kościelnej w Wyszogrodzie. Ogniem artyleryjskim kierował też niemiecki samolot. Mieliśmy dwa działka przeciwlotnicze, które poważnie utrudniały mu zadanie. Samolot odlatywał, lecz zjawiał się znowu. Tego dnia po południu generał Wład i ja leżeliśmy na wysuniętej pozycji – w punkcie obserwacyjnym za długim kopcem kartofli. Pociski artyleryjskie wybuchały koło nas – to bliżej, to dalej. Odłamek jednego z tych pocisków trafił gen. Włada, który został przewieziony na tyły. Żył jeszcze cztery godziny”.
Ostatni list generała Franciszka Włada do żony. To jedna z pamiątek po poległych, które są przechowywane w Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą.
Ciężko rannego generała przewieziono do istniejącej do dziś gajówki w Januszewie. Tam jeszcze przytomny, mimo ciężkiej rany, generał poprosił kapelana o spowiedź. Po otrzymaniu rozgrzeszenia napisał (lub podyktował) list do swojej żony Marty: „Myślę o Tobie, Polsce się poświęcam. Chowaj naszego syna na dzielnego Polaka. Spowiadałem się. Frank”. Generał Franciszek Wład zmarł około godziny 18.00.
Przed wspólnym Bogiem
Henryk Durski – żołnierz 57 Pułku Piechoty – tak opisał pogrzeb generała: „18 września o świcie ocalałe resztki taborów dowództwa 57 Pułku Piechoty znalazły się w okrążeniu. Znajdowaliśmy się wówczas pomiędzy Iłowem a Kamionem na skraju jakiegoś lasu. Około południa zbliżyły się czołgi nieprzyjaciela, a później rozpoczął się długotrwały ogień artylerii na rejon, w którym się znajdowaliśmy. Postanowiliśmy przedostać się na własną rękę przez Bzurę do Kampinosu, co nam się jednak nie udało.
Noc przetrwaliśmy pod ogniem artylerii w lesie, w pobliżu drogi. Rankiem 19 września okazało się, że Niemcy już przeczesują teren, a nasi z innych oddziałów zostali rozbrojeni. Wychodząc z lasu na drogę, zauważyliśmy zbliżające się z dala tabory. Spodziewając się spotkać kogoś z naszego oddziału, zaczekaliśmy. Okazało się, że na kilkunastu chłopskich podwodach są wiezieni ranni – nasi żołnierze i Niemcy. Na pierwszym wozie siedział z rannymi, obok woźnicy, płk dr Drożdżyński, lekarz szpitala DOK VII (którego z widzenia znałem). Za ostatnim wozem, którym jechał tylko woźnica, zauważyliśmy idącą obok wozu grupę swoich z naszego pułku. Szli poważni i skupieni. Na wozie były zwłoki przykryte kocem. Zapytałem kogo wiozą? Odpowiedzieli: zobacz. Był to nasz dowódca dywizji generał Wład. Powiedzieli mi, że mają od Niemców zaświadczenie, iż mogą pochować generała w miejscu, które uznają za odpowiednie. Był to Iłów. Z ppor. Kasprzakiem dołączyliśmy do tej grupy i po kilkugodzinnym marszu dobiliśmy do Iłowa. Skierowano nas pod budynek gminy, gdzie mieściła się Komenda Placu. Tam ze zwłokami generała pozostali nasi oficerowie. Bochyńskiego i mnie skierowano za druty, do prowizorycznego obozu jenieckiego znajdującego się naprzeciw gminy. Obserwowałem, co dalej nastąpi. Po mniej więcej godzinie wyruszył »kondukt« w kierunku kościoła. Znając generała od chwili objęcia przez niego dowództwa 14 D.P., zależało mi bardzo na tym, aby uczestniczyć w Jego pogrzebie. Udało mi się to dzięki znajomości języka niemieckiego. W drodze na miejsce spoczynku, wybranego na kościelnym dziedzińcu, kondukt był dwukrotnie zatrzymywany przez oficerskie patrole drogowe. Po stwierdzeniu kogo wieziemy, oddawali wojskowe honory. Towarzyszył nam niemiecki kapral, który po przybyciu polecił mi zawiadomić miejscowego proboszcza o pogrzebie. Podczas kopania grobu, płatnik pułku ppor. Bogajewicz zorganizował trumnę. Przy składaniu zwłok do trumny okazało się, że generał poległ śmiertelnie raniony w brzuch odłamkiem granatu. Na spodniach w okolicy brzucha była widoczna plama z krwi. Płk dr Drożdżyński zdjął z palca generała obrączkę ślubną, a z kieszeni munduru wyjął portfelik, w którym był ryngraf Matki Boskiej Częstochowskiej i fotografia syna. Egzekwie odprawił po łacinie wojskowy kapelan w asyście miejscowego proboszcza. Przed ukończeniem zakopywania trumny, przywieziono zwłoki jakiegoś niemieckiego żołnierza. Obecni przy tym byli niemieccy oficerowie i pluton honorowy. Polecono nam wykopać grób obok naszego Generała. Egzekwie odprawił kapelan wojskowy sam, ale już po niemiecku a nie po łacinie. Wygłosił przy tym pogrzebową mowę, którą mnie do głębi wzruszył. Rozpoczął przemówienie od słów: »Przed chwilą pochowaliśmy dwóch żołnierzy, którzy ze sobą walczyli: polskiego generała i niemieckiego szeregowca. Teraz stoją oni przed naszym wspólnym Bogiem«.
Po zakończeniu przemówienia, kapelan złożył kwiaty na obu mogiłach. Taki pogrzeb miał nasz Dowódca Dywizji – generał Franciszek Wład. Temu walecznemu i bohaterskiemu Generałowi, Kawalerowi Orderu Virtuti Militari, na grobie nie grała muzyka, ani nie śpiewano mu dywizyjnych pieśni. Pozostała jednak po nim żywa pamięć jako o ostatnim i wspaniałym dowódcy 14 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty, wchodzącej w skład Armii „Poznań”. Po powrocie z niewoli, na przełomie października i listopada 1939 r., będąc w Warszawie poinformowałem wdowę po generale, gdzie został pochowany. Po wojnie odnalazłem grób generała w Warszawie na Cmentarzu Wojskowym (Powązki) w Alei Zasłużonych”.
Generał brygady Franciszek Seweryn Wład spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach – w kwaterze A 21, rząd: półkole, grób 1. Natomiast około 1200 polskich żołnierzy poległych w okolicach Iłowa zostało pochowanych w wojskowej kwaterze cmentarza w tej miejscowości.
Na mocy decyzji nr 212 ministra obrony narodowej z 9 czerwca 2011 r. imię generała Włada przyjęła Szkoła Podoficerska Wojsk Lądowych w Poznaniu.
Jedyna taka bitwa
Operacyjna inicjatywa generała Tadeusza Kutrzeby udowodniła, że polskie armie potrafią przeprowadzić zwrot zaczepny na wielką skalę, potrafią uderzać i zmuszać Niemców do odwrotu.
Uczestniczyły w niej dwie polskie armie: „Poznań” i „Pomorze” (w sumie ponad 150 tys. żołnierzy) pod dowództwem gen. dyw. Tadeusza Kutrzeby. Te armie, wycofujące się z Wielkopolski i Pomorza w kierunku Warszawy, napotkały jednostki niemieckiej 8 Armii gen. Johannesa Blaskowitza, a także oddziały 10 Armii gen. Waltera Reichenau. Niemcy parli niepowstrzymanie w głąb kraju po rozbiciu i zepchnięciu z linii Warty armii „Łódź” gen. Juliusza Rómmla.
Chcąc opóźnić niemieckie natarcie, a także zapewnić swobodę manewru w kierunku Warszawy, dowódca armii „Poznań” gen. dyw. Tadeusz Kutrzeba zwrócił się do Naczelnego Wodza z propozycją wykonania zwrotu zaczepnego – na skrzydło 8 Armii niemieckiej. 8 września Naczelne Dowództwo wyraziło zgodę na jego przeprowadzenie siłami obu armii. Zapoczątkowało to wielką i trwającą blisko dwa tygodnie bitwę wzdłuż rzeki Bzury – od Łęczycy aż po jej ujście do Wisły, a także po północne przedpola stolicy. Po stronie niemieckiej w tej bitwie wzięły udział: 8 i 10 Armia z grupy armii „Południe”, jednostki z grupy armii „Północ” oraz lotnictwo 1 i 4 Floty Powietrznej. W szczytowym momencie walk blisko 1/3 wszystkich sił niemieckich skupiła się nad Bzurą.
Bitwa nad Bzurą to pełna chwały karta polskiej historii w wojnie obronnej roku 1939. To wyjątkowy przykład bohaterstwa polskich żołnierzy i jedyna wielka bitwa tej wojny, która wyniknęła z operacyjnej inicjatywy polskiego dowódcy. Dzięki temu polskiemu natarciu Warszawa mogła umocnić obronę i trwać w walce aż do 27 września 1939 r. W rejon bitwy nad Bzurą Niemcy musieli ściągnąć jednostki z całego obszaru na zachód od Wisły, co między innymi dało możliwość koncentracji oddziałów polskich na terenie Lubelszczyzny. W swoim opracowaniu „Bitwa nad Bzurą 1939” Maciej i Jakub Wojewodowie stwierdzili, że bitwa nad Bzurą była największym polskim działaniem w kampanii wojennej 1939 roku.
Trzy fazy starcia:
9–12 września – polskie natarcie na Ozorków, Piątek, Stryków i Łowicz;
14–15 września – uderzenie armii „Pomorze” przez Łowicz na Skierniewice;
16–19 września – ogólne natarcie na północ i południe od Sochaczewa oraz odwrót w celu przebicia się do Warszawy.
Tekst ukazał się w specjalnym wydaniu „Polski Zbrojnej”, jednodniówce przygotowanej na 77. rocznicę wybuchu II wojny światowej: „Żołnierzom Września – Polska Zbrojna”
autor zdjęć: Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą
komentarze