Front przełamany! Wrota na wschód otwarte! – tym okrzykiem historyk Andrzej Olejko zakończył 2 maja wielkie widowisko batalistyczne w Sękowej (Małopolska). Ponad 200 „żołnierzy” z ośmiu państw rozegrało je w 98. rocznicę wielkiej batalii I wojny światowej: bitwy pod Gorlicami, zwanej Małym Verdun.
Na polach, w lasach i miejscowościach na granicy Małopolski i Podkarpacia wojska niemieckie oraz austro-węgierskie przerwały 2–5 maja 1915 roku front rosyjski, torując sobie drogę do odbicia Przemyśla i ziem wschodnich. Później bieg historii zawrócił i państwa centralne zostały pokonane. Polska po wojnie odzyskała niepodległość, utraconą ponad 100 lat wcześniej.
– Historii poświęca się coraz mniej uwagi w szkołach, a inscenizacje takie jak ta pod Gorlicami pobudzają wyobraźnię. To ważny element edukacji, może dzięki temu cmentarze z I wojny przestaną być anonimowe – mówi Grzegorz Jaczyński z grupy rekonstrukcyjnej portalu „Dobroni.pl”. Przyjechał z Warszawy, a występował w stopniu feldwebla armii carskiej.
Na trybunach zasiadło dużo młodzieży, co innego jest czytać podręczniki, a co innego widzieć bitwę i zdawać sobie sprawę, w jakich warunkach prowadzono wojnę prawie 100 lat temu. A tegoroczna rekonstrukcja była wyjątkowo huczna. Oprawę słowną przygotował prof. Andrzej Olejko z Instytutu Historii Uniwersytetu Rzeszowskiego. Przez godzinę prowadził widzów przez historię bitwy i frontu wschodniego, ale nie w suchej naukowej opowieści, lecz barwnej fabule. Była pełna emocji, od opisów strachu młodych żołnierzy obserwujących kule i bagnety wbijające się w ciała konających kolegów, po odwagę i desperację tych, którzy szli z armią cesarsko-królewską na wschód, wracając do swych domów zajętych przez Rosjan, rozpacz cywilów tracących domy i dobytek, ale też sanitariuszek, które tylko jodyną i bandażami pomagały rannym.
W Sękowej walczyła piechota i artyleria z armii carskiej, austro-węgierskiej i pruskiej. W każdej z nich walczyli 98 lat temu Polacy, wcielani do wojsk zaborców swego państwa. Fabuła rozpoczynała się we wsi gdzieś w Beskidzie Niskim, gdzie na krótki odpoczynek pozwolił sobie oddział cesarza Austrii. Tu zaskoczyli ich Moskale. Widowisko pokazywało kolejne etapy walki: ataki armii państw centralnych, kontrataki rosyjskie, rannych zbieranych z pola, najazdy na ludność cywilną, negocjacje wrogich stron, aż po ostateczne zwycięstwo Prus i Austro-Węgier oraz zmuszenie armii rosyjskiej do odwrotu. Były armaty, pirotechnicy symulowali prawdziwe wybuchy. Pole zasnuwał dym, także z wiejskiej chaty spalonej w walce.
W tak licznym składzie jak w tym roku jeszcze nie było widowiska pod Gorlicami. Przyjechały aż 23 grupy rekonstrukcyjne z Przasnysza, Warszawy, Sosnowca, Ostrowca Wielkopolskiego, Iłży, Krakowa, Przemyśla, Rzeszowa. Byli „żołnierze” nie tylko z całej Polski, lecz także z: Rosji (110 Komskij Pułk Piechoty i 33 Pułk Fizylierów z Moskwy), Litwy (109 Wołżski Pułk Piechoty z Kowna), Niemiec (115 Pułk Baden-Wurttemberg i Berlin), Austrii (101 Landsturmbatallion z Traun, 2 Landwehrinfanterieregiment z Linzu oraz 42 Pułk Piechoty z Gmunden), piechota z Białorusi, rekonstruktorzy ze Słowacji i Węgier. Gospodarzem widowiska było Stowarzyszenie Grupa Rekonstrukcji Historycznej „Gorlice 1915”, które odtwarza tradycje Cesarsko-Królewskiego 20 Pułku Piechoty, składającego się w 80 procentach z Polaków z Podhala i Beskidów. Kozaków oraz wóz sanitarny odgrywali członkowie Jeździeckiego Klubu Sportowego „Jaśmin”, działającego przy największej w Polsce stadninie koni huculskich – „Gładyszów” w Regietowie. Grali w wielu filmach, jak choćby w „Ogniem i Mieczem”.
Ambasadorzy i konsulowie na widowisko przyszli z rodzinami ubrani w stroje z epoki. A było ich sporo: z Węgier, Niemiec, Austrii, Francji, Czech. Wielu cudzoziemców w czapkach królewsko-cesarskiej armii zasiadło też na widowni.
– Była to kolejna udana rekonstrukcja zorganizowana przez środowisko gorlickie. Jest co podziwiać, wiem, bo uczestniczę w wielu widowiskach. Jest coraz więcej odtworzeń walk w Karpatach, dwa tygodnie temu odbyło się podobne na Słowacji – mówi Grzegorz Jaczyński.
Przed bitwą na Cmentarzu Wojennym nr 91 w Gorlicach odbył się apel poległych i modlitwa ekumeniczna. Kawalerzyści prezentowali w walce umundurowanie z I wojny. Wzięli udział w Drużynowych Zawodach Konnych o „Buńczuk Bitwy Gorlickiej”. Goście razem z wojakami świętowali zwycięstwo i obserwowali pokaz „życia okopowego”. Oglądali warunki bytowe żołnierzy, sprzęt, punkty łączności, sztaby, szpitale polowe. Imprezę zakończył Koncert Zespołu Estradowego z Klubu Wojskowego przy 5 Batalionie Strzelców Podhalańskich z Przemyśla.
Operacja gorlicko-tarnowska była tak znacząca, że nazywana jest Małym Verdun, choć tam państwa centralne poniosły klęskę, a tu zwyciężyły. Na odcinku ok. 32 km starło się prawie 300 tysięcy żołnierzy. Po walkach zostały dziesiątki cmentarzy wojennych. W całej operacji zginęło około 20 tys. żołnierzy.
Zobacz galerię
autor zdjęć: Wacław Kubiniec
komentarze