Gdy żołnierze jednostek specjalnych odchodzą z armii, nie zapominają o tym, że krajowi trzeba służyć nadal. Wielu z nich, choć nie nosi już munduru, stara się pomagać nie tylko swoim kolegom i ich rodzinom, ale także działają na rzecz nas wszystkich. Przykład? Chociażby Eko Nurkowy Dzień – pisze kpt. Robert „Eddie” Pawłowski, były oficer Formozy.
Pisałem już o tym jak specjalsi pomagają sobie, swoim rodzinom. Ale bywa, że pomagają też nam wszystkim. Jedną z takich inicjatyw jest Eko Nurkowy Dzień. Wszystko zaczęło się w 2009 roku, gdy Inspektor Zespołu Obiektów Nadmorskich w Gdyni zwrócił się do byłego żołnierza Formozy z prośbą o wyciągnięcie 2 kotwic, jakie zatonęły w Marinie w Gdyni przy nabrzeżu. Do wyciągnięcia były też opony chroniące nabrzeże i cumujące przy nim jednostki oraz łańcuchy przytrzymujące opony. Były specjals, Sebastian Borek „Pinio”, zlecenie przyjął. Ale nie ograniczył się jedynie do tego. Uznał, że przy okazji można przecież posprzątać. Postanowił, że do tego zadania zorganizuje ekipę 5-10 płetwonurków. Efekt przerósł oczekiwania – w akcji wzięło 46 płetwonurków. Tak narodziła się idea.
Coś co było pomysłem byłego specjalsa i Inspektora Piotra Bielskiego rozrosło się do rangi największego chyba w Polsce sprzątania podwodnego. Obecnie akcja „napędza się sama”, uczestnicy sami się zgłaszają i już nie trzeba dzwonić po kolegach. Informacje o inicjatywie pojawiają się w Internecie, centrach i sklepach nurkowych. Jest też specjalna strona internetowa.
Zapytałem „Pinia”, którego znam od wielu lat, skąd taki pomysł. Odpowiedź mnie nie zaskoczyła: „Skoro trzeba było wejść pod wodę, by coś wyciągnąć, to czemu przy okazji trochę nie posprzątać? Wykombinowaliśmy, że zrobimy grilla, ponurkujemy i tak już zostało.” Wiem jak bardzo taka akcja była i jest potrzebna. Jako płetwonurek nieraz widziałem, ile śmieci zalega na dnie morza. W tym roku uczestnicy akcji wyciągnęli m.in. opony, puszki, telefony komórkowe, laptopy, a nawet wózek na zakupy.
W sobotę odbyła się już V edycja Eko Nurkowego Dnia. Tym razem pod wodę zeszło 152 nurków, do tego 100 osób zabezpieczenia (chronometrażyści, ratownicy WOPR, ratownicy medyczni, itp.). Od początku akcja ma charakter wolontariatu. Organizatorzy zadbali jednak o sponsorów, dzięki czemu każdy uczestnik miał zapewnione wyżywienie, a dodatkowo, jeśli posiada uprawnienia nurkowe, mógł wziąć udział w losowaniu nagród rzeczowych.
Przedsięwzięcie zainteresowało władze miasta Gdynia, patronat honorowy objął też Dowódca Marynarki Wojennej. Biorą w nim udział nie tylko cywilni nurkowie. Jest Marynarka Wojenna, są koledzy z Formozy, policja, straż pożarna. Akcja przyniosła jeszcze jedną korzyści. Policja zwróciła się do organizatorów o pomoc i odszukanie dowodów w sprawie prowadzonej przez Wydział Kryminalny. Specjalsowi dwa razy nie trzeba było mówić. Okazało się, że i w taki sposób można odnaleźć dowody.
„Pinio” po odejściu ze służby w 1998 pozostał przy nurkowaniu, to jego pasja. Założył Centrum Nurkowania i Turystyki Aktywnej Ticada i jak widać pomimo zdjęcia munduru dalej służy krajowi. To kolejny przykład charakteru, jaki mają ludzie służący w jednostkach specjalnych.
komentarze