Jestem pod wrażeniem sprawności działania i profesjonalizmu polskich żołnierzy. W obliczu zagrożenia są oni w stanie szybko i efektywnie zareagować. Zauważyłem też, że Polacy znakomicie pracują zespołowo – mówi ppłk Justin Kingsford, dowodzący żołnierzami brytyjskimi biorącymi udział w ćwiczeniach „Black Eagle”.
Od 5 tygodni ćwiczycie wspólnie z polskimi żołnierzami. Co może Pan powiedzieć o umiejętnościach polskich pancerniaków? Czy są one wystarczające, by chciał ich Pan mieć w boju u swego boku?
Ppłk Justin Kingsford: To było bardzo ciekawe przeżycie móc działać ramię w ramię z polskimi żołnierzami. Widząc jak dobrze nam się wspólnie pracowało, czułbym się pewnie w sytuacji, gdybym musiał walczyć razem z wami. Leopard to bardzo dobry czołg, ma wiele cech wspólnych z używanymi przez nas Challengerami 2.
Jakie są różnice w sposobie działania polskich i brytyjskich żołnierzy?
Pewne różnice są nieuniknione, ale znacznie więcej jest podobieństw. Przed przyjazdem do Polski myślałem, że współpraca z waszymi żołnierzami będzie trudniejsza. Okazało się jednak, że posługujemy się wspólnym „językiem wojskowych”. Dzięki temu możemy być pewni swoich możliwości i skutecznie działać.
Co najbardziej zaskoczyło Pana podczas wspólnych ćwiczeń?
Jestem pod wrażeniem sprawności działania i profesjonalizmu polskich żołnierzy. W obliczu zagrożenia są oni w stanie szybko i efektywnie zareagować. Zauważyłem też, że Polacy znakomicie pracują zespołowo i podobnie jak oddziały brytyjskie koncentrują się na wykonaniu zadania.
Ćwiczenia „Ryś-14” – ostatni akord manewrów „Black Eagle”. Film: Bogusław Politowski
Czy w pracy sztabowej, na poziomie dowódców w pododdziałach czy szeregowych żołnierzy zauważył Pan różnice wynikające z odmienności naszych społeczeństw? A może procedury NATO skutecznie niwelują te różnice?
Procedury NATO są z całą pewnością pomocne i dają gwarancję sprawnej koordynacji planów i wymiany informacji. Nasze podejście do pracy i zadań jest jednak na tyle podobne, że szybko udało nam się zintegrować. Osobiście zaskoczyła mnie łatwość, z jaką udało mi się nawiązać kontakt z polskimi sojusznikami.
Podczas pobytu na zagranicznych manewrach liczy się nie tylko jakość poligonu i jego wyposażenie, ale także warunki socjalne, to jak żołnierze mogą wypocząć i zrelaksować się. Jak Pan ocenia tę stronę „Black Eagle”?
Ostatnie tygodnie to dla nas bardzo pracowity okres. Najpierw musieliśmy przetransportować do Polski ludzi i sprzęt, a potem braliśmy czynny udział w bardzo intensywnych ćwiczeniach. Mimo to chcieliśmy zapewnić naszym żołnierzom czas na poznanie Polski. Udało się nam odwiedzić m.in. Stalag Luft III, były niemiecki obóz jeniecki, oraz fortyfikacje Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. To ważne, by odrabiać lekcje z minionych wojen. Szczególnie, że niedawno obchodziliśmy w Wielkiej Brytanii Dzień Pamięci, święto, w trakcie którego wspominamy tych, którzy oddali życie za naszą wolność.
Co najbardziej zapadnie Panu w pamięci z pobytu w Polsce?
Jesteśmy bardzo zadowoleni z przebiegu „Black Eagle”, mogę to powiedzieć w imieniu wszystkich żołnierzy biorących udział w tych ćwiczeniach. Bardzo cieszymy się z tej wizyty, poznaliśmy się i nawiązaliśmy wiele przyjaźni. Mój pułk – The King’s Royal Hussars Regiment – nawiązał szczególnie bliskie relacje z pancerniakami z 1 Batalionu Czołgów z 10 Brygady Kawalerii Pancernej. Mamy nadzieję na przyszłe kontakty i współpracę. Dla mnie osobiście niezapomniana była możliwość strzelania z Leoparda 2.
autor zdjęć: Bogusław Politowski
komentarze