Brutalne działania, o których dowiadujemy się z serwisów informacyjnych, duże zaangażowanie radykałów arabskich z innych części świata i zagrożenie dla bezpieczeństwa rosnącym w siłę Państwem Islamskim zmobilizowało do działania wiele państw. Czy ich działania przyniosą skutek? Czy podział na front arabski i zachodni może wyeliminować zagrożenie? – pisze Katarzyna Kobrzyńska z Wojskowego Centrum Geograficznego.
Państwo Islamskie stanowi coraz groźniejszy i rosnący w siłę ul niestabilności. Powstała na bazie Al-Kaidy organizacja ostatecznie się od niej oddzieliła, usamodzielniła, urosła w siłę i sieje niepokój. Niewątpliwie duży wpływ miały na to petrodolary. Bojownicy, dążący do powołania sunnickiego kalifatu na szyickich terenach, na początku swej działalności mogli liczyć na niezwykle hojne wsparcie sunnickich sponsorów znad Zatoki Perskiej. Ich zabiegi mające na celu zdestabilizowanie sytuacji w takich krajach jak Irak czy Syria, wynikają z nieukrywanej niechęci wobec państw rządzących przez szyitów.
Obalenie tamtejszych rządów wydawało się celem przyświecającym donatorom, zapewne powiązanych ze sferami rządowymi. Jednak islamiści okazali się bardzo brutalni na swej drodze i jeszcze zmotywowani dodatkowymi pieniędzmi, i to dużymi pieniędzmi, usamodzielnili się dążąc do powstania „swojego” państwa.
Najbogatsza organizacja terrorystyczna świata
Państwo Islamskie czerpie fundusze w dużej mierze ze sprzedaży na czarnym rynku ropy naftowej pochodzącej z przejętych w Syrii i Iraku pól naftowych. Było to strategiczne posunięcie ze strony bojowników, bo obecnie gwarantuje im ono szeroki dopływ finansów, szacowany nawet na 100 mln USD miesięcznie. A rynek jest chłonny w regionach niestabilnych politycznie i gospodarczo. Po opanowaniu Mosulu, drugiego co do wielkości miasta Iraku, islamiści przejęli tamtejszy bank łącznie z 500 mln USD. Źródłem niewątpliwie mniejszych, ale też znaczących dochodów są kradzieże antyków. Miejscowa ludność, lokalni przedsiębiorcy są także zastraszani i zmuszani do płacenia haraczu. Taka przemyślana i bardzo brutalna w formie polityka Państwa Islamskiego spowodowała, że jest to obecnie najbogatsza, ale i najokrutniejsza organizacja terrorystyczna na świecie. Nie ma problemu z zaopatrzeniem w broń, którą za odpowiednie środki można wszędzie nabyć, jak i utrzymaniem kilkunastu tysięcy bojowników. Radykałowie sunniccy, po zdobyciu doświadczenia w ostatnich latach na innych frontach, teraz skoncentrowali się na płn. Iraku i Syrii. Dodatkowo wspierani są przez pokaźną grupę ochotników z Zachodu. Wg szacunków nawet co piąty bojownik to obywatel kraju tzw. Zachodu.
Koalicja przeciw islamistom
Taka struktura osobowa słusznie niepokoi „naszą” część świata. Ich ewentualny powrót do domu po szkoleniach i zdobytych doświadczeniach bojowych stanowi ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Stąd też umiędzynarodowienie tego konfliktu i presja na konkretne działania militarne. Państwa zachodnie (Francja, Holandia, Australia, a także Wielka Brytania, Dania i Belgia), koordynowane przez USA, od 8 sierpnia prowadzą naloty na islamistów w Iraku. Wspierają tym samym lądowe akcje prowadzone przez siły kurdyjskie i wojska irackie. Celem powietrznych ataków jest także eliminacja zaplecza infrastrukturalnego Państwa Islamskiego.
Natomiast naloty na pozycje islamistów w Syrii rozpoczęły się później, niż te w Iraku, bo 23 września. Ze wsparciem USA biorą w nich udział już nie państwa Zachodu, ale ich sunniccy sojusznicy znad Zatoki Perskiej tj. Jordania, Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie, czyli front arabski. Do takiego podziału zaangażowanych stron doszło zapewne ze względów politycznych i ideowych. Gdyż celem arabskich ataków w Syrii jest nie tylko zniszczenie dowództw Państwa Islamskiego, ich magazynów, kontrolowanych rafinerii, ale także wsparcie antyszyickich bojówek walczących z wojskami Baszara Al-Assada. Od tego odżegnują się natomiast USA i pozostałe kraje Zachodu.
W walkach z Państwem Islamskim odsunięty został Iran, który de facto najbardziej zainteresowany jest eliminacją sunnickiego ekstremizmu, ale i też ocaleniem szyickich rządów Baszara Al-Assada w Syrii. A to akurat nie jest w interesie zaangażowanych w koalicję państw sunnickich.
Turcja na rozdrożu
Ważne ogniwo w walce z islamistami stanowi Turcja. Jednak popieranie mniejszości kurdyjskiej w walce z Państwem Islamskim, stoi w sprzeczności w prowadzoną przez Ankarę polityką wewnętrzną wobec mniejszości narodowych. Rząd zachowuje się powściągliwie, mimo że walki toczą się tuż przy granicy. W syryjskim mieście Kobane od miesiąca dochodzi do ciężkich walk prowadzonych między Państwem Islamskim a siłami kurdyjskimi.
Region Bliskiego Wschodu po zakończeniu wojny w Iraku po raz kolejny jest świadkiem szeroko zakrojonego zaangażowania militarnego. Międzynarodowa presja zmusiła także państwa sunnickie do reakcji na działania sunnickiego Państwa Islamskiego. Rozbudowując się i szerząc radykalne poglądy, jeśli nie już, to w przyszłości ul ten może stanowić i dla nich ogromne zagrożenie, dla stabilności ich obecnych rządów.
komentarze