Tanie i nie podlegające dowódcom SUFO nie zapewni skutecznej ochrony. A może zatrudniać cywilnych wartowników? Jedno jest pewne – system ochrony obiektów wojskowych wymaga zmian – pisze Magdalena Rochnowska, zastępca dyrektora Biura Rektora Akademii Obrony Narodowej.
Kiedy minister obrony odwołał dowódcę 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku jednostki wojskowej w Malborku, przez chwilę uwaga mediów skierowała się na to, kto ochrania jednostki (8 osób, w tym 4 żołnierzy, usłyszało m.in. zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawiania przetargów na ochronę obiektów 22 BLT – przyp. red). Przed laty zajmowali się nią sami żołnierze. Ale od czasu uzawodowienia wojska głównym „ochroniarzem” instytucji i koszar stało się SUFO – Specjalistyczna Uzbrojona Formacja Ochronna. SUFO ma powszechną, nie najlepszą opinię i trudno, żeby było inaczej. Wprawdzie ochroniarze tam zatrudniani muszą mieć specjalną licencję i nosić broń, jednak często są tam zatrudniani emeryci, ludzie o nie najwyższej sprawności. Ale co najważniejsze − nisko opłacani. Bo popularność SUFO i to, że wojsko tak chętnie korzysta z jego usług wynika z faktu, że jest to formacja tania.
Po kilku dniach sprawa ochrony jednostek wojskowych przycichła. Zapewne wróci na łamy prasy przy kolejnej afery. A problem sam się nie załatwi. Wojsko jest − obok policji − pierwszą instytucją, która powinna być zdolna do zapewnienia sobie skutecznej ochrony. W dobie profesjonalnej armii nie ma co liczyć, że na wartę wrócą żołnierze z „Rosomaków” czy „Leopardów”. Ale świadomość, że ponad 50 procent sił ochronnych naszego wojska stanowi właśnie SUFO, nie napawa optymizmem.
Zatrudniane SUFO jest najtańsze. Ale to nie oznacza, że najlepsze i adekwatne do tego, co powinno obowiązywać według standardów ochronnych nowoczesnych sił zbrojnych. Wyniki kontroli dotyczącej ochrony jednostek prowadzone przez Żandarmerię Wojskową pokazują, że zmiany są potrzebne.
Żandarmeria kontroluje działalność ochronną. A kto odpowiada za ochronę fizyczną jednostek? Z całą pewnością nie tylko SUFO. Zgodnie z prawem to odpowiedzialność ministra obrony narodowej. A kto odpowiada z najwyższych szczebli wojska? To dobrze, że Żandarmeria przejmie ochronę części jednostek. Ale tylko części. Aby nie czekać na kolejne wpadki, w ochronie trzeba przeprowadzić solidną analizę i tego co robi SUFO, i tego jak w ogóle wojsko jest ochraniane. Po analizie dobrze byłoby wyciągnąć wnioski i podjąć działania.
Niektóre wnioski nasuwają się same i to od dawna. Wiemy już, że tanie i nie podlegające dowódcom SUFO nie zapewni skutecznej ochrony. Poza zwiększeniem w tym zakresie zadań Żandarmerii można rozważyć szersze wykorzystanie Oddziałów Wart Cywilnych podlegających dowódcom. To na nich ostatecznie spada odpowiedzialność za ochronę, więc cywilni wartownicy podporządkowani dowódcom mogą być najlepszym rozwiązaniem. To oznaczałoby zwiększenie ilości pracowników cywilnych w wojsku. Takie Oddziały Wart funkcjonujące w siłach zbrojnych są droższe, ale dowódcy sami będą mogli dobrać wartowników i co ważne wyciągać konsekwencje przy drobnych naruszeniach w ochronie nie czekając na aferę w mediach. Ochrona obiektów wojskowych to zbyt ważne zadanie i zbyt dużo w niej problemów, by pozostawić wszystko tak jak jest, bez wprowadzenia istotnych zmian.
komentarze