Wczoraj rano zmarł mjr pil. Antoni Tomiczek, jeden z ostatnich pilotów bojowych II wojny światowej. – Pozostanie dla mnie najwyższym przykładem patriotyzmu i oddania ojczyźnie – mówi Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej, portalowi polska-zbrojna.pl. O majorze Tomiczku pisaliśmy kilka dni temu. Okazją były jego 98. urodziny.
– Wiadomość o śmierci majora Antoniego Tomiczka przyjąłem z głębokim żalem. Należał on do elity polskiego lotnictwa, która swoją wartość zmuszona była udowodnić i udowodniła na frontach II wojny światowej: zarówno podczas wojny obronnej 1939 roku, jak i u boku naszych sojuszników na Zachodzie. Byłem pod wielkim wrażeniem jego poświęcenia i zaangażowania w walce o niepodległość Polski – podkreśla szef MON.
Antoni Tomiczek urodził się w 1915 roku. Przed wojną służył między innymi w 122 Eskadrze Myśliwskiej w Krakowie. We wrześniu 1939 roku, podczas ewakuacji do Rumunii, trafił do sowieckiej niewoli. Był więziony w Starobielsku. W 1941 roku wstąpił do formującej się w ZSRR polskiej armii, a następnie przez port w Archangielsku dostał się do Wielkiej Brytanii. Tam został pilotem ciężkich bombowców Wellington i Halifax. Podczas wojny służył w 1586 Eskadrze do Zadań Specjalnych i 301 Dywizjonie Bombowym. Z lotniska we włoskim Brindisi latał ze zrzutami do Grecji, Jugosławii, Czechosłowacji, ale przede wszystkim do walczącej w powstaniu Warszawy. – Pierwszy lot do Polski zapamiętam do końca życia. Była to misja wyjątkowo niebezpieczna, ale jednocześnie wiązała się z olbrzymimi emocjami i wzruszeniem – wspominał w rozmowie z portalem polska-zbrojna.pl. Kiedy pilotowany przez niego samolot przelatywał nad Tatrami, niektórzy członkowie załogi żegnali się, inni mieli łzy w oczach.
Łącznie Tomiczek wziął udział w 23 misjach. Do Polski latał pięciokrotnie. Pod koniec wojny już z lotniska w Wielkiej Brytanii wyruszał z zaopatrzeniem do Norwegii, Francji, Włoch czy Grecji. Służbę w polskich Siłach Powietrznych zakończył w 1946 roku w stopniu chorążego. Rok później wrócił do kraju. Osiadł na Śląsku i do emerytury pracował w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Z latania jednak nie zrezygnował. Został pilotem sportowym aeroklubu w Gliwicach. Działał też m.in. w Stowarzyszeniu Lotników Polski Południowej. – Ostatnio pełnił funkcję honorowego prezesa ds. weteranów – wyjaśnia Tadeusz Zemuła, prezes Stowarzyszenia. – Pan Antoni był człowiekiem niezwykle otwartym i sympatycznym. Miał doskonałą pamięć, a o lotnictwie mógł opowiadać godzinami. Jego śmierć to naprawdę wielka strata. Bohaterów wojennych pozostało bardzo niewielu. A to przecież oni zapisywali najpiękniejsze karty w historii polskiego lotnictwa – podkreśla Zemuła.
Za wojenne zasługi Antoni Tomiczek był wielokrotnie odznaczany. Mógł się poszczycić choćby dwoma Krzyżami Walecznych i jugosłowiańskim medalem „Smrt Faszizmu – Sloboda Narodu”. Został też awansowany do stopnia majora. Od czterech lat Tomiczek jest patronem Gimnazjum w Lyskach. – Decyzja zapadła na skutek demokratycznych wyborów, a pan major zdystansował samego Jana Pawła II – mówiła nam Aleksandra Szymura, dyrektor szkoły.
Antoni Tomiczek zostanie pochowany 22 listopada w rodzinnej Pstrążnej koło Rybnika. Pogrzebowi będzie towarzyszył wojskowy ceremoniał. – W uroczystościach wezmą udział: kompania honorowa, orkiestra wojskowa i delegacja Sił Powietrznych – zapowiada ppłk Artur Goławski, rzecznik dowódcy Sił Powietrznych.
autor zdjęć: Jacek Szustakowski
komentarze