Konferencja nazwana „Genewa dwa” miałaby zapoczątkować negocjacje, które doprowadziłyby do przerwania wojny domowej w Syrii. Porozumienie o zachęcaniu zwaśnionych stron, by zaczęły szukać pokojowego zakończenia kryzysu, uzgodniono podczas rozmów szefów dyplomacji Rosji i USA w Moskwie.
Organizacja Narodów Zjednoczonych ocenia, że w wyniku konfliktu ponad 2 mln Syryjczyków musiało opuścić swoje domy.
Decyzja o tym, że oba kraje będą zabiegać o posadzenie stron konfliktu przy negocjacyjnym stole, zapadły 7 maja. Reżim w Damaszku wyraził zadowolenie z udziału w tej inicjatywie swego sojusznika – Rosji. Wcześniej pomysł poparła syryjska opozycja. Jej przedstawiciele są jednak sceptyczni co do wyników rozmów i, co ważne, nie uważają, że obecny prezydent Baszar el-Asad jest do nich partnerem. Pomysł okrągłego stołu poparła Liga Arabska. – Osiągnięte w Moskwie przez Rosję i Stany Zjednoczone porozumienia w sprawie Syrii są ważnym i napawającym optymizmem krokiem – napisano w oświadczeniu specjalnego przedstawiciela Ligi Państw Arabskich (również ONZ) Lakhdara Brahimiego.
Zagraniczne media są podzielone, jeśli chodzi o sposób podejścia Zachodu do kryzysu w Syrii. Amerykański dziennik „New York Times” uważa, że pomimo wątpliwości co do powodzenia rozmów należy dać szansę dyplomacji. Gazeta ostrzega jednak przed wplątaniem się Stanów Zjednoczonych w nową wojnę. Odmienny punkt widzenia prezentuje „Washington Post”. Autor komentarza redakcyjnego wezwał do zbrojnej interwencji, by zakończyć krwawą wojnę i zapobiec rozpadowi tego kraju wedle podziałów wyznaniowych. W jego ocenie konsekwencją tego byłoby rozlanie się konfliktu na sąsiednie państwa – Irak, Liban i Jordanię oraz wciągnięcie do niego Izraela. Bierność USA zaś mogłaby podważyć ich wiarygodność w oczach regionalnych sojuszników. Także brytyjski dziennik „The Time” wątpi, by same zabiegi dyplomatyczne doprowadziły do zakończenia konfliktu w Syrii.
Problemem w relacjach amerykańsko-rosyjskich pozostaje kwestia nieustannego zbrojenia sił reżimu el-Asada przez Moskwę. Wczoraj przedstawiciele władz Izraela ujawnili, że zwrócili się do Moskwy, by ta nie sprzedała Syrii rakietowego systemu obrony powietrznej S-300. Dziennik „The Wall Street Journal” napisał 8 maja, że Damaszek dokonał pierwszych wpłat na poczet wartego 900 mln dolarów kontraktu, a dostawy nowej broni nastąpią w ciągu trzech miesięcy. Sekretarz stanu USA John Kerry podczas wizyty w Rzymie nie skomentował tych doniesień, ale przypomniał, że Waszyngton w przeszłości oponował przeciwko dostawom broni do Syrii.
Źródło: PAP, Reuters
autor zdjęć: Aleppo Media Center
komentarze