Pierwsi w polskiej armii wyjechali na misje wojskowe do Egiptu i Kosowa. Służyli też w Syrii, Kambodży, Iraku i Afganistanie. Pierwsi w armii przechodzili na zawodowstwo. Żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej tworzą jedyną w pełni spadochronową formację w polskim wojsku. Dziś obchodzą swoje święto.
Uroczystości z okazji dorocznego święta 6 Brygady Powietrznodesantowej rozpoczęły się już w czwartek wieczorem. Żołnierze spotkali się pod pomnikiem swojego patrona – generała Stanisława Sosabowskiego na apelu pamięci ku czci spadochroniarzy, którzy oddali życie w służbie dla ojczyzny. Wieczorny capstrzyk zakończył się trzema salwami karabinowymi.
Główne uroczystości rozpoczną się dziś w południe. Na placu apelowym w 6 Batalionie Dowodzenia zameldują się wszystkie pododdziały. Po części oficjalnej rozpocznie się piknik, podczas którego sympatycy wojsk powietrznodesantowych będą mogli obejrzeć skoki spadochronowe, dynamiczny pokaz wyszkolenia żołnierzy oraz uzbrojenie i wyposażenie. Na ekspozycji znajdą się m.in. karabiny maszynowe i karabinki oraz zestawy przeciwpancernych pocisków Spike i wszystkie rodzaje spadochronów.
Święto 6 Brygady Powietrznodesantowej jest obchodzone 23 września w rocznicę sformowania 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej (1941). Ze względu na to, że żołnierze Brygady wezmą w tym czasie udział w ćwiczeniach „Anakonda ‘14” oraz w obchodach 70. rocznicy operacji Market Garden w Holandii, uroczystości zostały przesunięte na początek września.
Śladami Sosabowskiego
6 Brygada dziedziczy tradycje polskich formacji powietrznodesantowych z okresu II wojny światowej i czasów powojennych: 6 Dywizji Piechoty z okresu II RP (1919 – 1939), 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej (1941 – 1947), 6 Pomorskiej Dywizji Piechoty (1944 – 1957) oraz 6 Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej (1957 – 1986).
Żołnierze 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej na ćwiczeniach w Wielkiej Brytanii.
Dzisiejsza 6 Brygada wywodzi się ze wspomnianej 6 Pomorskiej Dywizji, która powstała w 1957 roku. – Nie zapominano wtedy o wielkich poprzednikach – mówi kpt. Marcin Gil, rzecznik prasowy Brygady. – Wzorce przejęto od 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego. Korzystano z jego metod w szkoleniu spadochronowym i bojowym. Wysoki poziom wyszkolenia żołnierze zaprezentowali niespełna dziesięć lat po powstaniu Dywizji, czyli podczas ćwiczeń pod kryptonimem „Burza październikowa”, które odbyły się w 1965 roku w NRD. Od tego czasu 6 Brygadę określa się mianem elitarnej jednostki Wojska Polskiego. W 1973 roku spadochroniarze wyjechali na pierwszą misję wojskową do Egiptu. Utworzyli wówczas Polską Jednostkę Specjalną Pokojowych Sił ONZ, której zadaniem było nadzorowanie rozejmu między Izraelem a państwami arabskimi.
– Do połowy lat osiemdziesiątych 6 Dywizja była niezmiennie najlepiej wyszkolonym elitarnym związkiem taktycznym naszej armii, w pełni rozwiniętym i nowocześnie, jak na owe czasy, uzbrojonym – podkreśla kpt. Gil.
Od końca lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia brygada kilkakrotnie zmieniała nazwę. Ostatecznie po restrukturyzacji w 2010 roku jest to 6 Brygada Powietrznodesantowa. Od 20 lat formacja ma sztandar, który ufundowali weterani jednostki. Zdobi go szarfa Orderu Wojennego Virtuti Militari, odziedziczonego po 6 PDP, oraz Wojskowy Order Wilhelma, który przyznała (za zasługi wojenne 1 SBS w Holandii) holenderska królowa Beatrycze.
Film: 6BPD
Z 6 Brygady wywodzi się wielu oficerów zasłużonych dla armii. Czerwony beret nosili m.in. generałowie Mieczysław Bieniek, Roman Polko, Edward Gruszka, Bogdan Tworkowski, Jerzy Gut, Piotr Patalong oraz Włodzimierz Potasiński i Bronisław Kwiatkowski.
Spadochroniarze z misją
Obecnie 6 BPD to jedyna w pełni spadochronowa jednostka w polskiej armii. Jej żołnierze wykonują rocznie prawie 20 tys. skoków ze spadochronem. Desantują się z różnej wysokości z pokładów samolotów i śmigłowców. Charakterystyczne dla tej formacji jest to, że żołnierze mogą działać jako desant lub prowadzić działania desantowo-szturmowe dzięki śmigłowcom. – Do naszych głównych zadań bojowych należy m.in. uchwycenie kluczowych punktów i obiektów na terenie przeciwnika i utrzymanie ich do czasu nadejścia sił głównych oraz atakowanie i niszczenie lotnisk, składów i magazynów przeciwnika – mówi szef sztabu ppłk Mirosław Bryś. – Ponieważ wszyscy żołnierze wykonują skoki ze spadochronem, możemy tą metodą przemieścić się w dowolne miejsce na świecie.
W Brygadzie służy około 3 tys. żołnierzy. Poza dowództwem, 6 BPD tworzą trzy bataliony powietrznodesantowe w Krakowie, Bielsku-Białej i Gliwicach oraz batalion logistyczny i dowodzenia. Spadochroniarzami dowodzi gen. bryg. Adam Joks.
Przez ostatnich kilkadziesiąt lat spadochroniarze wielokrotnie brali udział w misjach pokojowych i stabilizacyjnych, organizowanych przez ONZ i NATO. Po przystąpieniu Polski do Sojuszu jeden z batalionów brygady – 18 Batalion Powietrznodesantowy – wszedł w skład Sił Szybkiego Reagowania NATO. Żołnierze brali także udział w misjach na Bałkanach w Bośni i Hercegowinie oraz Kosowie, a także w Syrii, Libanie i Kambodży.
Ze względu na bogate doświadczenie misyjne w brygadę inwestowano. Żołnierze otrzymywali nowoczesny sprzęt (np. pojazdy HMMWV i pociski kierowane PPK Spike). Bielscy spadochroniarze jako pierwsi przeszli ze służby zasadniczej na pełne zawodowstwo.
Żołnierze w czerwonych beretach dwukrotnie służyli w Iraku. – Udział spadochroniarzy w misjach przyniósł Brygadzie nie tylko sławę i zasłużony rozgłos w kraju i poza jego granicami, lecz także wiele cennych doświadczeń – podkreśla pomocnik dowódcy ds. podoficerów chorąży sztabowy Jacek Dziedzic. Najwięcej doświadczenia zdobyli jednak pod Hindukuszem. W Afganistanie żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej służyli podczas pierwszej, drugiej, trzeciej, piątej i jedenastej zmiany.
Podczas służby w misjach życie straciło dziesięciu żołnierzy tej formacji.
Od 12 lat polscy spadochroniarze współpracują z jedną z najlepszych jednostek powietrznodesantowych na świecie – amerykańską 173 Brygadą, tzw. Sky Soldiers. Wojskowi obu jednostek spotykają się podczas różnego rodzaju międzynarodowych ćwiczeń. Służyli razem w Afganistanie, trenują także wspólnie na wielu poligonach w Europie. Od kwietnia, na przykład, szkolą się na poligonie w Drawsku Pomorskim.
Od kilku lat wojskowi z 6 Brygady szkolą się także ze spadochroniarzami z Kanady. Co roku wyjeżdżają do prowincji Nowa Fundlandia i Labrador na arktyczne kursy przetrwania. Współpracują również z niemieckimi brygadami powietrznodesantowymi oraz spadochroniarzami z Czech i Holandii.
Bohaterowie popkultury
„Wiecie, co jest najważniejsze w wojsku? Dyscyplina, dobre żarcie i sierżant Kudaśko!” – to cytat z kultowego dla spadochroniarzy filmu „Czerwone berety” z 1962 roku z Marianem Kociniakiem w roli głównej. Ta przygodowo-sensacyjna opowieść o spadochroniarzach mówi o najważniejszych żołnierskich zasad: przyjaźni i pomagania innym, nawet za cenę poświęcenia własnego życia i zdrowia.
W latach sześćdziesiątych powstały w Polsce filmy dokumentalne opowiadające o szkoleniu spadochroniarzy, m.in. „Z jasnego nieba” oraz „Między niebem a ziemią”. Dekadę później światową premierę miał dramat wojenny, zrealizowany na podstawie książki Corneliusa Ryana „O jeden most za daleko”. Przedstawia największą operację powietrznodesantową II wojny światowej, w której obok jednostek amerykańskich i brytyjskich wzięli udział żołnierze polskiej jednostki powietrznodesantowej. Spadochroniarze pojawiają się także w „Demonach wojny według Goi” Władysława Pasikowskiego, a Bogusław Linda w „Sarze” Macieja Ślesickiego nosi czerwony beret. W połowie lat dziewięćdziesiątych o 6 Brygadzie znów zrobiło się głośno za sprawą kanału telewizyjnego Discovery, który – emitując program o najsłynniejszych jednostkach świata – wymienił m.in. „szóstą” i polskich spadochroniarzy.
To nie wszystko. Na rynku księgarskim, obok opracowań historycznych poświęconych dziejom wojsk powietrznodesantowych, pojawiają się także teksty fabularne. O misjach i losach spadochroniarzy 6 Brygady Powietrznodesantowej w swoich dwóch książkach napisał dziennikarz i korespondent wojenny Marcin Ogdowski.
autor zdjęć: Mariusz Bieniek, Katarzyna Szal, Narodowe Archiwum Cyfrowe
komentarze