W 2017 roku na ekrany telewizyjne wejdzie 20-odcinkowy serial o epopei załogi ORP „Orzeł”, a do kin film pełnometrażowy. Flota wojenna nie poddała bandery w czasie II wojny światowej, a na żaden okręt pod białoczerwoną nie wszedł wróg – chyba że jako jeniec. Nowy serial i film będą więc głosem w dyskusji na temat postaw polskich żołnierzy i marynarzy w walce o wolność w czasie II wojny światowej.
Film Jana Kidawy-Błońskiego o okręcie podwodnym ORP „Orzeł” nie będzie pierwszym w historii polskiego kina obrazem poruszającym ten temat. W 1958 roku na ekrany wszedł „Orzeł” Leona Buczkowskiego. Zawsze oglądam go z wielkim przejęciem i szacunkiem dla twórców i wykonawców.
Nowy film i serial o epopei załogi okrętu podwodnego powstanie w 2017 roku. Czy będzie równie ekscytujący? Nie chciałbym już teraz wyrokować, ale też przyznaję, że nie jestem obiektywny, ponieważ mnie wszystkie filmy o marynarce wojennej się podobają. Nie wszystkie jednak, które widziałem, odnoszą się do realiów, prawdy historycznej czy też odpowiadają moim wyobrażeniom o tym, jak floty wojenne funkcjonują. Jako marynarz wiem z własnego doświadczenia, jak wygląda rzeczywistość. Mogę czepiać się szczegółów, zwracać uwagę na detale, zauważać błędy. Nie będę tego robił, ponieważ wiem, że filmy nie są robione po to, by oddać jedynie prawdę historyczną, lecz także mają wzbudzać emocje. Pokazują poświęcenie marynarzy, którzy rzadko są bohaterami fabularnych opowieści, wyjaśniają zawiłe marynarskie losy.
Reżyseria Jana Kidawy-Błońskiego oraz zaangażowanie marynarki wojennej dają gwarancje realizmu, natomiast może mniejszą pewność efektów specjalnych. Film Leona Buczkowskiego konsultował komandor Bolesław Romanowski, marynarz i dowódca okrętów podwodnych w czasie II wojny światowej i po niej. Można zarzucać Buczkowskiemu i jego filmowi odstępstwa od prawdy historycznej – ale kto tak naprawdę może powiedzieć, że ją zna, lub jaka jest nadzieja, że kiedyś ją poznamy, skoro kluczowi aktorzy tego epizodu po prostu polegli w nieznanych okolicznościach. Kmdr Romanowski z pewnością poszedł na ustępstwa, które w jego mniemaniu, marynarza, dowódcy i wojownika, nie zaszkodziły przekazowi, a jedynie uprościły zawiłości historii.
Buczkowskiemu było z pewnością łatwiej osiągnąć realizm dzięki temu, że w produkcji użyto bliźniaka ORP „Orzeł” – ORP „Sęp”. Nie miał jednak do dyspozycji komputerów do grafiki i efektów przestrzennych. Mam nadzieję, że twórcy nowego filmu nie przesadzą z komputerową rzeczywistością. Lubię dobre zdjęcia w filmie, a dodatkowo nadmiar efektów może zburzyć przekaz edukacyjny.
Merytoryczną opiekę ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej zapewnia w nowej produkcji mój wieloletni dowódca, admirał floty w stanie spoczynku Ryszard Łukasik. Znając jego zamiłowanie do szczegółów i realizmu oraz zaangażowanie w sprawy marynarki wojennej, jej działań, tradycji i kultu bohaterstwa naszych poprzedników, mam dodatkową gwarancję, że przekaz nie będzie efekciarski, lecz realny, jak choćby w obrazie „Karbala”, który niedawno wszedł na polskie ekrany.
Tymczasem trwają wizje lokalne, poszukiwanie planów zdjęciowych w Polsce i Tallinie, konsultacje z historykami oraz podwodniakami, planowanie scenografii i przygotowania do budowy makiety ORP „Orzeł”.
komentarze