Trzeba było zamknąć fragment drogi krajowej, na godzinę wstrzymać ruch pociągów, zaangażować kilkadziesiąt osób, m.in. z żandarmerii, policji, straży granicznej, a wokół niewybuchu zbudować fortyfikację. Dziś po południu saperzy Marynarki Wojennej zdetonowali w Świnoujściu kilkusetkilogramową bombę lotniczą z II wojny światowej.
Bombę odkryto w lesie w okolicach Świnoujścia. To tereny, które niedawno wojsko postanowiło przekazać Nadleśnictwu Międzyzdroje. – W takich wypadkach zawsze sprawdza się, czy na obszarze nie ma niewybuchów lub niewypałów. To standardowa procedura – mówi kmdr ppor. Jacek Kwiatkowski, rzecznik 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu.
Kilka dni temu do lasu weszli saperzy z 8 Batalionu w Dziwnowie. Wkrótce natknęli się na obiekt, który sprawił, że zadanie, które początkowo wyglądało na standardową akcję, przerodziło się w skomplikowaną operację. – Pod 50-centymetrową warstwą gruntu spoczywała bomba lotnicza z czasów II wojny światowej. Jej wagę oszacowano na kilkaset kilogramów. Bomby tego typu zawierać mogą nawet 300 kilogramów materiałów wybuchowych – wyjaśnia kmdr ppor. Kwiatkowski.
Saperzy musieli podjąć decyzję, w jaki sposób ją zneutralizować. – Bomba spoczywała w trudno dostępnym terenie: pośród porośniętych drzewami pagórków – przyznaje mł. chor. Radosław Koronka z patrolu rozminowania, który brał udział w operacji. – Aby do niej podjechać samochodem, trzeba by budować drogę. Podźwignięcie jej i przeniesienie do samochodu, a potem sam transport wiązały się ze sporym ryzykiem. Bomba miała zapalniki, w każdej chwili mogła eksplodować – dodaje. W batalionie zapadła więc decyzja, że niewybuch zostanie zdetonowany na miejscu.
Saperzy na początku poddali bombę kilkukrotnym, bardzo dokładnym oględzinom. – Prześwietlili ją nawet promieniami Roentgena – zaznacza kmdr ppor. Kwiatkowski. Pomogło to ustalić jej wymiary, a co za tym idzie sposób działania. Następny krok wiązał się z budową fortyfikacji wokół miejsca, gdzie niewybuch spoczywał. Zapora składała się z worków wypełnionych piaskiem. Miała zatrzymać odłamki niesione siłą podmuchu. – Na znalezisko zostały założone ładunki wybuchowe o łącznej wadze trzech kilogramów, a całość saperzy przysypali grubą warstwą ziemi – opowiada kmdr ppor. Kwiatkowski.
Na tym jednak nie koniec. – Zanim ładunek został zdetonowany, trzeba było zabezpieczyć teren. Odpowiadała za to Żandarmeria Wojskowa, policja, straż graniczna i miejska – łącznie kilkadziesiąt osób – wylicza kmdr ppor. Kwiatkowski. – Na potrzeby operacji czasowo wyłączono z ruchu fragment drogi krajowej numer 3, na około godzinę został też wstrzymany ruch kolejowy na odcinku pomiędzy Świnoujściem a Międzyzdrojami – dodaje.
Kilka minut przed 14.00 saperzy odpalili ładunek za pomocą elektrycznego lontu. – To była trudna operacja. Na szczęście wszystko przebiegło po naszej myśli – przyznaje mł. chor. Koronka.
Bomba najpewniej leżała w lesie od 1945 roku. Pod koniec wojny Świnoujście było częstym celem alianckich nalotów. – W lasach wokół miasta znajdowały się liczne bunkry i umocnienia – mówi mł. chor. Koronka.
Dzisiejsza detonacja była jedną z największych operacji przeprowadzonych w tym roku przez saperów Marynarki Wojennej. – Bardziej skomplikowana była chyba tylko ta z czerwca – przyznaje kmdr ppor. Kwiatkowski. Wówczas to robotnicy pogłębiający koryto Odry natrafili w centrum Szczecina na niewybuch ważący tonę. Bombę trzeba było wydobyć z rzeki, przewieźć na poligon w Drawsku i dopiero tam zdetonować. Operacja wymagała współpracy saperów, nurków minerów, sztabu kryzysowego i licznych mundurowych spoza armii. Ewakuowanych zostało przeszło tysiąc mieszkańców.
autor zdjęć: 8 FOW
komentarze