Kładę nacisk na cyfryzację dywizji i na to, by podoficerowie byli „kręgosłupem armii” – mówi gen. bryg. Rajmund T. Andrzejczak, nowy dowódca 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej. Chce doprowadzić do ćwiczeń łączących taktykę w polu z symulacją komputerową, podczas których „dwunastka” dowodziłaby kilkoma brygadami z różnych krajów.
Przejście ze stanowiska zastępcy dowódcy na dowódcę nawet tak ważnej dywizji, jaką jest „dwunastka”, nie jest chyba trudne?
Gen. bryg. Rajmund T. Andrzejczak: Może się tylko wydawać, że to jest łatwe. Jednak bycie zastępcą, „oficerem do ważnych zleceń”, ponoszenie odpowiedzialności tylko za część działalności, niektóre projekty i systemy, to jest coś zupełnie innego niż przyjęcie na swoje barki pełnej odpowiedzialności za duży związek taktyczny, czyli tysiące ludzi i mienie wartości wielu miliardów złotych. W naszej armii mamy trzy dywizje. Fakt, że dowodzę jedną z nich, daje satysfakcję, ale również potęguje świadomość, iż przyjąłem na siebie poważny obowiązek. Bardzo poważny.
Służył pan w tej dywizji półtora roku, to chyba wystarczający czas, aby dobrze poznać ludzi, zadania i wartość tej formacji, ale także słabości wymagające szybkiej zmiany?
Owszem, te półtora roku służby w Szczecinie daje mi pewien komfort. A jeszcze więcej nadziei, że będzie dobrze, daje mi fakt, iż moim poprzednikiem był doskonały żołnierz i dowódca generał brygady Andrzej Reudowicz, którego podwładnym byłem wcześniej i to kilka razy. Współpracowaliśmy prawie pół roku i w tym czasie odbyliśmy dziesiątki godzin rozmów, opracowując wspólną wizję podejścia do szkolenia, aby przynosiło ono jak najlepsze efekty. Aby wartość bojowa „dwunastki” była co raz większa.
Decyzja o zmianach kadrowych była dla pana zaskoczeniem?
Stanowiska pełni się przez określoną kadencję i każdy dowódca liczy się z tym, że kiedyś będzie musiał się pożegnać. Ostatnie zmiany kadrowe dotyczące mnie i mojego dowódcy były jednak dla nas pewnym zaskoczeniem. Ocenialiśmy, że będziemy służyć razem nieco dłużej. Z drugiej jednak strony takie zmiany są naturalne w naszym fachu i zdarzało się tak już nie raz. Ja cieszę się z tego stanowiska, Andrzej przygotowuje się do wyjazdu za granicę na bardzo ważne stanowisko...
Nie oznacza to jednak, że teraz, po zmianie dowodzenia, szczecińską dywizję czekają jakieś rewolucje. Nie jestem zwolennikiem totalnych reorganizacji czy nagłych zmian. Rzecz jasna będziemy poprawiać to, co trzeba, aby jednostki dywizji podniosły poziom swojego wyszkolenia i tym samym swą wartość bojową, ale w sposób ewolucyjny. Już wcześniej dyskutowaliśmy o zmianach w modelu szkolenia armii zawodowej, o tym jak powinniśmy przygotowywać się operacyjnie do zadań, obserwując zmiany dotyczące bezpieczeństwa i nowe trendy. Czas, aby te koncepcje wprowadzać.
Generał broni Mirosław Różański, obecny dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych, powiedział kiedyś o panu: „Wyprzedza pewne kanony postępowania, mentalnie jest zdecydowanie bardziej w NATO niż wielu z nas, dlatego niełatwo czasem zrozumieć jego koncepcje”. Zgadza się pan z tą oceną?
To oczywiście komplement ze strony dowódcy generalnego. Staram się być perfekcjonistą w tym, co robię i służba jest moją pasją. Faktycznie bardzo dużo studiuję i pracuję nad poprawą systemową, ale byłoby nieskromnie oceniać pochwały przełożonych, zwłaszcza w chwilach sukcesów.
Nie mam jednak wątpliwości, że na dywizji odcisną swe piętno jakieś moje znaki firmowe, czyli to, co uważam za ważne, co chcę zmienić. Zrobię to po swojemu. W szkoleniu bardzo dużą rolę będą odgrywały na przykład wspólne zajęcia broni połączonych, czyli tworzenie ugrupowania zawierającego części manewrowe, zabezpieczenia i wsparcia do najniższego szczebla. Będę kładł nacisk na tworzenie modułów bojowych składających się z piechoty zmotoryzowanej, artylerii, saperów, taktycznych zespołów kontroli obszaru powietrznego, obrony przeciwlotniczej, elementów rozpoznania i na dużą samodzielność taktyczną dowódców niższych szczebli. Będę wymagał częstego udziału lotnictwa w wykonywaniu naszych zadań oraz włączania w nie jednostek marynarki wojennej, do których – z racji stacjonowania na północy kraju – mamy niedaleko. To wszystko nie będzie rzadkością.
Kontynuowany będzie nacisk na cyfryzację dywizji. I nie chodzi tu o zastosowanie narzędzi z nią związanych, lecz o zmianę mentalności. Musimy poprawiać kulturę organizacji, zachęcać do odchodzenia od analogowych, powolnych i nieefektywnych rozwiązań z przeszłości. Technologia pozwala przyspieszać procesy, łączyć elementy, multiplikować efekt. Zarządzanie informacją staje się kluczowe, ale sposób, w jaki to robimy, również musi być inny niż w dawniej. Wiele z rozwiązań istnieje, lecz lokalnie, trzeba więc pracować nad ich integracją i upowszechnianiem. Na pewno będę zachęcał do łączenia części administracyjnej z bojową, tak aby pokojowe funkcjonowanie w tych obszarach, w których można, nie różniło się od działań operacyjnych.
Co jeszcze będzie priorytetem dla nowego dowódcy „dwunastki”?
Mierzymy w rok 2018. Mam zamiar zwiększyć współpracę z Międzynarodowym Korpusem Północno-Wschodnim w Szczecinie, który w sposób naturalny powinien być naszym partnerem. Chcę skorzystać z ich doświadczeń, ale też zaoferować im nasze niemałe zdolności. Wstępne rozmowy są bardzo optymistyczne, teraz czas na stworzenie planu.
W 2018 roku planujemy wziąć udział w bardzo ważnych i ciekawych ćwiczeniach o wymiarze międzynarodowym, w ośrodku szkolenia (Joint Multi – National Readiness Center – JMRC) w Niemczech. Chodzi o łączenie ćwiczeń taktycznych i symulacji. Okazuje się, że w Europie prowadzi się równolegle wiele ćwiczeń i można w nich brać udział, uzyskując efekt synergii, do czego zachęca generał Różański. Chciałbym, abyśmy relatywnie niskim kosztem i udziałem niewielkich sił mogli dowodzić kilkoma brygadami z różnych krajów na dużych ćwiczeniach, łącząc szkolenie taktyczne w polu z symulacją komputerową. Część jednostek ćwiczyłaby na poligonie, inne występowałyby w rozproszonym środowisku symulacyjnym w swoich krajach, bez potrzeby spotykania się. Wstępnie sprawdziliśmy już możliwości techniczne takiego ćwiczenia i rozpoczynamy przygotowania.
A bliższe wyzwania, które czekają nowego dowódcę dywizji i jego podwładnych?
Nasza 12 Brygada i część żołnierzy innych jednostek dywizji od początku roku pełni dyżur w Grupie Bojowej Unii Europejskiej. To bardzo ważne zadanie, które musimy wypełnić na najwyższym poziomie do końca półrocza, czyli do zakończenia dyżuru. W czerwcu delegujemy żołnierzy na wielkie ćwiczenia „Anakonda-16”. Co prawda nie będziemy tam głównymi ćwiczącymi, lecz czasami wspieranie innych na wielu różnych poziomach i w wielu dziedzinach jest trudniejsze, niż wyruszenie na manewry całymi pododdziałami do wykonania najcięższych zadań. Trzeba też pamiętać, że trwają prace nad tworzeniem obrony terytorialnej i wkrótce ta piąta siła zbrojna będzie włączana w system szkolenia jednostek operacyjnych. Zastanawiamy się więc, gdzie w naszym ugrupowaniu jest miejsce dla OT, jak z nią współpracować, aby korzyść z jej szkolenia i współdziałania była jak największa. Z tego co wiem, OT będzie powstawała szybko, zatem chcemy być przygotowani na współpracę, nie ma mowy o zaskoczeniu. Widzę takie możliwości, jak wspieranie ich naszymi instruktorami czy też nawet wkomponowanie OT w nasze ćwiczenia taktyczne. Na pewno znajdziemy dla niej miejsce, ale to wojska operacyjne powinny dyktować wymagania dla obrony terytorialnej, a nie odwrotnie. Dywizja to niezwykle skomplikowany mechanizm. Jednocześnie obawiam się odpływu części kadry.
W 17 Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej w Międzyrzeczu cały czas pamiętają, że ich były dowódca – czyli pan – kładł niezwykle duży nacisk na rolę podoficerów w życiu służbowym jednostki. Czy teraz coś się zmieniło w pana podejściu do tego?
To jest mój drugi znak firmowy, zaraz po przywiązywaniu wagi do szkolenia broni połączonych. Nadal uważam, że podoficerowie powinni być „kręgosłupem armii”. Proces ten, podobnie jak w przypadku cyfryzacji, jest jednak długotrwały. Wymaga zmian mentalnych i kulturowych. W dywizji, którą właśnie zacząłem dowodzić, jest on co prawda intensywny i trwa już od ponad roku, jednak trzeba chyba te działania jeszcze zwiększyć i to w kilku wymiarach. Po pierwsze – trafia do nas coraz nowocześniejsze uzbrojenie i wyposażenie, więc podoficerowie muszą być przygotowani i dobrze przeszkoleni do eksploatacji tych zaawansowanych technologii. To oni pełnią funkcje dowódców obsług, stacji, zespołów oraz systemów ogniowych i dowodzenia. Dlatego od nich zależy, czy pododdziały wykonają zadanie. Im lepiej przedstawiciele tego korpusu będą wykształceni, świadomi swojej roli, tym większa będzie wartość bojowa pododdziałów. Po drugie – współczesny podoficer musi być liderem, przywódcą w swoim zespole. Powinien mieć realny wpływ na kształtowanie dyscypliny, na podnoszenie kwalifikacji kolegów i morale w pododdziale, decydować samodzielnie o sposobie szkolenia. Wtedy będzie nie tylko podwładnym, lecz także partnerem dla swojego dowódcy. Po trzecie – trzeba dać podoficerom swobodę działania, tylko wcześniej należy ich przygotować, by potrafili mądrze z niej korzystać.
Odnośnie do modernizacji – jakiego nowego sprzętu, uzbrojenia i wyposażenia dywizja spodziewa się w najbliższym czasie?
Ważne będzie wyposażenie pododdziałów przeciwlotniczych w samobieżne zestawy rakietowe Poprad, montowane na opancerzonych pojazdach. Służą one do wykrywania, identyfikacji, śledzenia i zwalczania celów powietrznych na małych odległościach. Uzupełnieniem dla nich będą mobilne stacje radiolokacyjne krótkiego zasięgu Soła, które potrafią wykrywać i śledzić jednocześnie aż sześćdziesiąt cztery statki powietrzne. Przeprowadziliśmy już pierwsze testy i próby i jesteśmy zadowoleni. Cały czas trwają też dostawy kołowych transporterów opancerzonych Rosomak, czekamy na wersje specjalistyczne, zapowiedziany jest samobieżny moździerz Rak. Czekamy także na BMS, czyli Battle Management System, do zarządzania polem walki. Zapewnia on świadomość sytuacyjną oraz umożliwia bardzo szybką wymianę danych o położeniu i statusie poszczególnych platform – wozów bojowych i systemów wsparcia.
Razem z dowódcą dywizji nowe stanowisko obejmie pana zastępca. Czy tyle zmian nie wpłynie na spowolnienie planów, o których rozmawiamy?
Mam to szczęście, że na mojego zastępcę został wyznaczony pułkownik Tomasz Piotrowski, bardzo dobry oficer, jak to się mówi w żargonie – oficer kompletny. Z wykształcenia artylerzysta, z doświadczeniem w dowodzeniu, uczestnik operacji w Afganistanie. Zna dywizję, ponieważ ostatnio pełnił służbę na stanowisku zastępcy szefa jej sztabu do spraw operacyjnych. Co najważniejsze – znakomicie się rozumiemy i mamy te same cele.
Generał brygady Rajmund Tomasz Andrzejczak jest absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Pancernych w Poznaniu (1991) i Akademii Obrony Republiki Czeskiej w Brnie (2001), a także Akademii Obrony Narodowej w Warszawie oraz Królewskiej Akademii Obrony w Londynie. W czasie służby pracował na wielu stanowiskach dowódczych i sztabowych w różnych jednostkach. W roku 2011 został awansowany na stopień generała brygady, a w 2012 roku objął dowodzenie 17 Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną w Międzyrzeczu. Od grudnia 2014 roku pełnił obowiązki zastępcy dowódcy – szefa sztabu 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej. Za służbę w polskich kontyngentach wojskowych został odznaczony Orderem Krzyża Wojskowego II klasy. Otrzymał też nagrodę Buzdygana „Polski Zbrojnej” za „rzadką umiejętność mądrego i skutecznego łączenia potrzeby pielęgnowania tradycji z wymogami nowoczesności, za zdolność do budowania esprit de corps z pomocą szerokiej wiedzy i bogatego doświadczenia własnego i podwładnych”.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze