Uczestniczyli w akcjach dywersyjnych, a w Powstaniu Warszawskim brali udział w najcięższych walkach. Żołnierze harcerskiego Batalionu „Zośka” znani są m.in. z książki „Kamienie na szaniec”. W tym roku przypada 70. rocznica utworzenia batalionu, którego tradycje kontynuuje Jednostka Wojskowa Komandosów z Lublińca.
– Dla uczczenia pamięci bohaterskiej śmierci na polu walki Tadeusza „Zośki” przyjmujemy go na patrona baonu, którego nazwa zostaje ustalona na Batalion „Zośka” – brzmiał rozkaz dowódcy oddziału ppor. Ryszarda Białousa „Jerzego” z 1 września 1943 r.
W tym roku mija 70 lat od tego wydarzenia. – Kulminacją obchodów tej rocznicy będzie dzisiejsza uroczystość z udziałem żyjących „zośkowców” – tłumaczy Piotr Sikorski ze Społecznego Komitetu Opieki nad Grobami Poległych Żołnierzy Batalionu „Zośka”.
Batalion powstał z przekształcenia istniejącego od 1942 r. harcerskiego oddziału szturmowego Szarych Szeregów „Wisła”. Nową nazwę oddział przyjął na pamiątkę dowódcy warszawskich grup szturmowych kpr. pchor. Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”. Żołnierz zginął 20 sierpnia 1943 r. w czasie natarcia na niemiecki posterunek w Sieczychach.
W trakcie okupacji żołnierze „Zośki” uczestniczyli w wielu akcjach dywersyjnych i sabotażowych. W marcu 1943 roku, jeszcze przed nadaniem nowej nazwy, oddział odbił pod Arsenałem 25 więźniów wiezionych na Pawiak. We wrześniu „zośkowcy” zlikwidowali posterunek policji w Wilanowie, miesiąc później wykoleili niemiecki pociąg z zaopatrzeniem w podwarszawskiej Pogorzeli, a pod koniec czerwca 1944 r. uwolnili ze szpitala Jana Bożego 15 więźniów Pawiaka. O ich walkach pisał Aleksander Kamiński w książce „Kamienie na szaniec”.
– W czasie tych akcji oraz działalności konspiracyjnej zginęło 52 żołnierzy batalionu i w chwili rozpoczęcia Powstania Warszawskiego liczył on trochę ponad 200 ludzi – podaje Piotr Sikorski. W trakcie powstańczych walk do „Zośki” dołączali żołnierze innych rozbitych oddziałów i w sumie w szeregach batalionu walczyło 520 żołnierzy.
Oddział, jako część Zgrupowania AK „Radosław" brał udział w najcięższych walkach na Woli, Starówce i Czerniakowie. „Sytuacja jest beznadziejna. Brak nam amunicji, żeby bronić się dalej. Jedyna możliwość to przebić się do Śródmieścia” – pisał o walkach na Czerniakowie w swoich wspomnieniach żołnierz „Zośki” Andrzej Wolski „Jur".
Kwatera Batalionu Zośka na warszawskich Powązkach.
Batalion wsławił się zdobyciem warszawskiego obozu na Woli tzw. „Gęsiówki”, z którego uwolniono blisko 350 Żydów. Był też jedynym oddziałem, który pod koniec sierpnia 1944 r. przebił się ze Starego Miasta przez zajęty przez Niemców Ogród Saski do Śródmieścia. W powstańczych walkach batalion został jednak zdziesiątkowany. Poległo 360 jego żołnierzy, czyli 70 procent oddziału. Dziś żyje kilkunastu byłych „zośkowców”.
Tradycje batalionu kontynuuje Jednostka Wojskowa Komandosów z Lublińca. Jej żołnierze na mundurach noszą naszywki z symbolami „Zośki". W 2000 r. jednostce, która nazywała się wtedy 1 Pułkiem Specjalnym Komandosów, tradycje powstańczego batalionu nadał ówczesny minister obrony Bronisław Komorowski. – Jesteśmy przywiązanie do tych samych wartości, które towarzyszyły powstańcom. Oni walczyli o wolność podczas wojny, my stawiamy czoła współczesnym zagrożeniom na świecie – podkreślają komandosi z Lublińca.
autor zdjęć: Narodowe Archiwum Cyfrowe
komentarze