150 sekund profesjonalizmu
Kryptonim akcji „Góral” pochodzi od wizerunku postaci na okupacyjnym banknocie 500-złotowym.

Wraz z rozwojem Polskiego Państwa Podziemnego konspiracji zaczął doskwierać brak pieniędzy. Gotówka przywożona przez emisariuszy rządu polskiego w Londynie oraz przysyłana razem ze zrzutami cichociemnych nie wystarczała na bieżącą działalność Armii Krajowej. A potrzeby rosły. Komendant Główny AK gen. dyw. Stefan Rowecki „Grot” podjął decyzję, aby potrzebne środki zdobyć na wrogu – w wielkim skoku na bank.

Wstępna robota

„Grot” wraz z kpt. Emilem Kumorem „Krzysiem”, kierownikiem Wydziału Legalizacji AK, oraz Kierownictwem Dywersji AK już wiosną 1942 roku podjęli decyzję, że należy przeprowadzić akcję zbrojną na filię warszawską Banku Emisyjnego w Polsce, którego główna siedziba była w Krakowie. Operacji nadano kryptonim „Góral”. Pierwotny plan, polegający na frontalnym ataku na skarbiec, szybko odrzucono ze względu na ogromne ryzyko niepowodzenia i strat własnych w ludziach. Wywiad AK ustalił, że pieniądze są przewożone na warszawski dworzec kolejowy samochodami, a dalej koleją trafiają do Krakowa – siedziby Generalnego Gubernatorstwa. Wykonanie zadania powierzono oddziałowi dyspozycyjnemu AK – Kosa 30, który miał współdziałać z innymi komórkami KGAK. Do pomocy zaangażowano wywiad Armii Krajowej.

Szybko ustalono, że duże sumy pieniędzy są przewożone, pod eskortą, z siedziby filii banku przy ul. Bielańskiej nie typowym pojazdem bankowym, lecz samochodem wypożyczanym od Zarządu Oczyszczania Miasta. Zdobyto też informacje, że w banku bezpośrednio przy załadunku i transporcie pieniędzy do Krakowa pracuje grupa Polaków. Wiedzą oni, kiedy, którędy i jaka suma pieniędzy będzie przewożona. Pozyskano więc dwóch szpiegów
spośród polskiego personelu urzędniczego banku – Ferdynanda Żyłę „Michała I” i Jana Wołoszyna „Michała II”.

Niespodziewane problemy

Przygotowania do akcji szły pełną parą. Zbierano i analizowano nawet najdrobniejsze informacje na temat konwoju, jego obsady, zachowań pracowników banku, trasy przejazdu, a nawet dotyczące zwyczajów konwojentów i prędkości pojazdów na poszczególnych ulicach Warszawy. Gdy wszystkie wstępne działania były już na ukończeniu, latem 1943 roku niemiecka policja i gestapo zadały poważne straty Polskiemu Państwu Podziemnemu. Dotknęły one także ludzi bezpośrednio związanych z planowaną operacją.

5 czerwca 1943 roku w kościele św. Aleksandra w Warszawie, w trakcie ślubu ppor. Mieczysława Uniejewskiego „Marynarza” i Teofilii Suchenek, gestapo aresztowało niemal cały oddział Kosa 30 (więcej na ten temat w „Polsce Zbrojnej” 6/2016). 30 czerwca w ręce Niemców wpadł też komendant główny AK – gen. Stefan Rowecki „Grot”. Nowy dowódca Armii Krajowej, gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, nie przerwał działań. Wraz z dowódcą Kierownictwa Dywersji, płk. Emilem Fieldorfem „Nilem”, wyznaczył do przeprowadzenia ataku jeden z najstarszych oddziałów Kedywu: Motor 30. Grupa ta do tej pory specjalizowała się w akcjach wymierzonych w niemiecką komunikację drogowo-kolejową.

Do wykonania zadania wyznaczono łącznie 43 żołnierzy z Motora i ocalałych z Kosy oraz dwie łączniczki. Bezpośrednim dowódcą akcji został por. Roman Kiźny „Pol” z Motora, a jego zastępcą – ppor. Jerzy Kleczkowski „Jurek” z Kosy. Całość dozorował mjr Jan Kiwerski „Dyrektor”, przyszły dowódca 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, używający potem pseudonimu „Oliwa”.

Plan przewidywał zaatakowanie konwoju na ul. Senatorskiej u jej wylotu na pl. Zamkowy. Miał tam być ustawiony samochód, aby blokować prawy pas ruchu. Konwój poruszał się zazwyczaj jedną z dwóch tras. Żeby pokierować go na odpowiednią drogę, czterech konspiratorów miało przebrać się za pracowników drogowych i za pomocą barierek zablokować ul. Miodową.

5 sierpnia 1943 roku jeden ze szpiegów AK telefonicznie poinformował kierownictwo akcji o tym, że transport wyjedzie z banku. Grupa bojowa w ciągu godziny ustawiła się na wyznaczonych miejscach. Akowcy, w chwili gdy pojazd z pieniędzmi opuścił mury banku, przecięli niemieckie alarmowe łącza telefoniczne z posterunkami policji i gestapo. W ostatniej chwili akcja została jednak odwołana. Na miejsce akcji nie stawiła się sekcja stenów. „Pol” ocenił, że siła ognia jest niewystarczająca i postanowił przełożyć operację. Niemcy szybko spostrzegli utratę łączności i ulice Warszawy w ciągu kilkunastu minut zapełniły się patrolami żandarmerii i policji kryminalnej.

Skutkiem fiaska pierwszej próby było wzmocnienie następnych konwojów silniejszą eskortą. „Dyrektor” i „Pol” nie zrezygnowali jednak z akcji „Góral” i czekali na następny duży transport pieniędzy z Banku Emisyjnego. Tydzień później ponownie odezwał się telefon z tej placówki.

Ciocia wyjechała

11 sierpnia 1943 roku Jan Wołoszyn „Michał II” zadzwonił do jednego z lokali konspiracyjnych z informacją, że eskorta szykuje się do przewozu bardzo dużej sumy pieniędzy. Następnego dnia grupa uderzeniowa od 9.00 ustawiała się na wyznaczonych pozycjach, dwie łączniczki wyruszyły w miejsce, gdzie miał być schowany łup, a „ekipa remontowa” przystąpiła do prac drogowych na ul. Miodowej. Około godziny 10.45 informator AK zadzwonił do kierownictwa akcji drugi raz i wypowiedział dwa słowa: „Ciocia wyjechała”. Akcja „Góral” się zaczęła.

O godzinie 10.47 na ul. Senatorskiej pojawiła się ciężarówka Zarządu Oczyszczania Miasta w asyście dwóch samochodów osobowych ochrony. Pojazdy zatrzymały się przy ul. Miodowej i ze względu na jej zamknięcie kontynuowały jazdę ul. Senatorską. Po kilkudziesięciu metrach zjechały na lewą stronę jezdni, starając się wyminąć ciężarowego forda, obok którego stali „Pol” i „Jurek”. Na pace samochodu czekała sekcja stenów. Nagle zza stojącego auta wyjechał dwukołowy wózek z pudłami, prowadzony przez jednego z członków akcji. Konwój gwałtownie zahamował. „Pol” to zauważył i strzelił w dach ciężarówki, dając sygnał do ataku. Z pobliskich bram i sklepu elektrotechnicznego wyskoczyli żołnierze grupy uderzeniowej. Niemalże w tym samym czasie „steniści” z broni maszynowej ostrzelali przedni pojazd eskorty pełen niemieckich żandarmów. Żołnierze Kosy wskoczyli na pakę ciężarówki z pieniędzmi i wyrzucili policjantów oraz pracowników banku na jezdnię. Pozostałe sekcje grupy uderzeniowej w tym samym czasie zlikwidowały tylną obstawę transportu w samochodzie osobowym oraz patrol dwóch niemieckich policjantów i oficera Wehrmachtu, którzy przypadkowo znaleźli się na miejscu akcji.

Po chwili zdobyty wóz z pieniędzmi odjechał w kierunku Woli, a grupa uderzeniowa rozpierzchła się do wyznaczonych miejsc zbiórki. Cała akcja trwała dokładnie 2 minuty 30 sekund i obyła się bez strat wśród atakujących. Według późniejszych raportów gestapo, zginęło wówczas dziewięciu Niemców, a kolejnych sześciu zostało rannych. Niestety, śmierć poniosło też trzech polskich pracowników Banku Emisyjnego, którzy jechali w konwoju i mieli na dworcu kolejowym przeładowywać worki z pieniędzmi do wagonów.

Echa akcji

Samochód z pieniędzmi dotarł pod ustalony adres przy ul. Sowińskiego 47, gdzie w przydomowej szklarni czekały już wykopane doły na ukrycie łupu. W ciągu następnych paru dni worki z banknotami przewieziono do innego lokalu konspiracyjnego, gdzie rozpoczęło się liczenie pieniędzy. Okazało się, że Armia Krajowa zdobyła prawie 106 mln zł, co odpowiadało wówczas kwocie ponad miliona dolarów. Jak na realia okupacyjne, była to suma niewyobrażalna.

Niemcy natychmiast urządzili obławę, ale bez skutku. W ulicznych ogłoszeniach hitlerowcy namawiali warszawiaków, by pomogli odzyskać pieniądze. Oferowali milion złotych za informacje o sprawcach, a 5 mln za wskazanie miejsca przechowywania pieniędzy. Wezwania pozostały bez odpowiedzi. Gestapo nie mogło nawet natrafić na ślad zrabowanej gotówki, ponieważ konspiratorzy od dłuższego czasu prowadzili działania mające na celu podmianę pieniędzy, które trafiały do skarbca przy ul. Bielańskiej. W efekcie w zdobytym konwoju znajdowały się banknoty z kilku emisji.

Akcja przeprowadzona przez Polskie Państwo Podziemne w samym centrum okupowanej Warszawy odbiła się szerokim echem w Europie i na świecie. Podziemie dostało potężny zastrzyk gotówki. Hitlerowcy natomiast zmienili zasady przewożenia pieniędzy. Od tamtej pory ulice, którymi miał przejeżdżać konwój, były wyłączane z ruchu drogowego i pieszego, a pojazd z pieniędzmi jechał w asyście wozów pancernych.

Jakub Nawrocki





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO