Najpierw desantowali się z pokładu śmigłowca Mi-8, później musieli dokładnie sprawdzić wyznaczony teren i zorganizować szturm na wzgórze, na którym znajdował się przeciwnik. To jedno z wielu zadań, jakie na poligonie w Wędrzynie wykonywali szturmani z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej z Tomaszowa Mazowieckiego. Sprawdzian z wyszkolenia zdało tam ponad 550 żołnierzy.
– Dla 1 Batalionu Kawalerii Powietrznej to był bardzo ważny sprawdzian, który jednocześnie zakończył trzyletni okres szkolenia – mówi ppłk Krzysztof Sarnowski, dowódca jednostki. – Również dla mnie ten poligonowy test miał duże znaczenie. Jednostką dowodzę bowiem dopiero od dwóch tygodni, więc miałem okazję przekonać się, jaki jest naprawdę poziom wyszkolenia moich podwładnych – dodaje.
Deficyt snu
Na ćwiczenie „Serwal-15”, które odbywało się w Wędrzynie, kawalerzyści przyjechali dwa tygodnie temu. Szkoliło się ponad 550 żołnierzy, główne z 1 Batalionu Kawalerii Powietrznej. Ale w „Serwalu” wzięli udział także kawalerzyści z 7 Batalionu oraz załogi i śmigłowce z dywizjonów lotniczych. Ćwiczenie poprowadził gen. bryg. Stanisław Kaczyński, dowódca 25 Brygady Kawalerii Powietrznej.
– Mieliśmy do dyspozycji śmigłowce Mi-8 i W3W Sokół, przeciwpancerne pociski kierowane Spike, moździerze 98- i 60-milimetrowe, zestawy ZUR-23-2 oraz Grom, a także karabiny maszynowe, wyborowe i indywidualną broń strzelecką – wylicza por. Krzysztof Kot z 1 Batalionu.
Szkolenie poligonowe kawalerzystów podzielone było na dwa etapy. Najpierw odbyła się część planistyczno-sztabowa, a później ćwiczenie taktyczno-ogniowe z wojskami.
Przez kilka ostatnich dni kawalerzyści szkolili się w systemie całodobowym. – Scenariusz ćwiczenia był dla nas tajemnicą. Nie znaliśmy dnia ani godziny, kiedy kierownictwo ćwiczenia wprowadzi nas w stan gotowości – mówi ppłk Sarnowski. Żołnierze musieli odpowiedzieć m.in. na symulowany atak moździerzowy, wtargnięcie przeciwnika na stanowisko dowodzenia oraz odpowiednio zareagować w sytuacji skażenia chemicznego terenu.
Desant z przyziemienia
To jednak nie wszystko. – Zwalczaliśmy grupy dywersyjno-rozpoznawcze i desant przeciwnika. Wykonywaliśmy piesze i kołowe patrole na podstawie współrzędnych, które otrzymywaliśmy od przełożonych – wymienia kpt. Dariusz Dziuba, dowódca 1 szwadronu. – Podczas działań taktycznych i ogniowych wykorzystywaliśmy także śmigłowce. Atutem kawalerii jest zaskoczenie i szybkość. A efekt zaskoczenia możemy uzyskać m.in. wykorzystując śmigła – dodaje oficer.
Żołnierze oceniają, że jednym z najtrudniejszych było szkolenie ogniowe. Zadania wykonywała wówczas również kompania wsparcia z moździerzami oraz przeciwlotnicy, a także wojskowi obsługujący przeciwpancerne pociski kierowane Spike. – Mieliśmy także tak zwane strzelanie sytuacyjne szwadronu. Musieliśmy szturmować wzgórze oraz działać w terenie zurbanizowanym – dodaje kpt. Dziuba.
Jak działali szturmani? Zaczęli od desantu z pokładu Mi-8. Następnie ruszyli w teren podzieleni na dwa plutony. Musieli zdobyć wzgórze, na którym znajdował się przeciwnik. – To trudne zadanie. Trzeba się wspinać, biec pod górę i strzelać do celów, które ukazują się pod różnym kątem – opisuje dowódca szwadronu. – Dla moich żołnierzy nie jest to żadna nowość, bo wykonujemy takie zadania kilka razy w roku. Każdy trening zbliża nas jednak do perfekcji – podkreśla.
Główna część ćwiczenia poligonowego kończy się w piątek po południu. Ostatni kawalerzyści do jednostek wrócą 13 listopada.
autor zdjęć: 25 Brygada Kawalerii Powietrznej
komentarze