Przebyli dystans 9300 mil morskich, brali udział w międzynarodowych manewrach na Bałtyku i Oceanie Atlantyckim u wybrzeży Szkocji oraz operacji oczyszczania Kanału La Manche ze starych min i niewybuchów. Po półrocznej służbie w natowskim zespole przeciwminowym do Gdyni wrócił ORP „Flaming”.
– Na pewno jesteśmy zmęczeni. Odliczamy godziny do spotkania z bliskimi – mówił kmdr ppor. Jarosław Tuszkowski, dowódca „Flaminga”. Na pokładzie okrętu pojawiła się już choinka, ale dowódca zastrzega, że do świętowania jeszcze daleko. – W przyszłym tygodniu znów wychodzimy w morze, by wykonywać zadania. Tym razem jednak na naszych wodach i na krótko – podkreśla.
„Ukwiał” i miny na dnie
W czwartek ORP „Flaming” zameldował się w gdyńskim porcie. W ten sposób zakończył przeszło półroczną misję w Stałym Zespole Sił Obrony Przeciwminowej NATO (SNMCMG1). Do okrętów Sojuszu dołączył dokładnie 28 maja, na Morzu Bałtyckim. – Doszło do tego szybciej niż zakładaliśmy – przyznaje kmdr por. Piotr Sikora, dowódca 13 Dywizjonu Trałowców, w skład którego wchodzi ORP „Flaming”. – Według pierwotnych założeń zespół miał rozpocząć działania na morzu dopiero w drugim półroczu – dodaje. Sytuacja zmieniła się w związku z kryzysem na Ukrainie i działaniami Rosji.
Przez blisko siedem miesięcy ORP „Flaming” przebył dystans 9300 mil morskich. Jego załoga wzięła udział w międzynarodowych manewrach pod kryptonimem „Baltops” i „Northern Coasts” na Bałtyku oraz „Joint Warrior” u wybrzeży Szkocji. Częścią misji była też operacja oczyszczania Kanału La Manche z niebezpiecznych obiektów, które zalegają na jego dnie od czasów II wojny światowej. – W ciągu trzynastu dni, siedem wchodzących w skład zespołu okrętów przeszukało dno na obszarze 100 mil kwadratowych. Natrafiliśmy na sześć min, z których cztery zostały zniszczone – informuje kmdr ppor. Tuszkowski. – Kolejne dwie leżały zbyt blisko kabli telekomunikacyjnych. Informacje o nich przekazaliśmy francuskiej marynarce – dodaje.
W czasie działania w ramach grupy załoga ORP „Flaming” zlokalizowała 240 obiektów spoczywających na morskim dnie. 41 z nich marynarze zidentyfikowali używając pojazdu podwodnego „Ukwiał”, który łącznie zaliczył 189 misji.
– Podczas ćwiczeń „Northern Coasts” u wybrzeży Finlandii norweski okręt HNoMS „Karmoey” natrafił na podejrzanie wyglądający obiekt. Poproszono nas o jego identyfikację. Okazało się, że to mina AMD 500 z okresu II wojny światowej. Sztab ćwiczenia podjął decyzję o jej zniszczeniu na miejscu. I to zadanie również przypadło nam – wspomina kmdr ppor. Tuszkowski i dodaje: – W skład zespołu wchodziły wówczas okręty przeciwminowe z siedmiu krajów. Nasz był jednostką najstarszą i nie ma co ukrywać, pozostałe dysponowały lepszym sprzętem. Jestem przekonany, że jeszcze kilka lat temu zadanie wykonaliby Niemcy, Holendrzy albo Belgowie. Teraz stało się inaczej. A my mieliśmy satysfakcję, że to właśnie nasza załoga obsadzona została w roli eksperta – opowiada.
W sercu Londynu
Ale był też inny aspekt misji. Natowskie okręty odwiedziły dziesięć portów w osiemnastu krajach. Były między innymi na Łotwie, w Szwecji, Norwegii, cumowały w sercu Londynu. Z takimi wizytami, jak przyznaje kmdr ppor. Tuszkowski, wiążą się wydarzenia, które na długo zostają w pamięci. – W Tallinie składaliśmy kwiaty pod tablicami upamiętniającymi ucieczkę ORP „Orzeł”, w Normandii odwiedziliśmy amerykański cmentarz na Omaha Beach, w Holandii z kolei byliśmy na cmentarzu Oosterbeck, gdzie spoczywają spadochroniarze gen. Sosabowskiego i w muzeum poświęconym operacji „Market Garden” – wylicza dowódca ORP „Flaming”. – Ważne dla nas było też złożenie wieńca w miejscu bitwy pod Kircholmem. Zrobiliśmy to wspólnie z dowódcą zespołu – Litwinem i ambasadorami obydwu państw. Był to naprawdę dobry przykład współpracy pomiędzy naszymi krajami, znak, że ważne rzeczy możemy robić razem – dodaje.
Podczas misji ORP „Flaming” świętował kolejną rocznicę podniesienia bandery, były też uroczystości nieco mniej oficjalne, ale niemniej istotne. 22 marynarzy obchodziło urodziny, a dwóm urodziły się dzieci. – Tak naprawdę czas prawdziwego świętowania pewnie dopiero dla nich nadejdzie. Na pokładzie mogli liczyć na skromny upominek, ciacho od kucharzy, przy okrągłych urodzinach nawet tort. To ważne, bo właśnie w takich momentach z reguły najbardziej odczuwa się rozłąkę z domem – podsumowuje kmdr ppor. Tuszkowski.
ORP „Flaming” to jeden z trzech niszczycieli min 13 Dywizjonu Trałowców, który podlega 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. Okręty tego typu regularnie biorą udział w misjach SNMCMG1. – W lutym przyszłego roku do zespołu dołączy ORP „Mewa”. Pozostanie w nim do końca czerwca – zapowiada kmdr por. Sikora.
SNMCMG1 to najdłużej działający stały zespół okrętów NATO. Od 41 lat operuje na północy Europy. Odpowiada za utrzymanie bezpieczeństwa żeglugi. Okręty zespołu poszukują i niszczą niebezpieczne obiekty spoczywające na morskim dnie. Mogę być też użyte do wsparcia operacji przeciw antypirackich, przeciwko terrorystom, poszukiwawczo-ratowniczych i humanitarnych. Dwukrotnie okrętem flagowym SNMCMG1 był ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”, dwa razy też zespołem dowodził polski oficer.
autor zdjęć: Marian Kluczyński, Sebastian Antoniewski,
komentarze