Lance, szable w dłoń!

Czy bitwa pod Borujskiem była ostatnią kawaleryjską szarżą w dziejach polskiego wojska?

Niemieccy grenadierzy z doborowej 163 Dywizji Piechoty (DP) byli dobrze przygotowani na atak polskich czy sowieckich czołgów na ich pozycje pod Borujskiem i Żabinem. Stworzyli gęstą szachownicę „łowców czołgów” – każdy w należycie zamaskowanej jamie miał przy sobie po dziesięć sztuk pancerfaustów. Nie przewidzieli, że tego dnia zamiast czołgów zobaczą nad sobą… błysk kawaleryjskich szabli – dla większości z nich był to ostatni widok w życiu. Ci, którzy przeżyli, opowiadali w niewoli, że tak dobrze zorganizowanego natarcia nie widzieli przez całą wojnę i że przypominało ono ataki polskiej kawalerii we wrześniu 1939 roku. Ich reminiscencje nie były przypadkowe…

Burzenie mitów

We wstępie do wydanej w Londynie w 1966 roku monografii „Ułani karpaccy. Zarys historii pułku” zespół redakcyjny stwierdza m.in.: „Wobec ewolucji środków technicznych rola kawalerii konnej skończyła się z wojną polsko-niemiecką roku 1939. Wprawdzie pozostały jeszcze przez pewien czas wcale liczne jednostki konnicy w wielkich armiach świata, ale w akcji już udziału nie wzięły. Słowem, ostatni rozdział dziejów polskiej kawalerii konnej na polach walk był też zarazem ostatnią kartą tej broni w dziejach wojen światowych na większą skalę”.

Autorzy nie uwzględnili jednak, że wybuch wojny niemiecko-sowieckiej w 1941 roku był bodźcem do powiększania istniejących i tworzenia nowych jednostek kawaleryjskich. Błotniste lub mroźne stepy rosyjskie hamowały często ruchy jednostek pancernych i wtedy do akcji wkraczała kawaleria, która walczyła nie tylko z regularnymi wojskami sowieckimi, lecz musiała też zabezpieczać tyły armii przed partyzantami. Od 1941 roku zarówno w Wehrmachcie, jak i Waffen-SS powstawały kolejne wielkie jednostki kawaleryjskie (1 Dywizja Kawalerii Wehrmachtu i 1 Dywizja Kawalerii SS); ponadto Niemcy zaczęli tworzyć formacje kawaleryjskie z jeńców i żołnierzy sowieckich, którzy przeszli na ich stronę. Do końca 1944 roku w armii niemieckiej tworzono zatem wielkie jednostki kawaleryjskie. Podobnie było w Armii Czerwonej.

Również teza, że ułani Września 1939 zamknęli rozdział wielkich konnych jednostek kawaleryjskich w polskiej armii, nie jest precyzyjna. Oddziały kawaleryjskie istniały w strukturach Armii Krajowej, a także w tzw. armii Berlinga. Ułanów z wchodzącej w jej skład 1 Warszawskiej Samodzielnej Brygady Kawalerii uważa się za ostatnich kawalerzystów w II wojnie światowej, którzy przeprowadzili klasyczną, czyli z szablami w dłoniach, szarżę na pozycje wroga. Była ona wyjątkowa nie tylko ze względu na to, że zwycięska, ale też dlatego, że uratowała przed klęską własne oddziały pancerne – wyposażone w czołgi T-34.

Po przełamaniu umocnień Wału Pomorskiego w lutym 1945 roku wykrwawione oddziały 1 Armii Wojska Polskiego nie miały wiele czasu na odpoczynek. Stalin zweryfikował zbyt optymistyczne plany bezpośredniego ataku na Berlin i nakazał dowództwu 1 Frontu Białoruskiego zmienić kierunek natarcia i uderzyć częścią sił na Pomorze. We współdziałaniu z 2 Frontem Białoruskim prawe skrzydło wojsk marszałka Gieorgija Żukowa miało rozbić niemiecką Grupę Armii „Wisła”, opanować Pomorze i dotrzeć do Bałtyku.

W planach Stawki 1 Armia WP wraz z sowieckim II Korpusem Kawalerii Gwardii miała tworzyć ogniwo wiążące skrzydła obu frontów białoruskich. Jej zadaniem było rozwinąć natarcie w pasie od Nadarzyc do Łowicza Wałeckiego i przełamać obronę wroga w rejonie Borujska, Żabina i Wierzchowa, a następnie uderzyć w kierunku na Złocieniec i Białogard. Niemcy zbudowali sieć systemów obronnych, nasyconych schronami ziemnymi z bronią maszynową, wałami, zaporami i polami minowymi; na przetrzebioną i jadącą często na resztkach benzyny broń pancerną czekali grenadierzy z pancerfaustami.

Przedwojenne tradycje

Gen. Stanisław Popławski, dowódca 1 Armii WP, do głównego natarcia na Borujsko, Żabin i Góry Smolne wyznaczył 1 i 2 DP, ich odwód stanowiła 4 DP. Pozostałe dwie dywizje piechoty – 3 i 6 – miały prowadzić działania obronne. Do wsparcia 2 DP gen. Jana Rotkiewicza dowódca armii wyznaczył 2 Brygadę Artylerii Haubic, 13 Pułk Artylerii Pancernej i 1 Brygadę Pancerną im. Bohaterów Westerplatte. W odwodzie generał oprócz 4 DP miał jeszcze jedną jednostkę, pod wieloma względami wyjątkową na tle pozostałych oddziałów 1 Armii WP – 1 Warszawską Samodzielną Brygadę Kawalerii.

Choć powołaną do życia w marcu 1944 roku Samodzielną Brygadę Kawalerii formowano według etatów sowieckiej brygady kawalerii, a jej dowództwo obejmowali sowieccy oficerowie, to od początku na charakter tej formacji miał wpływ fakt, że ponad trzy czwarte jej żołnierzy miało za sobą służbę w przedwojennych jednostkach kawalerii II Rzeczypospolitej. Byli to przede wszystkim ułani z pułków jazdy stacjonujących we wschodniej i południowej Polsce – najwięcej pochodziło z 19 Pułku Ułanów Wołyńskich i 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich. Oprócz tych weteranów w szeregach brygady znalazła się spora grupa partyzantów z 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Główny trzon bojowy jednostki, czyli dwa pułki kawalerii, kultywował tradycje przedwojennych pułków ułańskich: 2 Pułk nosił barwy 2 Pułku Ułanów Grochowskich im. gen. Józefa Dwernickiego, a 3 Pułk – 3 Pułku Ułanów Śląskich. Po walkach o Warszawę we wrześniu 1944 roku i o przełamanie Wału Pomorskiego w Brygadzie zaszły istotne zmiany. Wyłączono z niej wówczas grupę konną pod dowództwem mjr. Waleriana Bogdanowicza, przeznaczoną do współdziałania z 1 Brygadą Pancerną. W jej skład wchodziły dwa szwadrony ułanów poruczników Zbigniewa Staraka i Mieczysława Spisackiego, wzmocnione 2 baterią 4 Dywizjonu Artylerii Konnej, plutonem moździerzy i dwoma cekaemami na taczankach. Powstała głównie dlatego, że polska armia, od początku istnienia słabo nasycona pojazdami mechanicznymi, została na Pomorzu pod tym względem jeszcze bardziej sparaliżowana przez ostrą zimę, niedostateczną pracę służb kwatermistrzowskich i brak benzyny. Pierwotnie planowano, że grupa konna, jako tzw. jednostka szybka, będzie wchodzić do akcji po przełamaniu nieprzyjacielskiej obrony przez czołgi brygady pancernej. W boju pod Borujskiem nieoczekiwanie role zostały odwrócone.

1 marca 1945 roku, po lotniczym i artyleryjskim bombardowaniu umocnionych pozycji niemieckiej 163 DP, o godzinie 9.00 ruszyli do ataku żołnierze 1 i 2 DP oraz 14 Pułku Piechoty z 6 DP. Szybko się okazało, że przygotowanie ogniowe nie naruszyło zbytnio niemieckich pozycji i serie z cekaemów zaczęły kosić polskich piechurów, doskonale widocznych w ciemnozielonych płaszczach na ośnieżonych i odkrytych polach. Ostatecznie dwa pierwszorzutowe bataliony 2 DP zaległy przed Borujskiem, o 300 m od szosy prowadzącej do Mirosławca. Niemiecki ogień z moździerzy i cekaemów był tak gęsty, że żołnierze nie mogli nawet podnieść głów znad ziemi. Wezwano szturmowe iły, które ponownie zbombardowały niemieckie pozycje; zaległe oddziały wsparto też drugorzutowym batalionem. Wszystko to wystarczyło jedynie na zdobycie kolejnych 150 m terenu.

O godzinie 11.00 do wsparcia piechoty wysłano 2 Batalion Czołgów 1 Brygady Pancernej (posiadający jedynie cztery sprawne T-34) i baterię kilku dział samobieżnych SU-85. Gdy wozy pancerne osiągnęły linię piechoty, ta próbowała wznowić natarcie, lecz uniemożliwił to znowu ogień broni maszynowej. Wobec tego dowódcy czołgów zaryzykowali atak bez osłony piechoty i w tym momencie uaktywnili się ukryci we wnękach przed szosą grenadierzy z pancerfaustami. Prawie jednocześnie zapłonęły dwa pierwsze czołgi, trafione pociskami kumulacyjnymi; reszta maszyn szybko się wycofała.

Wtedy dowództwo armii zdecydowało raz jeszcze rzucić swych żołnierzy do ataku na Borujsko. Do natarcia wyznaczono świeże siły: 4 Pułk Piechoty, z 1 Brygady Pancernej 1 Batalion Czołgów (14 lub 16 czołgów, według różnych źródeł) z batalionem fizylierów jako desantem i baterię dział SU-85 z 13 Pułku Artylerii Pancernej. Do tych niemałych sił zastępca dowódcy armii do spraw liniowych, gen. Marek Karkoz oddał jeszcze gen. Rotkiewiczowi dwa szwadrony i baterię artylerii konnej z grupy konnej mjr. Bogdanowicza. Dowództwo nad 220-osobowym oddziałem objął por. Zbigniew Starak, przedwojenny oficer 23 Pułku Ułanów Grodzieńskich i uczestnik Września 1939. Kawaleria miała być użyta ewentualnie w pościgu za rozbitym przez czołgi nieprzyjacielem, więc na pole walki szła na końcu zgrupowania.

Około godziny 16.00 ruszyło nowe natarcie na Borujsko, ale i na to uderzenie Niemcy byli przygotowani. Znowu gęsty ogień broni maszynowej przygwoździł do ziemi piechurów i fizylierów osłaniających czołgi, a te zaczęły być wyłuskiwane przez pancerfausty. Gęste dymy z trafionych T-34 zasnuły pola, na których polscy żołnierze starali się poderwać do kolejnego uderzenia na niemieckie pozycje. Niemcy, skoncentrowani na ostrzeliwaniu piechoty i czołgów, nie spostrzegli, kto wyłania się z dymów płonących wraków. Trzymające się z tyłu szwadrony por. Staraka zbliżyły się niepostrzeżenie do niemieckich pozycji za szosą; wykorzystały do tego zakrzaczony jar. W niebo wystrzeliła czerwona rakieta, por. Starak wydał zwyczajową komendę: „Lance, szable w dłoń!” (teraz nie mieli lanc). Plutony rozwinęły się w linię, wyminęły czołgi, piechotę i pocwałowały w kierunku szachownicy jam grenadierów. Ułani wpadli między zaskoczonych Niemców, którzy zaczęli panikować.

Pancerfausty były już nieprzydatne. Kto wychylił się z jamy lub uciekał, dostawał szablą. Por. Starak po latach podsumował tę chwilę krótko: „Cięliśmy i dalej. Tuż przed Borujskiem dopadliśmy jaru, który przylegał prawie do samej wsi. Spieszyliśmy się i ruszyliśmy do ataku w kierunku kościoła”. Jako pierwszy do wsi dotarł pluton ppor. Józefa Ziętka. Rozgorzała zażarta walka wręcz, ale jej wynik był już przesądzony, gdyż na pomoc kawalerii nadbiegli piechurzy, a polskie czołgi objechały jary od południa, wjechały do wsi i udaremniły niemieckie kontrataki. Po godzinie walki Borujsko zostało zdobyte.

Ostatnia szarża

Straty ułanów w czasie tej pełnej dramatycznych zwrotów walki były niewielkie: siedmiu zabitych i dziesięciu rannych. Do niewoli wzięto 50 żołnierzy Wehrmachtu i Waffen-SS. Zdobyto także sporo dokumentów i map. Stanisław Arkuszewski, oficer polityczny 1 Warszawskiej Samodzielnej Brygady Kawalerii, stwierdził po latach, że zdobycie Borujska było „najtrudniejszym zadaniem powierzonym Brygadzie Kawalerii w czasie wojny”. Jego wypełnienie otworzyło armii polskiej drogę w głąb Pomorza.

Dziś w miejscu szarży przy szosie stoi obelisk, na którym wyryto napis: „Ostatnia szarża ostatnich ułanów Rzeczypospolitej, 1 Warszawskiej Samodzielnej Brygady Kawalerii 1 III 1945 r.”. Także na Pomniku Tysiąclecia Jazdy Polskiej w Warszawie ostatnia z 43 tablic z nazwami bitew z udziałem polskiej jazdy nosi napis „Borujsko 1945”. A mimo to wciąż wśród historyków trwa dyskusja, czy szarża pod Borujskiem była ostatnia w dziejach polskiego wojska. Do kolejnej miało już dojść kilka dni od zdobycia Borujska, bo 5 marca 1945 roku w bitwie pod Bierzwnicą. Dość rozbieżne relacje mówią nawet o kilku szarżach grupy konnej mjr. Waleriana Bogdanowicza w tym dniu lub tylko o przecwałowaniu przez linię okopów nieprzyjacielskich i szybkim spieszeniu do dalszej walki na broń palną i granaty. Płk Cezary Leżeński w zbeletryzowanych wspomnieniach wojennych zatytułowanych „Ostatnia szarża” podaje, że miała ona miejsce 21 kwietnia 1945 roku pod Heckelbergiem i Grunthal; podobno wtedy konno atakował Niemców (i to dwukrotnie) 3 Pułk Ułanów. Jeśli chodzi o inne armie, to najczęściej wymienia się konny 10 Dywizjon Rozpoznawczy z amerykańskiej 10 Dywizji Górskiej, który w bitwie w dolinie Padu 23 kwietnia 1945 roku dwukrotnie, choć bez powodzenia, szarżował na niemieckie pozycje, ponosząc przy tym ciężkie straty. 176 żołnierzy Dywizjonu nie walczyło jednak z białą bronią, więc nie uważa się jej często za klasyczną szarżę ułańską.

Dyskusja o ostatniej szarży II wojny światowej może jeszcze długo nie znaleźć rozstrzygnięcia. Pewne jednak pozostaje to, że ta pod Borujskiem była klasyczną szarżą kawaleryjską. Polscy ułani wykorzystali wówczas zaskoczenie nieprzyjaciela i rozsiekli szablami grenadierów pancernych. Cały dzień krwawych walk został rozstrzygnięty w ciągu kilku minut ułańskiej szarży – i to także wpisuje się w tradycje polskich bitew kawaleryjskich.


autor zdjęć: Muzeum Wojska Polskiego





Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO