Są podstawowym i najliczniejszym rodzajem sił zbrojnych. Służą w nich dwie trzecie naszych żołnierzy. Wojska Lądowe, bo o nie chodzi, od kilkunastu lat obchodzą swoje święto 12 września. Tego dnia w 1683 roku wojska Jana III Sobieskiego rozbiły oblegających Wiedeń Turków.
Kadr z filmu „Bitwa pod Wiedniem” w reżyserii Renzo Martinelliego.
– Była to jedna z najważniejszych bitew w dziejach Europy. I ostatnia wielka batalia, którą Polska wygrała, zanim znalazła się pod zaborami – przypomina Łukasz Nadolski, historyk z Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy. 12 września 1683 roku wojska dowodzone przez króla Jana III Sobieskiego rozbiły pod Wiedniem w puch ogromną armię turecką, którą dowodził wezyr Kara Mustafa.
Imperium osmańskie od momentu powstania prowadziło politykę podbojów. Turcy zajęli m.in. Bałkany, znaczną część Węgier i Podole. W 1682 roku przygotowywali się do kolejnej batalii. Wówczas to cesarz austriacki Leopold I zwrócił się do Polski z propozycją sojuszu. Sygnatariusze ustalili między innymi, że jeśli Turcy uderzą na Wiedeń lub Kraków, druga strona ruszy zaatakowanym z pomocą. Latem 1683 roku licząca ponad sto tysięcy żołnierzy armia osmańska runęła na Wiedeń. Rozpoczęło się oblężenie miasta. Jan III Sobieski ruszył sojusznikom na pomoc. Siły polsko-niemiecko-austriackie liczyły niespełna 30 tysięcy żołnierzy. Do decydującego starcia doszło 12 września. Idący z odsieczą najpierw przez 11,5 godziny ostrzeliwali turecki obóz. Potem szarżę przypuściła kawaleria, wśród której prym wiodła polska husaria. Szturm trwał zaledwie pół godziny. To wystarczyło, by wojska osmańskie poszły w totalną rozsypkę. Za karę wezyr Kara Mustafa został z rozkazu sułtana uduszony jedwabnym sznurem. A Turcja nie przejawiała już nigdy w Europie politycznej i militarnej inicjatywy.
Fot. Jarosław Wiśniewski
12 września szybko stał się dla Polaków datą niemal mityczną. W setną rocznicę wiktorii wiedeńskiej huczne obchody zorganizował w Warszawie król Stanisław August Poniatowski. – O zwycięstwie pod Wiedniem pamiętano także w dwudziestoleciu międzywojennym, choć 12 września nigdy nie stał się świętem państwowym – podkreśla Nadolski. Rocznice wiktorii świętowano w poszczególnych pułkach. Wyjątkiem była rewia na krakowskich Błoniach zorganizowana w 1933 roku z okazji 250. rocznicy odsieczy. Odbyła się wprawdzie na początku października, ale dzień ten na długie lata miał zapamiętać nie tylko Kraków, nie tylko Polska, lecz i cała Europa.
Na Błoniach zebrało się dwanaście pułków kawalerii. Na dwóch trybunach honorowych stanęli prezydent Polski Ignacy Mościcki, dostojnicy państwowi, marszałek Józef Piłsudski, przedstawiciele polskiej generalicji. Z szerokiego świata zjechali dyplomaci, na ulice zaś miasta wyległy tłumy mieszkańców oraz gości z różnych stron kraju. Punktualnie o 12.45 Piłsudski dał znak: „Rozpocząć defiladę”. – Ukazuje się sylwetka dowódcy całości na pięknym kasztanie – wspominał po latach płk Kazimierz Plisowski (cytat za portalem dobroni.pl). – A za nim wyłaniają się jeźdźcy kolejno w kolumnach plutonów rozwiniętych. Defilada w kłusie, trębacze w galopie. Zajeżdżają na miejsca naprzeciw odbierającego defiladę. Sztandary chylą się przed panem Prezydentem i Marszałkiem Piłsudskim. Pułki witane były burzą długo niemilknących oklasków i okrzyków – opowiadał. Do dziś z Wielkiej Rewii Kawalerii zachowały się liczne zdjęcia i filmy archiwalne. – Defilada nawet po latach robi piorunujące wrażenie – przyznaje prof. Bogusław Polak, historyk wojskowości. Skąd pomysł na jej zorganizowanie? – Cóż, kawaleria przed wojną cieszyła się dużą estymą, sam marszałek czuł do niej wielki sentyment. Ale bezpośrednią przyczyną była oczywiście 250. rocznica wiktorii wiedeńskiej – podkreśla prof. Polak.
Po wojnie nowa władza zaczęła gorączkowo poszukiwać nowych symboli. W 1948 roku ustanowione zostało Święto Wojsk Lądowych i Szkół Oficerskich Lądowych. Miało być obchodzone w kwietniu, na pamiątkę forsowania Odry i Nysy. Miało, ale nie było. Rok później bowiem zostało rozwiązane Dowództwo Wojsk Lądowych. Od tej pory poszczególne formacje obchodziły oddzielnie swoje własne święta.
Fot. Krzysztof Wilewski
Zmiana nastąpiła dopiero w 1996 roku. Wówczas to minister obrony narodowej Stanisław Dobrzański zdecydował, że Wojska Lądowe będą świętować wspólnie właśnie 12 września. Data ta nie tylko symbolizuje jeden z największych sukcesów militarnych w dziejach polskiego oręża, ale też przypomina, że nasi żołnierze niemal od zawsze pełnili służbę, walczyli i ginęli poza granicami swojego kraju.
Wojska Lądowe są podstawowym i najliczniejszym rodzajem sił zbrojnych. Służą w nich dwie trzecie naszych żołnierzy. Dzielą się na wojska pancerne i zmechanizowane, aeromobilne, rakietowe i artylerię, łączności i informatyki, wojska obrony przeciwlotniczej, chemiczne, inżynieryjne oraz wojska rozpoznania i walki elektronicznej. Wyposażenie Wojsk Lądowych stanowią m.in.: czołgi T-72 i PT-91, Leopardy 2A-4, transportery opancerzone Rosomak, działa samobieżne kalibru 122 i 152 mm, zestawy rakietowe Kub i Osa oraz śmigłowce kilku typów. W razie wojny to właśnie Wojska Lądowe mają prowadzić działania zaczepne i obronne. Podczas pokoju koncentrują się na szkoleniu, a także na udziale w misjach pokojowych i humanitarnych. Trzon Wojsk Lądowych stanowią trzy dywizje: 11 Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej, 12 Szczecińska Dywizja Zmechanizowana oraz 16 Pomorska Dywizja Zmechanizowana.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski, Krzysztof Wilewski
komentarze