W 2015 roku obszar Państwa Islamskiego skurczył się o 40 proc. w Iraku i o 20 proc. w Syrii, czyli ogólnie zmalał o 30 proc., chociaż „The New York Times” i „Jane’s Intelligence Review” szacują, że Państwo Islamskie zmniejszyło się jedynie o 14 proc.
Koalicja pod wodzą USA odnosi sukcesy w Iraku, gdzie wraz z oddziałami kurdyjskimi i irackimi wyparto islamistów m.in. z Tikritu i Ramadi, a na północy z rejonu Góry Sinjar. W Syrii wojska rządowe, wspierane z powietrza przez Rosję, odzyskały m.in. kontrolę nad obszarem położonym na północ od Aleppo, a także odbiły z rąk islamistów miasto Salma w prowincji Latakia (sama Latakia jest już 3 lata w rękach dżihadystów). Odzyskały też obszary przy granicy z Turcją wraz z przejściem granicznym Tal Abyad, które łączyło „stolicę” IS, Raqqa z Turcją.
Wśród analityków amerykańskich panuje raczej zgodna opinia, że dzięki interwencji Rosji w Syrii, prowadzonej od 30 września 2015 roku, nastąpiła stabilizacja rządów prezydenta al-Asada. Przy całym medialnym wrzeniu, wywołanym rosyjską interwencją, w jej efekcie syryjska opozycja zgodziła się warunkowo na zawieszenie broni. Choć w Syrii sytuacja nadal nie jest łatwa: rząd prezydenta Baszara al-Asada kontroluje jedynie ok. 30 tys. km kwadratowych obszaru tego kraju, którego powierzchnia liczy ponad 186 tys. km kwadratowych. W sumie, Państwo Islamskie „skurczyło się” o 12,8 tys. km kwadratowych, do 78 tys. km kwadratowych.
Obecnie, po poniesionych stratach, zwłaszcza na obszarach zamieszkałych przez Kurdów, działalność Państwa Islamskiego koncentruje się wokół stolic w obu krajach, czyli wokół Bagdadu i Damaszku.
Sytuacja w Iraku również nie jest łatwa, dlatego USA zwiększają swą obecność w tym kraju: jest tam już 3,7 tys. żołnierzy amerykańskich oraz ponad 2 tys. pracowników cywilnych. Okazuje się, że decyzja o wycofaniu się Amerykanów z Iraku była zbyt pochopna. Uważa się, że z powodu aktywności Państwa Islamskiego, Amerykanie jeszcze długo. pozostaną w tym kraju.
W obliczu porażek i trudności w Iraku oraz w Syrii Państwo Islamskie patrzy w kierunku ogarniętej chaosem Libii. By mieć dostęp do ropy naftowej, atakuje roponośną infrastrukturę tego kraju i ma największe oparcie w nadmorskim mieście Sirte, leżącym zresztą blisko Europy. Według Departamentu Obrony USA, w Libii są już 3 tysiące dżihadystów, a według innych amerykańskich agencji rządowych, jest ich nawet 5-6 tysięcy. Pocieszające jest to, że w wyniku porażek ISIS liczba dżihadystów w Iraku i Syrii z 20-31 tysięcy w 2014 roku spadła do 19-21 tys. w 2015 roku, ale ciągle jest w ich szeregach wiele tysięcy „bojowników” z ponad 100 krajów. Poważnym rezerwuarem ISIS jest Czeczenia, która dostarcza regularnie nowych „bojowników”. Libia niebawem może stać się „awaryjną” przystanią dla islamistów, jednakże ani USA, ani Rosja, ani żadne z państw koalicji nie zamierzają wysłać swoich wojsk do tego kraju. Poza Libią, Państwo Islamskie usiłuje rozszerzyć działania na całą północną Afrykę i Synaj.
Obecnie rosną także w siłę islamiści w Afganistanie (tam powstała prowincja Khoresan, utworzona z części Afganistanu, Pakistanu, Iranu i Indii) oraz w Jemenie i Egipcie. Przerażająca jest - opublikowana przez Państwo Islamskie - mapa, pokazująca planowany zakres jego działania w 2020 roku: oddziały IS mają działać w 17 krajach, od Afryki, poprzez Hiszpanię, Portugalię, Grecję, Bliski Wschód po Indie, Chiny, Indonezję i Filipiny. Eksperci uważają, że w niedługim czasie bazą Państwa Islamskiego może stać się pogrążony w chaosie Liban.
Walka z Państwem Islamskim to spore wydatki. Koszty USA wyniosły już ponad 3 miliardy dolarów, walki w Syrii i w Iraku kosztują Amerykanów 5 milionów dolarów dziennie. Interwencja Rosji w Syrii to koszt 1-2 mld dolarów, Francja na walkę z Państwem Islamskim wydaje 250 milionów euro, a Niemcy – 134 mln euro.
Na konferencji w Monachium Grupa Wsparcia Syrii, czyli koalicja pod wodzą USA, oraz Rosja osiągnęły trudne porozumienie w sprawie rozejmu w Syrii. Rozejm zaakceptował prezydent al-Asad i „warunkowo” syryjska opozycja. Pozytywnie ustosunkowała się do niego Arabia Saudyjska ustami samego króla w opublikowanej w mediach jego rozmowie telefonicznej z prezydentem Putinem. Z pewnością nie będzie to ostateczne zakończenie konfliktu, ale jest to pozytywny krok, który pozwoli skoncentrować działania zaangażowanych w nim stron na walce z Państwem Islamskim. Przede wszystkim jednak rozejm ten pozwoli na przerwanie spirali cierpień milionów Syryjczyków.
komentarze