Prawie 260 tysięcy niewypałów i 18 kilogramów materiałów wybuchowych unieszkodliwili w tym roku saperzy. Od stycznia do czerwca trzydzieści dziewięć zespołów saperskich i dwie grupy nurków minerów interweniowały aż 3131 razy. Najbardziej spektakularną akcję przeprowadzono w Szczecinie – z dna Odry podniesiono bombę lotniczą ważącą tonę.
W całym kraju każdego roku odnajdywane są niewybuchy pozostałe po drugiej wojnie światowej. Najwięcej niebezpiecznych znalezisk jest odkrywanych latem. Wtedy żołnierze z zespołów rozminowywania mają mnóstwo pracy. Odbezpieczone granaty, moździerze, a nawet pociski rakietowe są wykopywane na przykład w przydomowych ogródkach lub odnajdywane w jeziorze.
Przez pierwsze pół roku wojskowi specjaliści rozminowania zużyli prawie 10 ton materiałów wybuchowych, żeby zniszczyć odnalezione niewypały. Podczas patroli przejechali niemal 810 tysięcy kilometrów. – Tylko w czerwcu nasze patrole wyjeżdżały z jednostek aż 722 razy. Saperzy podjęli prawie 63 tysiące przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych – opowiada generał brygady Bogusław Bębenek, szef Inżynierii Wojskowej.
Najbardziej spektakularną akcję przeprowadzono w Szczecinie. Saperzy z 5 Pułku Inżynieryjnego ze Szczecina oraz grupa nurków minerów z 12 Dywizjonu Trałowców ze Świnoujścia podnieśli z dna Odry bombę lotniczą z drugiej wojny światowej. Pocisk ważył tonę, miał 180 centymetrów długości i 55 centymetrów średnicy. Żołnierze z Wrocławia z kolei wyciągnęli z Odry bombę ważącą 250 kilogramów. Ponieważ koryto rzeki jest właśnie poszerzane, budowlańcy odnajdują w nim tyle mniejszych ładunków, że saperzy muszą interweniować kilka razy w tygodniu.
Żołnierze prowadzą także w całym kraju akcje informacyjne. W tym roku zorganizowali 181 spotkań, głównie z dziećmi i młodzieżą. Opowiadali o tym, jak postępować z odnalezionymi niewybuchami i jakie zagrożenia one niosą. – Swoim młodym rozmówcom zawsze staram się uzmysłowić, że niewybuchów czy podejrzanych zardzewiałych przedmiotów nie wolno dotykać. Bo skarbów w nich nikt jeszcze nie znalazł. Należy szybko powiadomić dorosłych i policję. Potem znaleziskiem zajmą się saperzy – mówi st. chor. Przemysław Parol, dowódca patrolu saperskiego z Wrocławia.
autor zdjęć: Arch. SGWP
komentarze